Dobrego filmu opowiedzieć się nie da. Trzeba go po prostu obejrzeć. To samo dotyczy obrazu. Z „Portretami eufemistycznymi” autorstwa płockiego fotografa, Jana Drzewieckiego, jest podobnie. Te zdjęcia trzeba zobaczyć, poczuć i zrozumieć po swojemu. Powinien je obejrzeć każdy, sprawdzić w ten sposób siebie. W każdej fotografii jest ogromny ładunek emocjonalny. Który wybuchnie w widzu? To już zupełnie indywidualna sprawa.
Znam twórczość Jana Drzewieckiego. Jego zdjęcia zawsze pozostawiają w człowieku cząstkę tego, co fotograf chciał lub nie chciał przekazać. „Portrety eufemistyczne” to zdjęcia, które utwierdziły mnie w przekonaniu, że artysta pochodzący z Płocka, kolejny raz podjął się bardzo trudnych tematów. Tym razem poprzez twarz kobiety rozkłada emocjonalny świat na czynniki pierwsze, przełamuje tabu, zrywa z konwenansami, wypowiada wojnę zmysłom widza.
Drzewiecki w portretach kobiety bezwzględnie rozprawia się z wiarą, sprawiedliwością, przemijaniem czy pokorą. Dokłada do tego macierzyństwo, szczęście i wiele innych uczuć, które towarzyszą życiu każdego. Trzeba wielkiej artystycznej odwagi, aby wiara miała twarz zniewolenia, a z kolei wierności twarz przerażenia. Fotograf do tego emocjonalnego pistoletu wkłada jeszcze zapach. Przy każdej fotografii bowiem wisi wacik nasączony zapachem.
O ile w kilku przypadkach poczujemy zapach perfum – lepszych lub gorszych – czy kadzidła, o tyle przy jednym ze zdjęć czuć zwyczajny smród – zapach jest obrzydliwy. Poprzez uruchomienie kolejnego zmysłu, twórca daje poczuć, że świat jest piękny, trudny, złożony, a czasami wprost nie do wytrzymania. I ten właśnie świat Drzewiecki umieszcza w kobiecie. Czy tym samym daje nam odpowiedź na pytanie, że… istnienie jest kobietą?
Na 12 pracach, które można zobaczyć na wystawie, nie ma żadnego przypadku. – Nie była to łatwa wystawa – przyznaje autor zdjęć. – Najpierw każde zdjęcie dokładnie opisywałem, łącznie z ustawieniem świateł, tła, a nawet jaka ma być bluzka, bo do każdego była inna. Praca nie była łatwa – mówił Jan Drzewiecki. Praca nad zdjęciami trwała osiem miesięcy.
Czy fotografie wzbudzają kontrowersje, czy znowu komuś będą przeszkadzały na tyle, aby zarządzić ich usunięcie? Zapewne nie. W pierwszej chwili bowiem widzowi jawi się twarz kobiety – pięknej, seksownej, upojonej modlitwą, zadumaną, błogą, ale też zaniedbaną, epatującą zmęczeniem. Kobieta oglądająca wystawę, może pomyśleć, że „jest dobrze, bo brzydka”, a mężczyzna, że „mogłaby o siebie zadbać”. Zatem o losy wystawy w tym przypadku można być spokojnym.
Fotograf i modelka, czyli Janek i Joanka…
– Cenię go, jako człowieka i jego nastawienie do życia. Kocha wszystko co ma jakość – mówił o artyście Waldemar Robak, prezes Płockiego Towarzystwa Fotograficznego im. Aleksandra Macieszy, otwierając wystawę. – Z tego nastawienia do życia, wynika kolejna jego cecha, jaką jest perfekcja. To co wychodzi spod ręki Janka Drzewieckiego, a w zasadzie z jego głowy, jest nacechowane totalnym dopracowaniem – nie szczędził ciepłych słów pod adresem artysty.
Z kolei Jan Drzewiecki podkreślał ogromną rolę Joanny Kaniewskiej, płocczanki, która pozowała do zdjęć. – Bez niej bym tej wystawy nie zrobił – przyznał przed bardzo licznie zgromadzoną publicznością. – Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że do portretów Joanka nie pozowała, miała zakazaną jakąkolwiek grę, jakiekolwiek aktorstwo. Myśmy tylko rozmawiali, w jakim ona ma być stanie – wyjaśniał. Artysta dodał, że nie było dużo prób, bo „modelka” jest genialna.
Warto zaznaczyć, że Joanna Kaniewska, co podkreślał autor zdjęć, nie jest modelką zawodową. I zdaniem Drzewieckiego, stąd wynika jest specyficzność.
Na wernisażu wystawy nie zabrakło oczywiście głównej bohaterki zdjęć. Zapytaliśmy, która z fotografii wymagała najwięcej wysiłku z jej strony? – Najciężej było mi z portretem „Wiara” – przyznała. – Jak wszystko tutaj jest przewrotne, to to zdjęcie też miało być przewrotne. Ta wiara miała być uciskiem, czymś co wiąże i co zakłada jakieś pętle na człowieka – wyznała bohaterka „Portretów eufemistycznych”.
– Ciężko mi z tym było, bo absolutnie na mnie nie ma żadnych kajdan. Jeżeli coś mnie uciska, coś mnie więzi, to się po prostu pozbywam tego ze swojego życia. Żeby być zniewolonym trzeba sobie na to pozwolić, a ja sobie absolutnie na niewolę nie pozwalam.
Jest to 30. indywidualna wystawa Jana Drzewieckiego. Wernisaż wystawy odbył się w piątek, 1 marca, w sali wystaw Płockiego Towarzystwa Fotograficznego w Galerii Wisła (parter – lokal 063). Można ją oglądać do końca miesiąca.
Fot. Arkadiusz Trojanowicz.