Andrzej Nowakowski: Mój pierwszy raz…

– To był mój pierwszy raz – jakże często podczas rozmowy słyszymy takie sformułowanie. Większość wspomnień, które w sobie nosimy, to właśnie wydarzenia związane z „pierwszym razem”. Czasami chcemy podkreślić, że ten pierwszy raz był błędem, którego nigdy już nie popełnimy. Innym razem uznajemy, że właśnie ten pierwszy raz pobudził nas do działania. Skoro pierwszy raz się udał, następny będzie jeszcze lepszy.

Często z tym wydarzeniem wiąże się wesoła historia. Chociaż nie zawsze. Ale sami przyznacie, że pierwszy raz zdarza się raz i zapada głęboko w pamięć. Z pytaniem o „mój pierwszy raz” postanowiliśmy zwrócić się do znanych, cenionych i lubianych płocczan, inicjując tym samym nasz nowy cykl. Zapraszamy do lektury.

Jesteście ciekawi gdzie i z kim na pierwsze wagary wybrał się prezydent Andrzej Nowakowski? Jakie ma wspomnienia ze swojej pierwszej pracy? Może od razu był prezydentem, a może…były to trudne studenckie początki? O tym wszystkim i nie tylko, dowiecie się z naszej rozmowy z włodarzem naszego miasta.

Asfaltowe… wagary

Okazuje się, że prezydent w szkole problemów raczej nie sprawiał, chociaż był dzieckiem pełnym energii i zawsze miał mnóstwo rzeczy do zrobienia i obgadania z kolegami. Za to też dostał pierwszą uwagę w dzienniczku uczniowskim. – Dokładnie nie pamiętam ale właśnie za to gadanie z kolegami na lekcjach nauczyciele mieli do mnie najwięcej pretensji – wyznaje w rozmowie. – A wiadomo, że przerwy dla nas były za krótkie, żeby w tym czasie zdążyć omówić wszystkie sprawy takie jak umówienie się na grę w piłkę po lekcjach czy grę w kapsle – wspomina z uśmiechem.

Skoro jesteśmy przy szkole, to pytamy bohatera o jego pierwsze wagary. – Wyszły zupełnie niechcący – śmieje się pan Andrzej. – Szedłem do szkoły razem z kolegą, chyba to było w drugiej klasie podstawówki, i akurat na jednej z ulic wylewali asfalt. Chcieliśmy tylko chwilę popatrzeć, ale tak nas to wciągnęło, że całkiem zapomnieliśmy o szkole. A potem zrobiło się późno, minęła już pierwsza lekcja i połowę drugiej, więc baliśmy się już iść do szkoły. No i przeczekaliśmy gdzieś na osiedlu do końca zajęć. Sprawa się wydała podczas wywiadówki i miałem za to niezłą burę – opowiada prezydent.

Samodzielnie w…pryzmę piasku

Jak wszyscy wiemy Andrzej Nowakowski ma pasję, zatem nie mogło zabraknąć w naszej rozmowie pytania związanego z nią. Jak skończyła się pierwsza przejażdżka rowerem? Małego Andrzeja jazdy na rowerze uczył tata. Większość z nas zna ten widok, jak do roweru rodzice bądź starsze rodzeństwo przyczepiało gruby kij. Do dziś w wielu z nas wywołuje to uśmiech, nie inaczej u prezydenta Płocka. – Do roweru przyczepiony był gruby kij i tata biegł za mną, a ja próbowałem utrzymać równowagę. Wiedziałem, że nic mi się nie stanie, bo mam taką asekurację, więc coraz śmielej naciskałem na pedały. Tata widząc, że już nieźle sobie daję radę, puścił kij, a ja pojechałem sam. W pewnej chwili obejrzałem się za siebie i… wylądowałem na pryzmie piachu. Od tego momentu już jeździłem samodzielnie – opowiada, przywołując dziecięce wspomnienia.

W naszej rozmowie przychodzi czas na dorosłość. Czasy kiedy trzeba było zacząć pierwszą pracę. – Pierwsze zawodowe obowiązki podjąłem będąc na studiach. Na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika studiowałem filologię polską. Wiadomo, że młodzi ludzie mają mnóstwo wydatków, więc nie chcąc obciążać nadmiernie domowego budżetu, postanowiłem zarabiać na swoje potrzeby. Pracowałem w wydawnictwie uczelni, gdzie zajmowałem się pakowaniem książek do wysyłki, także uczestniczyłem w imprezach wystawienniczych. To zajęcie dawało mi poczucie niezależności finansowej, ale też zdobywałem pierwsze doświadczenia zawodowe, uczyłem się dyscypliny i dobrej organizacji czasu, aby pogodzić naukę z pracą – tłumaczy pan Andrzej.

Marzenie wprost z…gabinetu

W końcu Andrzej Nowakowski zostaje prezydentem Płocka. Poprosiliśmy aby powiedział jaka była jego pierwsza myśl, kiedy wszedł do gabinetu prezydenta miasta Płocka po zaprzysiężeniu…- Przede mną mnóstwo pracy, ale wiem, co chcę zrobić dla miasta i jego mieszkańców – usłyszeliśmy w odpowiedzi. – Myślę, że przez pięć lat, kiedy jestem prezydentem Płocka, bardzo dużo udało się osiągnąć. Wystarczy zobaczyć jak wyglądają w mieście drogi, w tym pierwszy etap obwodnicy, nowe przedszkola, nowoczesne warsztaty szkolne, hale sportowe, wiadukt i mnóstwo innych przedsięwzięć, które sprawiają, że Płock się rozwija, a mieszkańcom żyje się w nim coraz wygodniej – dodał prezydent.

Pomimo wielu obowiązków pan Andrzej ma marzenie, oczywiście jest to coś czego dotąd nie robił i byłby to jego pierwszy raz. – Lubię jeździć na rowerze i marzy mi się wyprawa na dwóch kółkach po Skandynawii. Niestety na taką eskapadę trzeba mieć dużo czasu, więc to marzenie na realizację pewnie będzie musiało jeszcze poczekać – wyznaje rozmarzonym głosem.

Narysowany prezent…

Ponieważ zbliżają się święta Bożego Narodzenia, nawiązaliśmy w naszej rozmowie z prezydentem do magii tego szczególnego czasu. Nasz rozmówca opowiedział o swoim pierwszym gwiazdowym prezencie. – Nie pamiętam pierwszego prezentu, bo wtedy byłem bardzo małym dzieckiem, ale pamiętam ten, który dostałem w wieku chyba pięciu lat. Bardzo marzyłem o kolejce elektrycznej. Narysowałem list do Mikołaja i mocno starałem się być grzeczny, żeby tylko Mikołaj spełnił moją prośbę. Zanim zasiedliśmy do wieczerzy wigilijnej wszyscy szliśmy zobaczyć, czy już świeci pierwsza gwiazdka i wtedy ktoś z dorosłych wkładał prezenty pod choinkę. Mogliśmy je otworzyć oczywiście dopiero po połamaniu się opłatkiem i wspólnym posiłku. Moja radość była ogromna, gdy po rozpakowaniu kolorowego pudła zobaczyłem piękną ciuchcię z wagonikami i torami. Bardzo długo to była moja ulubiona zabawka, której nie zdetronizowały nawet kolejne gwiazdkowe prezenty – wspomina prezydent.

Dziękując za wywiad życzymy prezydentowi Andrzejowi Nowakowskiemu aby jego podróż po Skandynawii była najpiękniejszą, o której będzie opowiadał swoim wnukom…

 

Fot. Archiwum prywatne Andrzeja Nowakowskiego.