Reggaeland 2016 pełen pozytywnej energii. Kamil Bednarek nie zawiódł [FOTO]

W niedzielę nad ranem wybrzmiały ostatnie rytmy reggae na płockiej plaży. Przez dwa dni minionego weekendu trwała w Płocku 11. edycja Reggaelandu. Na scenie głównej wystąpiło czternaście gwiazd, z kolei na scenie Sound System Circus Love zaprezentowało swoje możliwości aż 21 wykonawców. Było kogo posłuchać, a także przy kim się pobawić.

O pierwszym dniu festiwalu pisaliśmy już na naszych łamach. Podczas drugiego dnia zdecydowaną gwiazdą wieczoru okazał się, po raz kolejny, Kamil Bednarek. Pomimo innych gwiazd, które prezentowały się na scenie przed występem Polaka oraz kilku po nim. Festiwalową sobotę można podzielić na dwie części – występ Kamila Bednarka i resztę Reggaelnadu.

Energetyczny i pozytywny Bednarek, swoim występem przyciągnął pod scenę tłumy. Skąd w młodym artyście tyle tej dobrej energii? – Tę energię czerpię od ludzi, bo bywają dni, w których naprawdę jest ciężko. Zawsze kiedy jestem na koncercie i patrzę na ludzi, i czy bywają gorsze dni czy lepsze to ta energia przychodzi sama. Tyle par oczu, które patrzą na ciebie, wierzą, które potrzebują też tej energii, to jest niesamowite, bo dzięki nim też jestem szczęśliwy. Ostatnio myślałem tak nad swoim życiem i nie wyobrażam sobie abym w życiu mógł robić coś innego – tłumaczył nam po koncercie.

– Usłyszałem kiedyś takie słowa od starszego pana, zaraz po pierwszym castingu do programu „Mam talent”, że jeżeli człowiek kocha to co robi w życiu, to nie przepracuje nawet jednego dnia. Po trzech latach wiem, że to prawda i cały czas przypominam sobie te słowa. To co robię daje mi siłę, bo człowiek wstaje szczęśliwy, kładzie się spać też szczęśliwy, bo robię to co kocham – mówił zadowolony Kamil, z którym rozmawialiśmy. Wiele osób, które były na koncercie Bednarka, zauważyło że zmienił się trochę – jakby zmężniał i przybyło mu trochę mięśni. O to też zapytaliśmy. – Zacząłem po prostu biegać i dbać o swoją kondycję. Bieganie pomaga mi skupić się bardziej na swoich myślach, pomaga mi to bardziej się zorganizować. Ostatnio i tak trochę przychudłem, bo dużo podróżowaliśmy, dużo prób też mamy, bo przygotowujemy zupełnie nowe koncerty – zdradził nam w rozmowie.

Festowalowiczów oczarowała także swoim głosem Sara Lugo, która wystąpiła z zespołem Next Generation Family. Połączenie dźwięków reggae z hip-hopem, jazzem i soul dało w sumie niezapomniany efekt. To był miód lany na serca płockiej publiczności. Sara hipnotyzowała swoim głosem. Przy czym w stronę swoich fanów „wysyłała” same pozytywne fluidy. A burzę braw zebrała za polskie słowo – Dzięki! – które wykrzyczała w stronę słuchaczy. Na sobotni koncert Sara Lugo wybrała utwory, które jej zdaniem, najbardziej trafiły do polskiej publiczności w Płocku. – Nie widziałam za wiele miasta ale festiwal bardzo mi się podoba. Jest wspaniała atmosfera, na scenie również świetna atmosfera i doskonała obsługa. Jestem bardzo zadowolona, bardzo mi się podobało – tłumaczyła nam po występie uśmiechnięta Sara Lugo.

Po tej dwójce na festiwalu przyszedł czas na kolejną gwiazdę czyli Skarra Mucci, który tradycyjnym reggae nawet tych najstarszych festiwalowiczów rozbujał do tańca w rytm jamajskich dźwięków. Na scenie głównie działo się oj, działo. Chwilami można było odnieść wrażenie, że festiwal się dopiero zaczyna, a nie kończy. Na scenie soudsystemowej też nie brakowało pozytywnych wrażeń. Począwszy od godziny 11, bo o tej właśnie godziny rozpoczęła się druga edycja konkursu Reggae Debiuty, poprzez występ Hopkinsa i Pozytona czy Congo Natty z Iron Dread pod namiotem cały czas było mnóstwo fanów poszczególnych wykonawców.

Podsumowując. Jedenasta edycja płockiego Reggaelandu może nie należała do frekwencyjnych sukcesów. Jednak przyciągnęła do Płocka wiernych fanów muzyki korzennej. Wiele osób przyjechało na festiwal po raz pierwszy i jak usłyszeliśmy od grupy młodzieży spod Koszalina – Na pewno nie ostatni. Podoba nam się Płock, no i ten klimat wokół. To był dobry pomysł żeby wakacje zacząć od festiwalu na plaży – mówił nam Artur, uczestnik festiwalu, który przyjechał do Płocka z przyjaciółmi.

Organizatorzy również stanęli na wysokości zadania – była doskonała muzyka i gwiazdy z wysokiej półki, cena za bilety nie była wygórowana – bo 60 zł, a potem 70 zł, za dwa dni dobrej zabawy to naprawdę niewiele. Było co zjeść i czego się napić, można było kupić reggaelandowe gadżety, a przede wszystkim było bezpiecznie, bo ochrona dbała o każdego festiwalowicza. – Za rok zapraszamy na dwunastą edycję festiwalu – zapowiadał Radosław Malinowski, dyrektor Płockiego Ośrodka Kultury i Sztuki.

 

 

Fot. Lena Rowicka