Miały być krew, pot i łzy, a było lekko łatwo i przyjemnie. Orlen Wisła rozbiła w Puławach tamtejsze Azoty, wygrywając różnicą dziewięciu bramek.
Płoccy piłkarze ręczni we własnej hali musieli się solidnie namęczyć, aby wygrać z Azotami. Dwa punkty nafciarze wyszarpali swoim rywalom dopiero w końcowych minutach. Drużyna prowadzona przez trenera Ryszarda Skutnika w sezonie 2015/2016 spisuje się wyjątkowo dobrze. I nie ukrywa swoich bardzo wysokich aspiracji.
Nafciarze doskonale zdawali sobie z tego sprawę i w Puławach zrobili wszystko, aby nie popełnić błędów z pierwszej płocko-puławskiej konfrontacji tego sezonu. Już od pierwszych minut meczu narzucili rywalom swoje warunki gry, szybko obejmując czterobramkowe prowadzenie. Miejscowym nie pomogła nawet przerwa w grze, o którą poprosił trener Ryszard Skutnik.
Rozpędzonych wiślaków nieco wyhamowały dopiero kary dla Dana-Emila Racotei i Dmitryja Zhitnikova. Na domiar złego przebudził się Vadim Bogdanov i wysokie prowadzenie nagle stało się jedynie wspomnieniem. Gospodarze w pewnym momencie mieli już tylko oczko straty i wydawało się, że mogą wyrównać, a nawet objąć prowadzenie.
Sytuacja wróciła do normy, gdy na placu gry pojawili się Marcin Wichary, który niemal natychmiast po wejściu popisał się kilkoma udanymi interwencjami oraz Michał Daszek, który pokazał się z dobrej strony na prawym skrzydle. Orlen Wisła ponownie odskoczyła rywalom, wygrywając pierwszą połowę różnicą sześciu goli.
W końcówce pierwszej części doszło do kontrowersyjnej sytuacji. Interweniujący poza polem bramkowym Marcin Wichary zahaczył Przemysława Krajewskiego, ale sędziowie puścili grę. Gdyby „Wichura” został za tę interwencję ukarany czerwoną kartką, nie mógłby mieć pretensji do nikogo.
Druga połowa w wykonaniu nafciarzy nie była już tak intensywna jak pierwsze 30 minut. Podopieczni trenera Manolo Cadenasa mogli spokojnie grać bramka za bramkę, stale utrzymują bezpieczną dla siebie różnicę. Gospodarze nie mieli tymczasem żadnego pomysłu na zredukowanie swoich strat. Nawet gdy na ławkę kar powędrowali najpierw Mateusz Piechowski, a chwilę po nim – nie zdołali wykorzystać gry w podwójnej przewadze.
Nafciarze w końcówce meczu wyraźnie oszczędzali siły przed sobotnią konfrontacją z HC PPD Zagrzeb. Wygrali jednak pewnie i jak najbardziej zasłużenie. Powtórka w Lidze Mistrzów mile widziana.
Fot. Wojciech Wiśniewski
Azoty Puławy – Orlen Wisła Płock 23:32 (12:18)
Orlen Wisła: Corrales, Wichary – Racoțea 6, Rocha 5, Ghionea 2, Konitz 1, de Toledo 5, Nikčević 3, Zhitnikov 2, Kwiatkowski, Daszek 4, Wiśniewski, Piechowski, Tarabochia 4,
Azoty: Bogdanov, Krupa, Zapora – Petrovsky 1, Kuchczyński 3, Orzechowski 1, Kubisztal 5, Skabania, Przybylski 3, Grzelak, Krajewski 3, Prce 7, Masłowski