Co jest prawdą, a co nie?

Czy staraliście się kiedyś opowiedzieć bardzo dobry film? Nie da się prawda? Podobnie dzieje się z fotografią. Jeżeli jest bardzo dobra, nie da się znaleźć odpowiednich słów aby ją opisać. A w przypadku, kiedy jedną fotografię stworzyło dwóch świetnych artystów, jest to praktycznie nie możliwe.

Zdjęć powstało dwadzieścia. Jerzy Wernik jest autorem fotografii, które można nazwać „wyjściowymi”, a Jan Drzewiecki dołożył do każdej z nich jakiś element, mniejszy lub większy. I w ten oto niecodzienny sposób powstała wystawa pn. „Metamorfozy”. – Wyjątkowość wystawy polega na tym, że w świecie, w który panuje wszechobecna destrukcja, ktoś tworzy coś tak konstruktywnego – mówił podczas otwarcia były prezes Płockiego Towarzystwa Fotograficznego, Artur Kras.

Ale od początku. – Zaczęło się od zdjęcia z „autostradą”. [zdjęcie małego fragmentu krawężnika, przy którym widać zmarznięte chwasty- przyp. red.] Zobaczyłem tam drogę i pod niewiedzą Jurka, wstawiłem tam auto i dziewczynę. I olśniło mnie. Byłem pełen podziwu, że można stworzyć coś zupełnie innego – mówił nam Jan Drzewiecki, znany płocki fotograf. Dalej dowodził, że zdjęcia z wystawy są dowodem na to, że można oddziaływać na ludzki mózg w ten sposób, że nie zawsze jest prawdą to co widzimy.

Jan Drzewiecki na początek zmienił dwa zdjęcia, pokazał je Jerzemu Wernikowi. – Powiedziałem, Janku to nie są moje zdjęcia, to nie ja je zrobiłem – opowiadał fotograf. Tak oto powstał pomysł aby razem stworzyć wystawę.

Jerzy Wernik, to artysta szczególny. Jest detalistą i kolorystą. Fotograf jest osadzony w makro fotografii i jest to jego atut. Dostrzega świat, a właściwie jego fragmenty, które praktycznie każdy omija i nie widzi w tym nic szczególnego. Na zdjęciach Wernika, głównym bohaterem staje się uschnięty liść, kawałek kamienia, zmarznięta kałuża czy odrobina ziemi, która wynurza się spod topniejącego śniegu. Ten ostatni motyw stał się inspiracją dla Drzewieckiego, aby stworzyć zdjęcie, które na wystawie wzbudziło największe zainteresowanie. – Dołożyłem tam jedynie samolot – zdradza nam artysta. A to, że każdy widział tam wyspę, nad którą samolot przelatuje, to już właśnie kwestia tego co zrobił ze zdjęciem mózg potencjalnego widza. I sporo jest na wystawie takich zdjęć, które nasz umysł przetwarza w coś zupełnie innego, niż sugerują artyści.

– Wystawa jest niesamowita, to zupełnie coś innego niż to co oglądałem do tej pory. A bywam w takich miejscach bardzo często. Fotografia mnie fascynuje. O wernisażu dowiedziałem się z Internetu. Nie żałuję, że przyjechałem bo jestem pełen podziwu dla obydwu artystów – tłumaczył nam Artur Jasiński, który na wernisaż przyjechał aż z Niemiec.

Dodamy tylko, że zanim nastąpiło uroczyste otwarcie wystawy, sala koncertowa SDK zamieniła się na chwilę w salę kinową. Na ekranie widzowie mogli obejrzeć dwie diaporamy, autorstwa Jana Drzewieckiego. Pierwsza z nich zatytułowana „Dwie doby z Podlasia”, zdobyła międzynarodową nagrodę w konkursie diaporam. Druga, która zachwyciła publiczność to „Złota Milonga”. Obydwaj artyści są członkami Płockiego Towarzystwa Fotograficznego, które zorganizowało całe wydarzenie.

Pozostaje nam jedynie zaprosić tych, którzy jeszcze wystawy nie obejrzeli, aby wybrali się do Spółdzielczego Domu Kultury PSML-W, w Płocku przy ulicy Krzywoustego 3. Fotografie można oglądać do 30 października. Wstęp jest bezpłatny.

LR.

Fot. Tomasz Załęski.