Totalny siatkarski koszmar

100_2577100_2584WP_20140628_16_49_51_Pro

Młodzi płocczanie działający w Fundacji DKMS postanowili wykorzystać mecze Ligi Europejskiej do poszukiwania potencjalnych dawców szpiku kostnego. Trudno byłoby powiedzieć, że ich akcja zakończyła się spektakularnym sukcesem. Podobnie zresztą stało się w przypadku zapowiadanej wcześniej akcji zbiórki pieniędzy dla ciężko chorej Klaudii Kamińskiej. Można zastanawiać się, czy przy większej widowni obie akcje przyniosłyby większe efekty. Niestety, nie ma szans, aby to sprawdzić.
Spektakularna klapa frekwencyjna nie wynika, bynajmniej, z konkurencji, jaką dla organizatorów płockich meczów Ligi Europejskiej stanowił rozgrywany w Brazylii Mundial. – Panie redaktorze, proszę koniecznie napisać, że ceny biletów były stanowczo za wysokie – powiedział mi jeden z kibiców. – Nie każdego stać, aby zapłacić 100 złotych za dwa mecze. Koszty wejściówek były zupełnie nieadekwatne do rangi i sportowego poziomu tego wydarzenia.
Podsumowując wydarzenia na parkiecie, należałoby powiedzieć krótko, że emocji było równie mało, co kibiców. Co ciekawe, dużo lepiej zaprezentowała się męska reprezentacja Polski U-23. A kobiety totalnie rozczarowały.
Młodzi podopieczni trenera Andrzeja Kowala walczyli z dużo bardziej od siebie doświadczonymi Rumunami. Rywale nie ukrywają, że ich celem jest finałowy turniej LE. Po trzech kolejkach w „polskiej” grupie zajmowali drugie miejsce, tracąc tylko jeden punkt do reprezentacji Grecji. Nic więc dziwnego, że nasi rywale bardzo liczyli na wywiezienie z Płocka kompletu punktów. Wiadomo jednak, że na pewno swego celu nie osiągną.
Polacy rozpoczęli nieźle, narzucając przeciwnikom swoje warunki gry. Prowadzili różnicą kilku punktów jeszcze po drugiej przerwie technicznej. Niestety, końcówka należała do gości, którzy wykazali się większą dojrzałością taktyczną i psychiczną, dzięki czemu mogli cieszyć się z wygrania seta.
Druga odsłona od początku układała się pod dyktando Rumunów, którzy szybko wypracowali sobie dość wyraźną przewagę. Wydawało się więc, że szykuje się szybki koniec nie tylko drugiej partii, ale i całego meczu. Tymczasem przy stanie 16:21 goście nagle stanęli, tracąc kolejno sześć punktów. Widząc, że wygrana zaczyna wymykać się im z rąk, Rumuni zmobilizowali się maksymalnie. Dzięki temu garstka kibiców mogła podziwiać dramatyczną końcówkę rozgrywaną na przewagi, w której ostatecznie lepsi okazali się biało-czerwoni.
Trzeci set właściwie bez historii. Głównie za sprawą podopiecznych trenera Andrzeja Kowala, którzy zagrali tak, jakby szczytem ich marzeń było urwanie rywalom jednej partii. Na szczęście Polacy przebudzili się w kolejnej odsłonie. Ich wygrana na przewagi oznaczała, że zdobędą co najmniej jeden punkt. Być może właśnie świadomość, że udało im się coś „ugrać” wprowadziła w szeregi biało-czerwonych niepotrzebne rozprężenie. Zanim nasza ekipa złapała właściwy rytm, Rumuni zdołali odskoczyć na kilka punktów. I do końca utrzymywali bezpieczną dla siebie przewagę, wygrywając tie-breaka i cały mecz.
Kobieca reprezentacja Polski stanęła do walki z Niemkami, której stawką było pierwsze miejsce w grupie po czwartej kolejce. Wcześniej obie ekipy zgromadziły po 11 punktów, ale to przyjezdne były w tabeli wyżej, dzięki lepszemu bilansowi setów.
Niestety, Niemki od początku do końca w pełni kontrolowały przebieg wydarzeń na placu gry. – To był prawdziwy Blitzkrieg – ocenił surowo jeden z kibiców. – Mecz wyglądał jakby seniorki grały z ekipą juniorek młodszych.
W reprezentacji Polski na LE królują wprawdzie młode zawodniczki, ale włoski trener reprezentacji Niemiec Giovanni Guidetti najbardziej rutynowane podopieczne wysłał na wakacje. – Mam nadzieję, że wypoczywają teraz w jakimś przyjemnym miejscu – żartował na pomeczowej konferencji prasowej. – Będą mi potrzebne w późniejszej fazie sezonu. Chociażby w World Grand Prix.
Wygrana Niemek była lekka, łatwa i przyjemna. Oczywiście, dla nich. Bo trudno o podobne odczucia po polskiej stronie. Oby niedzielne popołudnie okazało się łaskawsze. Zarówno dla ekipy prowadzonej przez Andrzeja Kowala, jak i dla podopiecznych Piotra Makowskiego.

Polska – Rumunia 2:3 (22:25, 32:30, 20:25, 27:25, 12:15)
Polska: Wachnik 11, Dryja 4, Kaczyński 21, Stolc 18, Bieniek 11, Kędzierski 2, Żurek (l) oraz Hain 21, Stępień, Filip 2, Boladz
Rumunia: Mihalcea 9, Bartha 5, Aciobanitei 23, Olteanu 7, Lica 18, Bala 9, Maries (l) oraz Mocanu, Cherbeleata 9, Georgescu

Polska – Niemcy 0:3 (15:25, 20:25, 16:25)
Polska: Paszek 3, Tokarska 3, Wołosz 2, Kurnikowska 1, Kąkolewska 2, Smarzek 11, Medyńska (l) oraz Kaczorowska 2, Połeć 5, Wójcik 7, Kaliszuk 1, Jasińska
Niemcy: Weinhenmaier 16, Pettke 2, Lippmann 17, Poll 7, Kauffeldt 7, Moellers 6, Thomsen (l) oraz Aulenbrock 1, Imoudou, Brandt 1, Stigrot 1, Izquerdo