Polscy wykonawcy reggae wcale nie muszą czuć kompleksów w stosunku do muzyków z Jamajki, uważanej za kolebkę tej muzyki. Dotyczy to przynajmniej tych, którzy w tym roku pojawili się w Płocku.
Reggaeland 2014 przeszedł już do historii. Za nami warsztaty zorganizowane na Starym Rynku, prezentacje kinowe, debata „Bo wolność…”, rejestracja potencjalnych dawców szpiku kostnego, „Przystanek Miłosierdzie”, zbiórka pieniędzy dla Klaudii Kamińskiej, prowadzone przez animatorów zajęcia dla najmłodszych i mnóstwo innych zdarzeń. Przede wszystkim jednak – prawie 50 koncertów i setów didżejskich.
Kiedy w nocy z piątku na sobotę odwiedziliśmy ekipę Fundacji DKMS, dowiedzieliśmy się, że podczas pierwszego dnia Reggaelandu zarejestrowało się 55 potencjalnych dawców szpiku kostnego. Dzień później liczba ta została powtórzona. A więc – kolejny sukces tej niezwykle potrzebnej akcji. Jak zawsze w Płocku!
Powody do zadowolenia mieli też wolontariusze zbierający pieniądze dla Klaudii Kamińskiej. Trzyletnia dziewczynka czeka na ciężką i bardzo drogą operację, dzięki której będzie mogła normalnie żyć. W Płocku od meczów siatkarskiej Ligi Europejskiej zbierane są środki finansowe na ten cel. Wolontariusze z charakterystycznymi puszkami pojawiają się na wszystkich dużych imprezach.
Na terenie Reggaelandu, podobnie jak w roku ubiegłym spotkać można było księży i świeckich zaangażowanych w ewangelizacyjną inicjatywę „Przystanek Miłosierdzie”. I tym razem okazała się ona sukcesem. – Uczestnicy imprezy traktują nas bardzo przyjaźnie. Wielu z nich prosi o rozmowy, podczas których bardzo się otwiera – przyznał jeden z kapłanów. – Byłem na wielu dużych festiwalach, ale na żadnym z nich uczestnicy nie byli aż tak przyjaźnie wręcz nastawieni do podobnych inicjatyw jak w Płocku.
Po pierwszym dniu festiwalu chwaliliśmy ochronę za jej dyskretną obecność i gotowość do pomocy. W relacji z tego, co działo się w sobotę, nie może więc zabraknąć informacji o najpoważniejszej akcji ochroniarzy. Podczas koncertu Vavamuffin All Stars zasłabła dziewczyna stojąca tuż przy ogrodzeniu oddzielającej scenę od publiczności. Stojący najbliżej ochroniarze natychmiast przeskoczyli płotek, grzecznie ale stanowczo prosząc ludzi o zrobienie miejsca, aby służby medyczne mogły przystąpić do działania. Wszystko trwało ledwie kilkadziesiąt sekund i poszło sprawnie jak na ćwiczeniach.
A muzyka? Ona broni się sama. Każdy, kto był na tegorocznym Reggaelandzie, widział i słyszał, co działo się na scenie głównej (na plaży) i dwóch małych (Soundsystem Circus i Namiot Ictus Label). I chyba każdy miłośnik dobrego reggae mógł znaleźć coś dla siebie.