Kilka tysięcy osób bawiących się pod trzema scenami oraz mnóstwo imprez towarzyszących – tak najbardziej lapidarnie można opisać to, co działo się podczas pierwszego dnia tegorocznego Reggaelandu.
Nad bezpieczeństwem wszystkich uczestników imprezy, ale również nad utrzymaniem porządku na całym terenie, czuwało około stu pracowników ochrony. Do ich dyspozycji w tym roku pozostawał nawet quad. I ciężko się dziwić, skoro mieli pod sobą całkiem spory teren.
W Reggaelandowym miasteczku tradycyjnie już sporo miejsca zajmowały najrozmaitsze kramy: z malowanymi ręcznie koszulkami, spodniami, chustami, a nawet świecami, z płytami (również winylowymi) itp.
Obok tego wszystkiego znalazło się miejsce również dla ewangelizacyjnej Przystani Miłosierdzie i Dnia Dawców Szpiku (w piątek zarejestrowało się ponad 50 potencjalnych dawców). Były również stoiska z najróżniejszą żywnością, na których praktycznie każdy znaleźć mógł coś dla siebie. A w namiocie jednego ze sponsorów zorganizowane zostały warsztaty taneczne i bębniarskie.
Najważniejsza jednak była muzyka, która dobiegała z trzech różnych miejsc. Każdy prawdziwy miłośnik muzyki reggae mógł znaleźć coś dla siebie. I na pewno wyszedł znad Wisły zadowolony. Tym bardziej, że dopisała również pogoda.