Bez Furmana mało grania, ale punkt(y) są

W ostatniej dekadzie Wisła Płock ani razu nie grała meczu o stawkę w lutym. Co ciekawe nie miało to miejsca ani razu w całej 70-letniej historii płockiego klubu! Stałoby się tak gdyby Nafciarze w sezonie 2006/07 utrzymali się w Orange Ekstraklasie, ponieważ to właśnie od kolejnych rozgrywek na tym poziomie wiosna zaczyna się w zimę.

Przez to problemy z przygotowaniem drużyn tuż przed ligą mają trenerzy, dużo pracy związanej z boiskiem greenkeeperzy, a później jeszcze kibicom niezbyt chce się wyjść z domu. Tym bardziej, jeśli ma się taki stadion jak w Płocku. Ze Śląskiem Wrocław na trybunach pojawiło się 2 117 osób. To o 1 032 mniej niż 5 marca 2016 roku na inauguracji wiosny z MKS Kluczbork (3 149 widzów). Piłkarska Marka Opolszczyzny w I lidze przyciągnęła więcej fanów niż mistrz Polski 2012 roku w ekstraklasie. Trzy tygodnie różnicy, a co za tym idzie kilka(naście?) stopni więcej i już. Pomimo nadal niesprzyjającej aury tysiąc ludzi ot tak zmierza zająć miejsce przy Łukasiewicza 34. Faktycznie jest to słaba liczba, jednak polecam postać/posiedzieć te 90 minut na mrozie i wtedy dopiero zabierać głos. Stadion i kibice nie grają przecież w piłkę w ekstraklasie.

Grają za to piłkarze. A czego można było spodziewać się po starciu dwóch drużyn, których gra ofensywna nie rzucała jesienią na kolana? Mniej więcej tego, co oglądaliśmy na stadionie im. Kazimierza Górskiego w Płocku. Po obejrzeniu wszystkich poprzednich spotkań w tej kolejce (głód ekstraklasy był nie do opanowania – może znacie to uczucie) początek Wisła – Śląsk wydał mi się nawet obiecujący. Z czasem było jednak tylko gorzej, a zakończyło się baaardzo szczęśliwie. Los zaczął oddawać?

Wyjątkowo mało pokazał nowy nabytek Nafciarzy. Mateusz Piątkowski w 8. minucie zainicjował jednak akcję, w której Giorgi Merebaszwili stanął przed szansą otwarcia wyniku, lecz był nieprzepisowo zatrzymywany przez Mariusza Pawełka, czego nie zauważyli sędziowie. Poza tym nowy napastnik nie dostał zbyt wielu piłek w okolicach pola karnego rywali, a sam okazji raczej sobie nie wykreuje.

CZYTAJ DALEJ