Bezręki Jezus znaleziony na śmietniku. Niezwykła historia i przesłanie ukryte pomiędzy starymi zdjęciami rodziny Milke [FOTO]

Zgodnie z obietnicą najstarsze zdjęcie odnalezione. Oto i rodzinna historia, którą zdecydowałem się podzielić w ramach akcji „Mój rok z Bronkiem”, którą realizuje Książnica Płocka im. Władysława Broniewskiego – zaciekawił nas post w mediach społecznościowych autorstwa Tadeusz Milke, dyrektora Harcerskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Dzieci Płocka” im. Druha Wacława Milke. Wpis dodatkowo wypełniły stare fotografie, które fascynują nas od lat. Okazało się, że historia opisana przez szefa „Dzieci Płocka” ma niezwykle przesłanie…

Wpis prezentujemy w całości:

„Najstarsze zdjęcie w moim rodzinnym albumie zostało wykonane na początku XX wieku i przedstawia mojego pradziadka, czyli ojca dziadka Wacława. Zdjęcie to jest jedynym zachowanym wizerunkiem pradziadka Ignacego. Zrobione zostało w trakcie pracy z zakładzie szewskim. Wizyta fotografa w niewielkim wyszogrodzkim zakładzie rzemieślniczym musiała być wówczas znaczącym wydarzeniem. Miałem to szczęście, często wspólnie z dziadkiem Wackiem, pochylać się nad rodzinnymi fotografiami i słuchać jego wspomnień. Sam stracił ojca mając 14 lat, gdyż pradziadek Ignacy zmarł w wyniku powikłań gruźlicy, której nabawił się na froncie podczas I wojny światowej.

Osierocił czterech synów, których wychowaniem zajęła się dzielna kobieta – prababcia Rozalia. Za życia dziadka Wacka regularnie odwiedzaliśmy ich grób w Wyszogrodzie. W ubiegłym roku po letnich nawałnicach otrzymałem telefon, iż na skutek upadku drzewa nagrobek uległ zniszczeniu. Kiedy pojechałem na wyszogrodzki cmentarz faktycznie okazało się, że potężne drzewo całkowicie zdruzgotało grób.

Pośród porozbijanych kamieni dostrzegłem figurę Chrystusa, który na skutek uderzenia pnia stracił ramiona i oderwał się od krzyża. Podniosłem figurę i przypomniałem sobie pewne wydarzenie z połowy lat 90-tych. W Muzeum Diecezjalnym w Płocku organizowano wówczas wystawę dotyczącą Krzyża. Jej pierwotnym pomysłodawcą był były więzień obozów koncentracyjnych ks. Lech Grabowski, który niestety nie dożył jej realizacji. Na wystawie obok krzyży z obozu Gusen, krucyfiksów z chleba i innych świadectw martyrologii narodu polskiego była figura Chrystusa bez rąk, którą ktoś znalazł w śmietniku przy ul. Krótkiej, gdzie mieszkał dziadek. Pamiętam, iż mówił, że ta wyjęta spośród śmieci figura zdawała się wołać „Daj mi swe ręce” i przywołała wspomnienia tak nieoczywistego dobra jakiego doświadczył w najtrudniejszych chwilach swojego życia – zarówno w obozie koncentracyjnym jak i podczas powojennego pobytu we Francji.

Wraz z kuratorem wystawy postanowili żeby znaleziony w śmietniku Chrystus i hasło „Daj mi swe ręce” stały się mottem przewodnim wystawy, w którą dziadek bardzo się zaangażował i często podczas spotkań z młodzieżą opowiadał historie, jakie ukryte były w prezentowanych przedmiotach. „Niepotrzebny” komuś Chrystus stał się kanwą do opowieści o braterstwie, solidaryzmie, altruizmie, sile i człowieczeństwie. Młodzi ludzie słuchali i myślę, że dla wielu było to ważna lekcja.

Wracając do ubiegłorocznych wydarzeń, postanowiłem zachować uszkodzoną figurę, którą schowałem w samochodowym schowku. Grób w nieco skromniejszej formie został odbudowany, a bezręki Chrystus towarzyszył mi przez niemal rok – podróżując, jako niemy towarzysz wszelkich wyjazdów. Niedawno poproszony zostałem o wypożyczenie artefaktów związanych z dziadkiem na przygotowywaną wystawę muzealną. Uświadomiłem sobie, że wypowiadane przed ćwierćwieczem słowa, stały się dziś niezwykle aktualne, a umiejętność podania dłoni i niesienia pomocy staje się wyzwaniem i egzaminem dla obecnego pokolenia Polaków. Tym sposobem Chrystus z grobu szewca Ignacego trafił na muzealną wystawę.”

 

Fot. Archiwum prywatne Tadeusza Milke.