Zamknięte granice, rolnicy bez dopłat. Mamy wybór?

1 maja minie 15 lat odkąd Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Przystąpienie do wspólnoty poprzedziło referendum, w którym frekwencja wyniosła 58,85 proc. z wymaganych 50 proc. Za przystąpieniem do Unii opowiedziało się wówczas 13 514 872 Polaków, czyli 77,45 proc. Wiele osób na miesiąc przed wyborami do Europarlamentu zadaje sobie pytanie co dało nam członkostwo w UE i czy w ogóle było i jest nam potrzebne?

Jaki jest bilans zysków i strat? Warto podsumować ten czas, bo w maju będziemy decydować, w którą stronę powinna zmierzać Europa, a razem z nią Polska.

Wyobraźmy sobie wsie czy mniejsze miejscowości, w których nie byłoby pieniędzy na budowy placów zabaw, nowoczesnych świetlic, ani domów kultury wyposażanych w coraz lepszy sprzęt. Codzienną trasę do pracy i szkoły pokonywalibyśmy wyboistą drogą lub niebezpiecznym poboczem, bo w lokalnym budżecie nie wystarczyło na nawierzchnię czy chodnik. Rowerzyści przemykali by między autami, bo zawsze znalazły by się pilniejsze wydatki niż ścieżki rowerowe. Wyobraźmy sobie, że w przypadku choroby z zazdrością patrzymy na Zachód, dysponujący nowoczesnymi technologiami i sprzętem. W razie wypadku czy pożaru zastanawiamy się, czy strażacy mają na tyle dobry sprzęt, aby udzielić niezbędnej pomocy na czas, bo nie wiadomo, czy stary, zużyty sprzęt nie odmówiłby posłuszeństwa. A teraz rozejrzyjmy się wokół. Widzimy na ilu inwestycjach, sprzętach, obiektach, samochodach strażackich i karetkach pogotowia z najbliższego otoczenia znajduje się logo UE. A przede wszystkim wyobraźmy sobie granice kraju, aby wyjechać do Francji, Niemiec, Szwecji, Anglii czy Włoch niezbędny byłby paszport. Eurosceptycy niech pomyślą czy rzeczywiście Wspólna Europa niczego nam nie dała?

Fakty i liczby

Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że od 2004 r. do końca sierpnia 2018 roku. Polska otrzymała 153,3 mld euro unijnego wsparcia. W tym samym czasie przekazała do UE około 50,5 mld euro. Saldo rozliczeń pomiędzy Polską a UE osiągnęło 102,8 mld euro.

– Pieniądze pozwoliły nie tylko na remonty dróg, wyposażenie szkół, szpitali, instytucji kultury, dofinansowanie działalności firm i przedsiębiorstw. Wielu osobom udało się spełnić marzenie o prowadzeniu własnej działalności gospodarczej. Rolnicy zaopatrzyli swoje gospodarstwa w nowoczesny sprzęt, wielu otrzymało unijne emerytury. Ocieplone budynki, nowe drogi, wodociągi, oczyszczalnie ścieków, innowacyjne technologie, szkolenia i warsztaty podnoszące kwalifikacje. W większej części z tych projektów, a na pewno nie na taką skalę, nie udałoby się zrealizować, gdybyśmy nie zdecydowali się na członkostwo w UE. Na każdym kroku mamy dowody, że konkretne inwestycje zrealizowano z udziałem unijnych środków – czytamy na stronie urzędu marszałkowskiego.

Jak się okazuje Polacy dostrzegają i cenią sobie obecność w Unii Europejskiej. – Eurobarometr, który bada stosunek obywateli państw członkowskich do Unii, potwierdził, że rośnie poparcie społeczne dla UE. O korzyściach z przynależności do Wspólnoty przekonanych jest 68 proc. respondentów z 28 państw członkowskich. To najwyższy wynik od 1983 r. Aż 87 proc. respondentów z Polski uważa, że przynależność do Unii Europejskiej jest korzystna dla naszego kraju – podaje Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego.

Mamy wybór, mamy wpływ

Parlament Europejski to forum współpracy 751 polityków reprezentujących ponad 500 mln obywateli. Podejmuje wiele decyzji, które mają wpływ na codzienne życie mieszkańców nie tylko Europy, ale całego świata. Z powodu brexitu przyszłe gremium tworzyć będzie 705 europosłów. Polska otrzyma jeden dodatkowy mandat i tym samym 26 maja na pięcioletnią kadencję, w sumie wybierzemy 52 europosłów. Dotychczas wybieraliśmy 51 naszych przedstawicieli. Polacy, którzy zasiadają w Brukseli i Strasburgu, stanowią jedną z najliczniejszych grup krajów członkowskich. Stąd też ogromny wpływ naszych europosłów na decyzje, które zapadają na europejskim forum.

Warto podkreślić, że pozycja Polski w Unii mocno została nadszarpnięta i osłabiona, odkąd w Polsce rządy przejęło Prawo i Sprawiedliwość. Od sławnego 27:1 w „wykonaniu” ówczesnej premier Beaty Szydło, podczas głosowania na szefa Rady Europejskiej, poprzez łamanie konstytucji, aż po ustawy, które zagrażają podziałowi władz i niezależności wymiaru sprawiedliwości w Polsce. – Dotyka to całej struktury wymiaru sprawiedliwości, Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, sądów powszechnych. Krajowej Rady Sądownictwa, prokuratury i Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury. Władza wykonawcza ma możliwość poprzez rządzącą większość ingerować w skład, uprawnienia, funkcjonowanie tych władz. Niezależność wymiaru sprawiedliwości staje całkowicie pod znakiem zapytania – tłumaczył wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans na konferencji prasowej w grudniu 2017 roku dotyczącej Polski i zastosowania wobec naszego kraju art. 7 unijnego traktatu.

W niedzielę 26 maja idąc na wybory, warto sobie to wszystko uzmysłowić. Ile jeszcze możemy stracić, a ile jest do zyskania? Rachunek jest prosty. Na pewno Polacy nie chcą być zepchnięci na margines Europy, bo są Europejczykami i nadal chcą nimi być. Zatem, dokonajmy słusznego wyboru, który pozwoli na rozwój w praworządnym i demokratycznym kraju. A przede wszystkim… idźmy na wybory! 

Ważne daty

2003 – 16 kwietnia podpisanie traktatu akcesyjnego – 7–8 czerwca referendum w Polsce;
2004 – 1 maja wejście do Wspólnoty;
2007 – 21 grudnia Polska przystąpiła do układu z Schengen – otwarcie granic.

Polecamy: Dariusz Rosati: Cały czas jest 27:1 i z tą polityką trzeba skończyć