Dziennik Płocki. Powrót do tradycji. Witamy!

 

– Rozpoczynamy dziś wydawnictwo „Dziennika Płockiego”, nagleni potrzebą obrony i propagandy haseł jedności i łączności wszystkich warstw na gruncie chrześcijańskim i narodowym. Haseł, które były dotąd wiarą najzdrowszych odłamów narodu naszego.
Powstajemy w warunkach specjalnych. Nie my narzucamy się z pismem naszym czytelnikom, lecz na odwrót – rozpoczynamy wydawnictwo z woli szerokich rzesz czytelników narodowo myślących, które chciały mieć swój własny organ codzienny w Płocku. Jesteśmy wyrazem ich myśli, ich wiary, ich pragnień, ich woli.

 

 

Ze słowami: Bóg i Ojczyzna idziemy na szerokie równiny mazowieckie głosić miłość do kraju, walcząc ze zdradą, przekupstwem i rządzącą demagogją karjerowiczów, żyjących i tuczących się kosztem dobra narodowego, sprzedających, w mękach wskrzeszoną Ojczyznę, na dno grożącej jej przepaści.
Wszystkie warstwy narodowe, należycie spełniające swój obowiązek wobec kraju jednakowo są miłe i drogie.
Nie wybranej i jakiejkolwiek klasie służyć chcemy, lecz narodowi jako takiemu. (…)
Nie mamy ani warunków, ani możliwości, ani pretensji do stworzenia na gruncie płockim „Times’a” lub Matin’a”, ale żywimy zamiar prowadzenia uczciwego, narodowego i szczerze demokratycznego, Kościołowi posłusznego, wzorowego dziennika prowincjonalnego. Z tą wiarą podnosimy nasz sztandar wydawniczy….

Taką oto deklaracją zaczynał się pierwszy tekst w Dzienniku Płockim. Może wydawać się dziś dziwny, ale przecież gazeta ta powstała przed wyborami. Sięgamy po ten tytuł nie po to jednak, by ożywiać idee narodowe. Nie będziemy „pismem katolickim i narodowym”. Sięgamy po ten tytuł, by wskrzesić tradycję płockiej, codziennej, lokalnej gazety – codziennego serwisu informacyjnego.

Popatrzmy na pierwszą stronę Dziennika Płockiego, którego pierwszy numer ukazał się 28 października 1922 roku. Obok deklaracji programowej czytamy dalej:

Płock wobec nowego Sejmu.

Płock powinien być miastem uniwersyteckiem, wojewódzkiem i przemysłowem.

Z grodu zawsze wojewódzkiego, następnie gubernialnanego Płock zszedł do roli małoznaczącego miasta powiatowego, skąd stopniowo zabierano centralne urzędy skarbowe, asekuracyjne i.t.d. (…)

Na rozwoju Płocka, na jego podniesieniu, na dźwignięciu na stanowisko, nie mówmy Poznania lub Krakowa, ale choćby tylko Lublina,

Kalisza zależy tymczasem nietylko samym  płocczanom, ale i bardziej zamożnej w glebę okolicy naszej, powiem więcej – sąsiednim nawet powiatom.

Płock powinien być w znaczeniu administracyjnym miastem wojewódzkiem, w ekonomicznym – ośrodkiem wielkiego przemysłu rolnego, kulturalnem – miastem uniwersyteckiem! Tak! Miastem uniwersyteckiem!

Wierzyc sie nie chce.
Trwająca od kilku lat dyskusja na temat stworzenia w Płocku uniwersytetu, która z taka siłą eksplodowała po raz kolejny przed kilkoma miesiącami na łamach współczesnej Rady Miasta w rzeczywistości trwa …od 90 lat! Na początku ubiegłego wieku płocczanie widzieli swój uniwersytet we współczesnym opactwie pobenedyktyńskim.

Dziennik Płocki, który ukazywał się od 1922 do 1935 roku był początkowo pismem narodowym i katolickim. Z czasem podkreślał, że jest bezpartyjnym organem politycznym i gospodarczym. Pisał o… budowie kolei do Płocka i planach zakończenia tej rewolucji komunikacyjnej budową dworca na Radziwiu (Kolej to niedościgłe zdawałoby się marzenie ojców naszych i dziadów staje się faktem i w najbliższym czasie usłyszymy rozkoszny dla naszego ucha świst lokomotywy – pisał). A potem DP donosił o planach budowy nowego mostu i przedłużenia kolei. Czy dziś prasa nie zajmuje się planami budowy kolei z Modlina do Płocka – okna na świat dla miasta?
DP pisał o problemach przemysłowych miasta; czy dziś naszej uwagi nie przyciągają newsy z Płockiego Parku Przemysłowo-Technologicznego?
Na łamach DP przeczytać można było o rozwoju turystyki w mieście, o przyciąganiu turystów na ten Wawel Mazowsza, czy o plakacie reklamowym miasta – afiszu turystycznym, “nad wykonaniem którego pracują różni artyści”.
Czy w takim razie hasło Płock – wrażeń moc i najróżniejsze inne hasła promocyjne nie miały swoich protoplastów przed wojną?
Sięgnąć po lekturę Dziennika Płockiego – codziennej gazety z dwudziestolecia międzywojennego – oznacza przekonać się, że miasto żyło zadziwiająco podobnymi problemami jak współczesny Płock. A może właśnie trzeba to ująć inaczej: współczesny Płock nie zmienia się mimo upływu lat. Dotychczas brakowało w nim jednak jednego elementu, który także stanowił o jego klimacie i uroku.

Nagleni tą potrzebą powrotu do tradycji, zaczynamy dziś wydawnictwo „Dziennika Płockiego” – reaktywujemy przedwojenny tytuł w nowej szacie, formie i technologii. Czasy się zmieniły, problemy płocczan – nie. Chcemy być wyrazicielem myśli wszystkich mieszkańców, ich wiary, ich pragnień, ich woli.