Wyrzucają śmieci, karczują drzewa, wysypują ziemię. Płockie jary zagrożone?

Są w naszym mieście takie miejsca, gdzie jeszcze – na szczęście – nie wtargnęły ciężkie maszyny, piły spalinowe (chociaż nie do końca, ale o tym za chwilę). Gdzie zielonych terenów nie zastąpił beton czy kostka brukowa. Są takie miejsca. I wielu płocczan je zna, tylko – jak się okazuje – nie umie uszanować.

– Trudno wyobrazić sobie Płock bez zakładów rafineryjno-petrochemicznych. Rozwój tego przemysłu spowodował, że liczba ludności w naszym mieście po 1945 roku wzrosła trzykrotnie. W ślad za tym poszedł dynamiczny rozwój szeroko pojętej infrastruktury. Z roku na rok znikają tereny zielone: łąki, pola na rzecz budownictwa komunalnego, jednorodzinnego, sieci dróg , chodników i galerii handlowych. Zwiększa się też liczba samochodów, a co za tym idzie środowisku naturalnemu wydziera się kolejne połacie ziemi pod budowę parkingów. Przestrzeń życiowa płocczan oraz fauny i flory kurczy się w zastraszającym tempie – zwraca uwagę na problem płocka radna Iwona Jóźwicka.

Kilka dni temu na facebookowej tablicy radna zamieściła wpis zatytułowany „Płockie enklawy przyrodnicze”. Iwona Jóźwicka zwraca w nim uwagę na to, co można uratować w naszym mieście, aby było nowocześnie, nie tracąc przy tym zieleni, która szczególnie w Płocku jest na wagę najwyższą – zdrowia płocczan.  – Naszemu miastu nie tylko potrzebna jest świetnie wyposażona służba zdrowia do ratowania naszego życia, ale także i łono natury, gdzie płocczanie mogliby się relaksować i wypoczywać – podkreśla we wpisie. Zauważa, że w tak zdegradowanym środowisku, jakim jest Płock, priorytetową sprawą jest ochrona przyrody, ochrona skrawków i enklaw, które mogą pozostać w stanie nie naruszonym.

Płocka radna wzięła pod lupę jar rzeki Brzeźnicy i jar rzeki Rosicy, które uchwałą Rady Miasta Płocka z 2002 roku stały się zespołem przyrodniczo krajobrazowym. Zespoły są formami ochrony przyrody, fragmentami krajobrazu naturalnego i kulturowego, które leżą w kompetencji samorządu gminnego. Zasługują na bezwzględną ochronę ze względu na swoje walory widokowe, estetyczne i liczne gatunki roślin i zwierząt chronionych – podkreśla Jóźwicka. – Jakie było moje zdziwienie, kiedy wybrałam się na spacer do jaru i zobaczyłam pnie i powycinane ogromne drzewa, praktycznie wykarczowane całe połacie burt jaru – mówi w rozmowie z nami płocka radna.

W Polsce obowiązuje siedem ustaw, liczne rozporządzenia Ministra Środowiska i Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz kilkanaście europejskich konwencji w tym Europejska Konwencja Krajobrazu, która mówi : ,, (…) krajobraz jest kluczowym elementem dobrobytu całości społeczeństwa i jednostek. Jego ochrona, a także gospodarka i planowanie niesie w sobie prawa i obowiązki dla każdego człowieka”.

– Nie zrozumiały jest dla mnie fakt, że do jaru rzeki Brzeźnicy wyrzucane są śmieci, a w Jarze Rzeki Rosicy dokonuje się wycinki drzew, składuje ziemię, która przyczynia się do niwelacji naturalnego spadku nachylenia terenu w stronę rzeki. A już prawdziwą kwintesencją tych gwałtów na żywym organizmie jest fakt, że niektórzy radni nie widzą potrzeby chronienia tych miejsc – czytamy pełne rozgoryczenia słowa płockiej radnej. Dalej podaje przykład głosowania, które miało miejsce podczas posiedzenia Komisji Gospodarki Komunalnej – 19 października 2017 roku. Ośmiu radnych głosowało projekt uchwały w sprawie Zespołu przyrodniczo Krajobrazowego Jaru Rzeki Rosicy w Płocku – chciano zmniejszyć obszar Zespołu z około 40 ha na 32 ha. Krótko mówiąc sześciu z ośmiu radnych, którzy zasiadają w Komisji było za tym, aby okroić – delikatnie rzecz ujmując – o osiem hektarów bezcenny, naturalny, zielony obszar w naszym mieście.

Ciekawe czy ci sami radni byliby za tym, aby ktoś wszedł do ich domów i ot tak po prostu wyrzucił telewizor, komputer czy wyprowadził samochód z garażu. Wtedy podniosłoby się wielkie larum zapewne, bo jakże ktoś śmie to robić, to przecież ich własność. A co z własnością mieszkańców Płocka drodzy radni?

Warto podkreślić, że tylko dwójka radnych – Iwona Jóźwicka i Artur Jaroszewski znany z tego, że walczy o ochronę środowiska i zdrowia płocczan – broniło zielonej enklawy i było przeciwko projektowi uchwały. Nie doszło także do głosowania projektu podczas Sesji Rady Miasta. Prezydent Andrzej Nowakowski zdjął go z obrad.

Za rozwój cywilizacyjny płacimy niestety najwyższą cenę – zdrowie. Każdy chce żyć w coraz lepszych warunkach, coraz nowocześniejszych – eleganckie chodniki, doskonałe drogi, galerie handlowe czy kolorowe, nowe bloki mieszkalne. I to wszystko powstaje, aby społeczeństwo żyło godnie i wygodnie. Dlatego tak bardzo istotna w tym wszystkim jest ochrona terenów zielonych, tych gdzie nie da się raczej nic zbudować. Z drugiej jednak strony ktoś może powiedzieć – jak to się nie da! Polak potrafi nawet na przekór sobie, żeby udowodnić, że można – tak dla pustej zasady, żeby nie powiedzieć… głowy.

Jeżeli już zatem coś mamy, coś naprawdę wartościowego z czego może korzystać całe społeczeństwo długie lata, szanujmy to. Czemu ma zatem służyć wycinka drzew w jarze? Tam nie można zbudować domu, altany czy parkingu. Te drzewa i krzewy przeszkadzają, denerwują, czy może oczyszczają naszą atmosferę? W tym momencie można się już pogubić, bo ten kto odpala piłę spalinową, działa nie tylko na szkodę społeczeństwa, ale także na swoją. Trzeba nie mieć kompletnie wyobraźni, żeby nie zdawać sobie sprawy z tak ważnej rzeczy, jak własne zdrowie.

Fot. Prywatne archiwum Iwony Jóźwickiej.