– Emocje jak na jagodach – powiedział jeden z kibiców po syrenie kończącej mecz Wisły z zabrzańskim Górnikiem. To niezwykle celne określenie różnicy poziomów, jaka dzieliła wicemistrzów Polski i ich sobotniego rywala.
W zespole z Zabrza występuje aż pięciu zawodników, którzy swego czasu reprezentowali barwy płockiej Wisły: Adam Twardo, Kamil Mokrzki, Michał Kubisztal, Mariusz Jurasik i Witalij Nat. Czterej pierwsi pojawili się w wyjściowym składzie (chociaż Adam Twardo wyłącznie jako gracz odpowiedzialny za defensywę), a „Mokry” niemal cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych.
Najwięcej problemów defensywie nafciarzy sprawiali „Józek” i „Kubeł”. Obaj zdobyli łącznie aż 16 bramek. Jak wyglądałby dorobek przyjezdnych bez tych dwóch zawodników? Trudno sobie to wyobrazić.
A jednak początkowo wydawało się, że Wisła może mieć mnóstwo problemów z pokonaniem rywali, którzy w pewnym momencie prowadzili już nawet trzema bramkami. – Górnik zaczął bardzo dobrze, a napastnicy z Zabrza wzorcowo realizowali założenia swojego – przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener Wisły Manolo Cadenas.
Po kwadransie gry sytuacja na boisku radykalnie się jednak zmieniła. Nie chodzi tu o fakt, że hiszpański szkoleniowiec nafciarzy wymienił jednocześnie aż pięciu zawodników. Powoli, ale systematycznie Wisła zaczęła budować swoją przewagę, która po syrenie kończącej pierwszą połowę sięgnęła czterech oczek.
Tuż przed gwizdkiem na rozpoczęcie drugiej części gry kibice rozwinęli na sektorze G i G1 wielką biało-czerwoną sektorówkę, intonując hymn narodowy dla uczczenia rocznicy Konstytucji 3 Maja. Początek drugiej połowy był niemal kalką pierwszego kwadransa meczu. Niemal cały czas toczyła się gra bramka za bramkę. I tym razem również sytuacja zaczęła się zmieniać, gdy na placu gry pojawili się zawodnicy, którzy tę część spotkania rozpoczęli na ławce rezerwowych. To właśnie oni nakręcali grę nafciarzy, jednocześnie demolując defensywę Górnika.
Dość szybko stało się jasne, że mecz zakończy się wygraną (i to wysoką) Wisły. Jedyną niewiadomą pozostawały jedynie rozmiary zwycięstwa. Mimo zdecydowanej przewagi zespołu z Płocka, kibice aż do końca meczu nie szczędzili swoich gardeł. A największe owacje zebrał Zbigniew Kwiatkowski, który wpisał się na listę strzelców w 58. minucie. Dzięki temu wszyscy zawodnicy Wiły, którzy występowali tego dnia w polu, mogli pochwalić się chociaż minimalną zdobyczą bramkową.
– To był nasz najgorszy mecz w całym sezonie 2013/2014 – nie ukrywał trener Górnika Patrik Liljestrand. – Jedyne dla nas pocieszenie to fakt, że gorzej już zagrać nie można.
Czy faktycznie? Być może już 4 maja o 20.00 okaże się, że jednak można. W niedzielę w Orlen Arenie odbędzie się bowiem drugi mecz półfinałowy fazy play-off. Jeśli, jak zapowiada trener Manolo Cadenas, Wisła nie pozwoli zabrzanom na tak dobrą grę ofensywną jak w pierwszym kwadransie sobotniego pojedynku, różnica na korzyść miejscowych może być jeszcze bardziej wyraźna.
Wisła Płock – Górnik Zabrze 38:26 (19:15)
Wisła: Wichary, Sego – Kwiatkowski 1, Nenadić 4, Ghionea 5, Jurkiewicz 4, Toromanović 1, Montoro 2, Nikcević 6, Zrnić 2, Kević 2, Wiśniewski 2, Syprzak 6, Lijewski 3
Górnik: Kicki, Kornecki, Suchowicz – Niedośpiał, Nat 1, Kubisztal 6, Jurasik 10, Buszkow 1, Tomczak 1, Twardo 1, Kandora, Stodtko 1, Kuchczyński 3, Orzechowski 2, Mokrzki