Wisła Płock – dobra drużyna na pierwszy raz

Można oczywiście napisać, że zabrakło szczęścia, piłka jest niesprawiedliwa i tym podobne rzeczy. To wszystko… oczywiście będzie prawdą, ale. Ja na przykład widzę pewne ale, bo w tym sezonie podobna sytuacja miała już miejsce. Podkreślę podobna. W meczu z Koroną Kielce przy Łukasiewicza 34 jedną połowę Nafciarze również przestali/przespali, za to w drugiej: dostali gola jako pierwsi, dogonili rywala, a i tak przegrali. Teraz przebieg spotkania był trochę inny, ale efekt końcowy – po stronie punktów – jest identyczny i tak samo jak wtedy taka porażka zdarza się przed reprezentacyjną przerwą.

Za to spotkanie nie można jednak tyko ganić, choć za pierwszą połowę – oraz liczbę straconych bramek – myślę, że trzeba. Centrostrzał Wlazło – tak ładnie nazywa się zepsute dośrodkowanie bądź odbite od kogoś, gdy leci w światło bramki, długo nic, główka i strzał Kante, a na siłę niecelna próba Sylwestrzaka z trzech metrów. Nie po raz pierwszy ofensywa płocczan nie daje tyle, ile wydaje się, że jest w stanie dać, a przy tym jest mocno uzależniona od stałych fragmentów Furmana, który brał udział w trzech z czterech wymienionych sytuacji. Abstrahując od tego, że większość rzutów wolnych i rożnych jest wykonywana w sposób zadowalający, widać w tym pomysł i pracę, jaką drużyna wykonuje na treningach, to z przodu brakuje gry piłką. Wczoraj stworzenie składnej akcji w pierwszych czterdziestu pięciu minutach było czymś czego długo szukałem wzrokiem i to nie pierwsza taka połowa w sezonie, gdy policzyłem je na palcach jednej ręki. Wcześniej sporo było zarzutów do Ilieva, że spowalnia grę, przez długie minuty jest nieobecny, a od trzech meczów Kriwiec również miewa jedynie chwilowe przebłyski.

CZYTAJ DALEJ