W sobotę, 27 września Wisła zainauguruje swe tegoroczne występy w Lidze Mistrzów, podejmując w Orlen Arenie ekipę Besiktasu Mogaz Ht Stambuł. Wcześniej jednak czeka nafciarzy ligowy bój z MMTS-em Kwidzyn.
W środę, 24 września podopieczni trenera Manolo Cadenasa zagrają w Kwidzynie z tamtejszym MMTS-em. Gospodarze w pierwszym meczu sezonu 2014/2015 wygrali z wracającym do PGNiG Superligi Wybrzeżem Gdańsk. Później jednak przyszły porażki ze Stalą Mielec i Górnikiem Zabrze. Z dwupunktowym dorobkiem MMTS zajmuje siódme miejsce w tabeli.
Wisła sezon również rozpoczęła od beniaminków. Pokonała w Płocku Nielbę Wągrowiec, a we Wrocławiu wręcz zdemolowała tamtejszy Śląsk. Przed meczem z Azotami Puławy mówiło się, że ekipa, która w obecnym sezonie mierzy w jeden z medali, powinna stawić gospodarzom zacięty opór. Puławianie walczyli dzielnie, ale tylko przez 30 minut. Po zmianie stron gospodarze zdecydowanie dominowali, osiągając dość wyraźną przewagę. Roztrwonili część z niej, gdy w końcówce meczu nieco zlekceważyli swoich przeciwników.
MMTS nie jest faworytem meczu z Wisłą, ale należy przypuszczać, że zrobi wszystko, aby pokazać się z jak najlepszej strony. Tak jest zawsze, gdy płocczanie jadą do Kwidzyna. I to bez względu na to, kto jest trenerem i w jakim składzie występuje miejscowa ekipa. Niewykluczone, że podobnie będzie również tym razem, a płocka ekipa zostanie zmuszona do maksymalnego wysiłku aż do końcowej syreny. Taki rozwój wydarzeń mógłby być dla Wisły bardziej interesujący w kontekście sobotniej batalii w Lidze Mistrzów. Bo płocczanom nie trzeba kolejnego sparingu, ale
solidnego przetarcia.
Zarówno w Kwidzynie, jak i w sobotnim spotkaniu z Besiktasem Wisła będzie zmuszona do radzenia sobie bez Mariusza Jurkiewicza. Jeden z liderów płockiego zespołu doznał w spotkaniu z Azotami Puławy kontuzji więzadeł stabilizujących łokieć i mięśni obsługujących rękę oraz nadgarstek. Zdaniem klubowego lekarza doktora Marka Więcka oznacza to od trzech do sześciu tygodni rozbratu „Kaczki” ze sportem. Prezes Robert Raczkowski zapewnia jednak, że pozostali zawodnicy są gotowi do walki na pełnych obrotach, więc brak Mariusza Jurkiewicza nie powinien być zbyt mocno odczuwalny.