Zwłaszcza, gdy chodzi o chyba najbardziej medialne w tej części Mazowsza bocianie gniazdo na granicy Borowiczek Pieniek i Liszyna. To całkiem niedaleko miejsca, w którym kończy się Płock, a zaczyna gmina Słupno.
Bociany, jak to bociany – przyleciały w okolicach wiosny, a że rodzice postanowili odchować całą gromadkę i nie pozbywać się żadnego malucha, gniazdo szybko zaczęło pękać w szwach. Coraz okazalsze ptaki zaczęły a to wychylać głowy, a to rozprostowywać nogi, więc zaskoczeni nieco i zaciekawieni kierowcy hamowali, zatrzymywali auta na chodniku, robili zdjęcia.
Wysoko zadzierali głowy, liczyli. Już trzy ptaki budziły zaciekawienie, a tu nagle czwarty bociek stawał na nogi, za chwilę dziób zza niego wychylał piąty…
Po krótkiej sesji kierowcy zaskoczeni odjeżdżali, przeważnie nieświadomi, że lokatorów gniazda jest więcej.
Dopiero mieszkający w pobliżu państwo Sztejdurowie tłumaczą nam, że to przecież same młode, a są jeszcze rodzice. – Ich przez większość dnia nie ma, wracają zwykle dopiero późnym popołudniem – mówili. – A wtedy ptaków w gnieździe jest siedem!
Niespełna 2 proc. gniazd z pięcioma młodymi
Ważne liczby ze strony bocianopedia.pl:
- Bociany mogą znieść w okresie lęgowym do siedmiu jaj, jednak taka liczba zdarza się bardzo rzadko. Jeśli nawet uda im się ją osiągnąć, to zazwyczaj pisklęta nie dożywają dorosłości. Bociani rodzice zdając sobie sprawę z tego, że nie będą w stanie wykarmić tak dużej liczby piskląt, wyrzucają je z gniazda. (Monika PTTP „pro Natura”)
- Warto przybliżyć model bocianiej rodziny za pomocą statystyki. Badania prowadzone na Śląsku wykazały, że najwięcej młodych wychowują pary mające zniesienia składające się z 5 jaj – średnio 3,14 młodego/lęg, pary z 6 jajami wychowują średnio 3 młode, a pary z 4 jajami tylko 2,55. W Wielkopolsce analizowano 9200 udanych lęgów i gniazda z jednym młodym stanowiły około 8 proc., z dwoma – 37 proc., z trzema – 38 proc., z czterema – 15 proc., a z pięcioma niespełna 2 proc. (Z. Jakubiec)
Prawdziwe bocianie zagłębie
Gniazdo w Liszynie jest od jakichś dwóch dekad. Wiosną 2005 r. tak pisała o jego mieszkańcach płocka „Wyborcza”: „W czerwonych chodzi kozaczkach i w czarno-białym kaftanie. Kiedy go spotkasz na łące, znak to, że wiosna nastanie. Kto zacz? Bociek. Pierwsze sztuki przyleciały właśnie na Mazowsze. Z niezwykłego sąsiedztwa może się już cieszyć Jan Więcek z Liszyna”.
Na granicy z Borowiczkami Pieńkami mieszkał od wojny – urodził się w 1940 r.
– O tak, bociany były dużo później. Dopiero kilkanaście lat temu. Żeby im dogodzić, niedawno energetycy zamontowali specjalną platformę – opowiadał dziennikarzom pan Jan. Dodawał, że do gniazda raczej nie przylatują te same ptaki.
Minęły trzy lata i dziennikarze wrócili do Liszyna, bo tam znów bociany przyleciały jako forpoczta wiosny. – Tu mieszkają spokojni, mili ludzie, ptaki czują, że nie grozi im żadne niebezpieczeństwo, więc się chętnie osiedlają, nieważne, czy na drzewie, czy na słupie energetycznym – usłyszeli. – Poza tym mają w pobliżu Wisłę, to dla nich raj, prawdziwe bocianie zagłębie.
Nowa platforma od energetyków
Głośno zrobiło się znów o bocianim lokum przed trzema laty.
Przyszła wiosna, a „Tygodnik Płocki” donosił: „Niedaleko od Płocka, jadąc w kierunku Słupna, za Borowiczkami, było na granicy Borowiczki Pieńki – Liszyno piękne, bocianie gniazdo. Od wielu tygodni gniazda nie ma, a konstrukcja nośna, specjalnie do tego gniazda wykonana, jest skrzywiona o 45 stopni. Pani mieszkająca w pobliżu gniazda powiedziała naszemu czytelnikowi, że stało się tak po tym, jak przy gnieździe byli pracownicy Zakładu Energetycznego i tak to zostawili”.
Rozmówca „TP” przypominał: – Tyle długich lat te wielkie ptaszyska miały swój dom. Teraz ktoś to zepsuł i od lutego nie ma zamiaru naprawić, a dodam i podkreślam, że bociany nawet już dzisiaj mogą akurat tutaj przylecieć i widząc brak gniazda, w tym roku ich tu może nie być.
„Jak pomóc bocianom?” pytała dziennikarka, a po jakimś czasie pod tekstem dobrym newsem podzieliła się internautka: „Gniazdo wróciło w ubiegłym tygodniu, a dziś pojawił się już nawet pierwszy lokator!”. Ze szczegółami informowała o tym gmina Słupno – czytajcie:
***
Powróćmy do 2024 r. Od chwili, gdy zrobiliśmy zdjęcia w Liszynie, minęło już nieco czasu. Młode bociany jeszcze podrosły, odważyły się wylecieć z gniazda, opuszczają je coraz częściej w poszukiwaniu pożywienia. Trzeba więc trochę szczęścia, by zastać je w komplecie. Ale najwyraźniej nie odleciały jeszcze z Polski – w sobotę pojedyncze sztuki znów można było zobaczyć w gnieździe.