Szczęście było blisko

Wisła zagrała w Kielcach bez trzech podstawowych zawodników, ale była wyjątkowo blisko sprawienia niespodzianki. Niestety, i tym razem lepsi okazali się aktualni mistrzowie Polski.

Trener Manolo Cadenas nie mógł skorzystać z Milana Pusicy, Adama Wiśniewskiego i Tiago Rochy. O ile wszyscy zdążyli „przyzwyczaić się” do absencji dwóch pierwszych, to portugalski kołowy wypadł ze składu po meczu z Wybrzeżem w Gdańsku, gdzie złamał sobie kość śródręcza. Tymczasem kielczanie po meczach, w których grywali w dziesięcioosobowym zestawieniu, tym razem dysponowali kompletem 16 graczy.

Wisła nic sobie jednak nie robiła z kadrowych kłopotów, od pierwszych minut meczu rzucając się na swoich rywali. Defensywa nafciarzy w pierwszej fazie meczu funkcjonowała niemal bezbłędnie. Świetnie w bramce spisywał się też Rodrigo Corrales. Kielczanie przez pierwszych 11 minut gry zdołali zdobyć tylko jednego gola. Płocczanie w tym czasie zapisali na swoim koncie cztery oczka. Gdyby Michał Daszek i Alexander Tioumentsev nie podparli swoich rzutów, dorobek Wisły byłby jeszcze bardziej efektowny.

W 14. minucie trener Manolo Cadenas zdecydował się desygnować do gry w obronie Mateusza Piechowskiego. Liczący 208 centymetrów wzrostu wychowanek Wisły chwilę później bez ceregieli powalił na ziemię Michała Jureckiego. Powędrował za to na ławkę kar, ale rozgrywający gospodarzy nie od razu zdołał dojść do siebie. Niestety, nie na wiele się to zdało, bo na parkiecie pojawił się Denis Buntić, który okazał się najsolidniejszym z kieleckich graczy w końcówce pierwszej połowy. To głównie dzięki niemu kielczanie odrobili swe straty. I chociaż na przerwę schodzili przegrywając 11:12, to ich sytuacja była dużo lepsza niż jeszcze kilka minut wcześniej.

Po zmianie stron trener Manolo Cadenas wpuścił na plac gry kolejnego młodego gracza. Ale pojawienie się w płockiej bramce Adama Morawskiego nie było aż tak zaskakujące, jak występ Mateusza Piechowskiego. „Loczek” zaczął od udanej interwencji przy rzucie Tomasza Rosińskiego, później obronił rzut karny wykonywany przez Ivana Cupicia. Kielczanie jednak powoli przejmowali kontrolę nad meczem. Gdy kwadrans przed końcem Piotr Chrapkowski uderzył w twarz Kamila Syprzaka, za co dostał czerwoną kartkę, wydawało się, że Wisła ma szansę na przełamanie kieleckiej klątwy.

Niestety, kilka minut później uraz wyeliminował z gry Mariusza Jurkiewicza, który nie zdobył w tym meczu wielu bramek, ale napędzał grę swojego zespołu. Brak „Kaczki” sprawił, że gra Wisły zaczęła się sypać, a rozgrywający podejmowali nie do końca przemyślane decyzje. Kielczanie odskoczyli na cztery bramki i stało się jasne, że nafciarze po raz kolejny przegrają w Hali Legionów.

Vive Tauron Kielce – Orlen Wisła Płock 30:27 (11:12)

Vive Tauron: Szmal, Sego – Jurecki 1, Tkaczyk, Chrapkowski 3, Aginagalde 5, Bielecki 3, Strlek 2, Musa, Cupic 5, Jachlewski, Buntic 7, Zorman 1, Reichmann 1, Rosiński 2

Orlen Wisła: Corrales, Wichary, Morawski – Kwiatkowski, Daszek 6, Tioumentsev 3, Jurkiewicz 1, Syprzak 5, Zelenovic 2, Nikcevic 2, Piechowski, Racotea 4, Montoro 2, Ghionea 2