Luty dobiegł końca. Bilans? Lepszy niż gra

Na pewno ktoś kiedyś wspomni sezon 2016/17 i 70-lecie klubu, a później odkryje, że właśnie wtedy Wisła Płock po raz pierwszy w historii grała o ligowe punkty w lutym. Następnie, gdy zapyta jak to naprawdę wyglądało – trzeba będzie przyznać, że wyniki były lepsze niż gra. Co akurat nikomu nie powinno przeszkadzać.

Remis, porażka i zwycięstwo. W rundzie wiosennej pod względem wyników było już wszystko. Generalnie nie wygląda to źle. Patrząc na okoliczności to można wręcz powiedzieć, że wyszło więcej niż dobrze. Wyrwanie Śląskowi Wrocław wygranej w 94. minucie, totalna klapa w Kielcach, ale też odwrócenie losów spotkania z 0-1 w 20. minucie na 2-1 z wyżej notowanym Zagłębiem Lubin. Inną sprawą jest oczywiście doprowadzenie do sytuacji, które trzeba później odwracać. Wcześniej pełnym powodzeniem zakończyły się jedynie pościgi za Lechią Gdańsk na inaugurację (2-1) i za Ruchem Chorzów w ostatnim domowym meczu jesieni (z stanu 2-3 na 4-3).

Podobieństw do pierwszego z tych meczów jest zresztą więcej. Gole Marco Paixao i Martina Nespora zostały strzelone głowami na południową bramkę, a poprzedziły je błędy Cezarego Stefańczyka. Odpowiedź przyszła na bramkę północną i to jeszcze przed przerwą. Po stałych fragmentach gry z prawej strony boiska wykonywanych przez Dominika Furmana piłka do siatki została skierowana po uderzeniach głową. Trafienie na wagę trzech punktów przyniosła druga połowa, a konkretnie ostatni kwadrans pojedynku (Furman – 77, Giorgi Merebaszwili – 86). Ot, takie dziwne skojarzenia.

*****

Przed sobotnim pojedynkiem nie pytałem w zapowiedzi o to czy będą jakieś zmiany, lecz ile ich będzie. Roszady po fatalnym widowisku w Kielcach wydawały się nieuniknione. Jedna absencja była pewna. Z powodu kartek nie mógł zagrać Patryk Stępiński – najrówniej grający z Nafciarzy, któremu akurat mecz w stolicy województwa świętokrzyskiego kompletnie nie wyszedł. Tam zawiodła cała defensywa, a na jakimś poziomie zagrało czterech zawodników z wyjściowej jedenastki. Kolejni do “odpalenia” wydawali się jednak: Maksymilian Rogalski (mimo największej liczby piłek odzyskanych z Koroną – 25, kolejny w kolejce Tomislav Bozić – 23), Arkadiusz Reca (najwięcej dośrodkowań z gry – 3) i Mateusz Piątkowski.

Można było więc zakładać, że dojdzie do czterech zmian. I faktycznie w składzie na Zagłębie pojawiło się czterech nowych graczy: Stefańczyk, Przemysław Szymiński, Piotr Wlazło i Jose Kante. To trzeci taki przypadek w sezonie, gdy Marcin Kaczmarek wymienił aż tylu piłkarzy. Wcześniej tak samo było przed Piastem Gliwice (0-0) i Śląskiem Wrocław (1-1) w Płocku. Ku zaskoczeniu wielu w podstawie ponownie znaleźli się i Rogalski (znów najwięcej piłek odzyskanych – 21) i Reca (najwięcej dośrodkowań z gry – 4).

*****

Linię obrony po raz pierwszy oficjalnie tworzyli Stefańczyk, Szymiński, Damian Bytek i Kamil Sylwestrzak. Defensywa złożona z samych Polaków koniec końców dała radę, bo nie dopuściła Miedziowych do wielu sytuacji. Jedyny poważniejszy błąd przytrafił się Stefańczykowi i padła po tym bramka dla gości. Poza tym doświadczony prawy obrońca grał solidnie i dzięki niemu także bardziej żyła prawa strona. Lewej (z przodu) było trochę mniej, ale równowaga musi być zachowana. Środek również solidny, a jeszcze Szymin skończył mecz z asystą. Największym przegranym spotkania z… Koroną został więc Bozić, który wydaje się, że ze stopera numer 1 zjechał do pozycji numer 4 (gdy opatrywany był Byrtek, rozgrzewał się Bartłomiej Sielewski). Niewystawienie go w składzie nie było związane z żadnym urazem.

*****

Pomoc i atak stworzyli: Rogalski, Furman, Merebaszwili, Wlazło, Reca i Kante. Zestaw, który wcześniej zagrał od początku z Lechią w Gdańsku (1-2, choć pierwsze 45 minut mocno na +) i Ruchem Chorzów w Płocku (4-3). Wychodzi na to, że pomimo swoich wad (wiadomo jakich, ale też trójkąt w środku zagrał bez szału) taka ofensywa daje bramki (głównie pomocników: Wlazło – 3, Mereba 2, Reca – 1), a co za tym idzie punkty. Podejrzewam, że trener może zaprzyjaźnić się z nią na (chwilę?) dłużej. Dokładnie to o chociaż jeden mecz dłużej, bo mało prawdopodobne jest, aby z Pogonią Szczecin pod uwagę brany był Dimitar Iliev (problemy z więzadłem w kolanie).

CZYTAJ DALEJ