Janusz Radgowski, który na wózku inwalidzkim pokonuje trasę z Watykanu do Wadowic, nie mógł nie zwrócić uwagi miejscowych mediów. Napisała o nim jedna z włoskich gazet.
Po jedenastym etapie nasz maratończyk spotkał się z Brenadetą Grochowską, prezes Związku Polaków z Ceseny oraz jej synami Zakariaszem i Mario. I udał się z nimi na wspólny posiłek. –Mario jesteś super. Dziękuję za pomoc i ochronę – mówił Janusz po tym spotkaniu do jednego z braci Grochowskich. – Twój brat Zakary też jest super. Dziękuję za wybranie pizzy. Sosu pikantnego nigdy nie zapomnę
Etap dwunasty z Riccione Rimini do Ravenny liczył 55 kilometrów. Tuż przed startem kolejne niespodziewane, aczkolwiek miłe spotkanie. Tym razem z polskimi uczniami i trójką ich opiekunów – Ireną, Moniką i Krzysztofem. Oczywiście, cała grupa z wypiekami na twarzy słuchała o eskapadzie „Każdy ma swój Mount Everest” i o Klaudusi Kamińskiej. I każdy obiecał pomoc na miarę swoich możliwości. Janusz Radgowski odwdzięczył się pamiątkowymi plakatami z numerem konta Klaudii.
Kiedy Janusz ruszał na trasę, termometr pokazywał „zaledwie” 17 stopni. Później temperatura skoczyła do 26. Na szczęście w przetrwaniu pomagał specjalny sportowy strój. – Dziękuję firmie Vitesse za ubranie, które doskonale sprawdza się na trasie – mówił Janusz. – Szczególne słowa uznania należą się pani Gabrysi za dopasowanie stroju do moich potrzeb.
Trasa okazała się dość szybka. A chwilami nawet niebezpieczna. To była ostra jazda bez trzymanki. W końcu jednak udało się dotrzeć do mety. – Zmęczony jestem raczej ciepłem lejącym się z nieba, niż pracą rąk na drodze. Czuję się bardzo dobrze – mówił Janusz na mecie. Po czym zabrał się za posiłek konsumowany w cieniu biało-czerwonej flagi.