W meczu szóstej z siódmą drużyną grupy A EHF Velux Ligi Mistrzów, czyli bezpośrednim spotkaniu wicemistrzów Niemiec oraz Polski, obyło się bez niespodzianki i to zespół prowadzony przez Ljubomira Vranjesa po raz pierwszy w tym sezonie Champions League wygrał we własnej hali. Początkowo… nic tego jednak nie zapowiadało.
Do środowego pojedynku oba zespoły podchodziły po konfrontacjach z tymi samymi rywalami: FC Barceloną Lassa, Paris Saint-Germain Handball, Telekom Veszprem oraz Bjerringbro-Silkeborg. Po czterech kolejkach w lepszym położeniu znajdowali się zawodnicy SG Flensburg-Handewitt, który tak samo jak Orlen Wisła Płock zremisowali u siebie z Veszprem, ale w przeciwieństwie do płocczan pokonali na wyjeździe Silkeborg.
Kibice, którzy oglądali niedzielny mecz z Duńczykami, na początku środowego widowiska na pewno przecierali oczy ze zdziwienia. Po dziesięciu minutach gospodarze nie wiedzieli zbytnio, co się dzieje na parkiecie. Nafciarze punktowali ich jak chcieli, nawet pomimo gry w osłabieniu i szybko zbudowali wysoką przewagę (7:1). Po tym wymarzonym początku płocczan Ljubomir Vranjes poprosił o czas, po którym jego podopieczni powoli zaczęli odrabiać stratę. W 13. minucie Dmitrij Żytnikow trafił na 8:3, lecz później goście… przez ponad dziesięć minut nie potrafili przebić się przez defensywę wicemistrzów Niemiec, a na domiar złego coraz lepiej w bramce Flensburga zaczął poczynać sobie doświadczony Mattias Andersson. Bramkową niemoc w 24. minucie przerwał więc Lovro Mihić (9:6). Po chwili wynik poprawił jeszcze Michał Daszek (10:6), ale do przerwy już tylko Rodrigo Corrales wyjmował piłkę z siatki (10:9).
Pościg miejscowych zakończył się zaledwie dwie minuty po wznowieniu gry. W 32. minucie szybką kontrę wykorzystał Hampus Wanne i gospodarze objęli pierwsze w tym meczu prowadzenie (11:10). Wiślacy zaś notowali wówczas drugi przestój w tym spotkaniu, a Anderssona pokonali dopiero w 37. minucie, dzięki mocnemu i precyzyjnemu rzutowi Miljana Pusicy (12:11). W kolejnych minutach to Wikingowie byli na nieznacznym plusie, choć na kwadrans przed końcem przyjezdnym udało się doprowadzić do remisu (15:15). Jednak już dziewięć minut później Thomas Mogensen trafił na 19:16 i… było praktycznie po wszystkim. Zawodnicy Piotra Przybeckiego walczyli, co prawda do ostatnich sekund, ale wicemistrzowie Niemiec nie dali sobie wydrzeć chociażby punktu.
SG Flensburg-Handewitt – Orlen Wisła Płock 22:20 (9:10)
SG Flensburg-Handewitt: Andersson, Møller – Djordjic, Eggert 1, Glandorf 1, Gottfridsson 3, Heinl, Horvat, Jakobsson 4, Mahe, Mogensen 4, Radivojevic, Svan 3, Toft Hansen 1, Wanne 5, Zachariassen.
Orlen Wisła Płock: Corrales, Morawski – Daszek 1, Toledo 5, Duarte, Maciej Gębala 2, Tomasz Gębala, Ghionea, Ivić, Kwiatkowski, Mihić 6, Pusica 1, Rocha, Tarabochia, Wiśniewski, Żytnikow 5.
Upomnienia (żółte kartki): Heinl, Mogensen – Maciej Gębala, Mihić.
Wykluczenia (2 minuty): Heinl (x2), Toft Hansen – Ghionea (x2), Żytnikow, Ivić (x2).
Fot. Dziennik Płocki