Prokuratura Rejonowa w Płocku ponownie umorzyła śledztwo w sprawie wypadku samolotu Jak-52, w którym na odbywających się w czerwcu pokazach lotniczych, zginął 58-letni pilot z Niemiec Ralf Buresch. Powodem umorzenia, jak poprzednio, jest brak znamion czynu zabronionego.
Śledztwo umorzono po raz pierwszy we wrześniu, ale jeszcze przed uprawomocnieniem się tej decyzji podjęto je na nowo, uznając, iż potrzebne jest przeprowadzenie dodatkowych czynności, w tym np. zbadanie czy zdarzenie, podczas którego pilotowany przez Ralfa Burescha Jak-52 rozbił się na Wiśle, wypełniało znamiona sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy. Jak poinformował w poniedziałek prokurator rejonowy w Płocku Norbert Pęcherzewski, ustalenia podjętego na nowo postępowania nie zmieniły pierwotnej oceny, iż nikt inny poza pilotem w żaden sposób nie przyczynił się do zaistnienia wypadku.
– Powtórne umorzenie śledztwa wynika – jak poprzednio – z braku znamion czynu zabronionego, ale tym razem obejmuje nie jedną, a trzy kwalifikacje – powiedział PAP prokurator Pęcherzewski. Dodał, że decyzja o umorzeniu podjętego na nowo postępowania jest nieprawomocna i po przetłumaczeniu wraz z uzasadnieniem na jęz. niemiecki zostanie przesłana wdowie po pilocie Ralfie Bureschu, której przysługiwać będzie prawo do złożenia ewentualnego zażalenia.
– Powodem podjęcia śledztwa na nowo, pomimo jego pierwotnego umorzenia, była potrzeba dokonania jeszcze innej, dodatkowej oceny prawnej zdarzenia – zaznaczył prokurator Pęcherzewski. Przypomniał, iż umorzone wcześniej postępowanie, dotyczyło spowodowania wypadku w ruchu lotniczym ze skutkiem śmiertelnym. Jak wyjaśnił, w podjętym na nowo śledztwie chodziło m.in. o ustalenie, czy nie doszło do sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym oraz czy istniało dla innych osób bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
– Nie zmieniła się pierwotna ocena prawna zdarzenia, to znaczy, że nikt inny poza pilotem w żaden sposób nie przyczynił się do jego zaistnienia. Ustalono ponadto, że zdarzenie nie wypełnia znamion katastrofy, gdyż nikt inny poza pilotem nie poniósł śmierci. Nikt postronny nie został też poszkodowany. Nie stwierdzono jednocześnie niedociągnięć po stronie organizatorów pokazów lotniczych, które pozwalałyby na rozważanie ich odpowiedzialności za narażenie kogokolwiek na niebezpieczeństwo utraty życia czy zdrowia – podkreślił prokurator Pęcherzewski.
Przypomnijmy. Do wypadku Jaka-52 doszło w połowie czerwca w Płocku podczas inauguracji 7. Pikniku Lotniczego. 58-letni Niemiec Ralf Buresch, wykonując akrobacje pilotowanym przez siebie samolotem, wprowadził maszynę w korkociąg – chwilę później maszyna uderzyła w wodę tuż przy lewym brzegu Wisły. Pilot zginął na miejscu.
7. Piknik Lotniczy w Płocku rozpoczął się w sobotę, 15 czerwca, rano i miał trwać dwa dni. Jego organizatorem, po kilku latach przerwy, był ponownie Aeroklub Ziemi Mazowieckiej. Po wypadku Jaka-52 płockie pokazy lotnicze wstrzymano – po kilku godzinach zdecydowano o ich kontynuowaniu w niedzielę. Ostatecznie jednak Urząd Lotnictwa Cywilnego zdecydował o przerwaniu imprezy.
Był to drugi wypadek podczas Pikniku Lotniczego w Płocku. W 2011 r., podczas 5. edycji imprezy, na Wiśle rozbił się samolot akrobacyjny Christen Eagle II N54CE pilotowany przez kpt. Marka Szufę – pilot zginął na miejscu. Prokuratura także umorzyła śledztwo dotyczące tego wypadku, ustalając, że bezpośrednią przyczyną był błąd pilota. Nie stwierdzono wtedy błędów w organizacji i zabezpieczeniu lotów.
Źródło: PAP.
Fot: Piotr Augustyniak i Marek Michalski.