W dużych, średnich i małych miastach odbywają się protesty w obronie praw kobiet. Manifestacje trwają od czwartku i nabierają na sile. Są to protesty przeciwko decyzji, którą właśnie w czwartek ogłosił Trybunał Konstytucyjny orzekając, że wykonanie aborcji w wyniku nieodwracalnego uszkodzenia płodu, stanie się nielegalne. Tym samym na ogromne cierpienie skazano tysiące polskich kobiet. Już raz Prawo i Sprawiedliwość próbowało zaostrzyć prawo aborcyjne. W tej chwili jest to drugi raz i manifestujące kobiety mówią wprost – to jest wojna!
W mediach ogólnopolskich, lokalnych i społecznościowych komentującym orzeczenie TK towarzyszą ogromne emocje. W większości Polki i Polacy są jednomyślni, że było to celowe działanie – polityczne. Ponieważ PiS traci poparcie w zastraszającym tempie, trzeba było coś zrobić, aby przekonać do siebie elektorat skrajnie prawicowy. A, że trwa pandemia, rządzący prawdopodobnie uważali, że nikt nie odważy się wyjść i zaprotestować, jak to było kilka lat temu. Jeżeli ktoś tak myślał, bardzo się pomylił. Manifestacje, pomimo epidemii, nabierają na sile. Od czwartku do protestujących dużych miast, dołączyły mniejsze np. Węgrów, Gorzów Wielkopolski, Sochaczew, Piła czy Płock. Na mapie manifestacji cały czas przybywa miejscowości, o czym informują uczestnicy w mediach społecznościowych.
Z protestującymi solidaryzuje się Polonia, manifestując pod ambasadami Polski w wielu krajach. Helsińska Fundacja Praw Człowieka na Twitterze opublikowała zapowiedź Danuty Przywary, prezeski Fundacji: – Będziemy wspierać zarówno lekarzy, którzy potraktują to tak zwane orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego jako nieistniające, jak i sędziów, którzy będą musieli orzekać w tego typu sprawach.
„Cynicznie – w momencie epidemii”
W sprawie orzeczenia TK zabrała głos siostra zakonna Małgorzata Chmielewska, prezes Fundacji „Domy Wspólnoty Chleb Życia”, przełożona polskiego oddziału Wspólnoty „Chleb Życia”, która chyba najtrafniej ze wszystkich komentujących oceniła całą sytuację w kilku dosłownie zdaniach.
Post siostry Małgorzaty Chmielewskiej przytaczamy w całości: „Jestem przeciwna zabijaniu dzieci nienarodzonych, w tym niepełnosprawnych. Sama, jak wiadomo, wychowuję niepełnosprawnego, przybranego syna. Jednak są sytuacje, w których trzeba zostawić sumieniu kobiety-rodziców wybór. Do heroizmu nie można zmuszać – czytamy w poście. – Walkę o życie trzeba zacząć od wsparcie tych, którzy ciężar takiego trudnego życia mają nieść. Wtedy wybór życia będzie łatwiejszy. Los osób niepełnosprawnych i rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi jest większości społeczeństwa i rządzącym obojętny. Pokazał to strajk w sejmie. Pokazuje milczenie przywódców Kościoła, którzy powinni od dawna wskazywać na ewangeliczną drogę w polityce – najpierw najsłabsi! Pokazują hejty pod wpisami ludzi proszących o pomoc w leczeniu ich dzieci: „jak se kalekę urodziłaś, to twój problem”. To podsumowanie tych hejtów.
Orzeczenie Trybunału nie jest troską, jest chwytem politycznym. Tak to oceniam. Zmieni się władza, aborcja będzie na życzenie. Troska o starców, dorosłych niepełnosprawnych, dzieci nie tylko niepełnosprawne, lecz z trudnych warunków, chore psychicznie, chore na raka – to także działalność pro-life. Tu, jako państwo dajemy ciała. Kruchy kompromis właśnie runął. Cynicznie – w momencie epidemii. To w skrócie. Jestem smutna. Kolejna wojna i podziały, kiedy wróg-wirus- siedzi w chałupie.”
Kobiety już raz „rozjechały” PiS
Jak już wspomnieliśmy, PiS drugi raz podczas swoich rządów „wziął się” za zmianę prawa aborcyjnego. Pierwszy raz, jak premierem była Beata Szydło do Sejmu wpłynął projekt całkowitego zakazu aborcji i karania kobiet za przerywanie ciąży. Wówczas kobiety wyszły na ulice polskich miast bronić swoich praw. W październiku 2016 roku manifestowano przeciwko projektowi obywatelskiemu „Stop aborcji”, który pod koniec września 2016r. trafił do Sejmu. Następnie większością głosów został skierowany do dalszych prac w komisji. Był to projekt, w którym zawarto całkowity zakaz aborcji w naszym kraju pod groźbą więzienia dla kobiety i lekarza. PiS na skutek „czarnych protestów”, które odbywały się w całej Polsce, wycofał się z procedowania projektu. Włożono go do tzw. sejmowej zamrażarki.
„Stop aborcji” poprzez „Za życiem”, aż do orzeczenia TK
Wniosek, który rozpatrywano, po raz pierwszy trafił do Trybunału Konstytucyjnego trzy lata temu. Nikt się nim nie zajął. Po wygranych wyborach w 2019 roku, wniosek ponownie wrócił do TK (dokładnie w grudniu 2019). Skierowali go do TK Posłowie PiS, Konfederacji oraz PSL- Kukiz’15 (razem 119 parlamentarzystów) w grudniu 2019 roku skierowali wniosek do Trybunału Konstytucyjnego, który w miniony czwartek 22 października 2020 r. (na dzień przed ogłoszeniem „czerwonej strefy” w całej Polsce ze względu na panującą epidemię) wydał orzeczenie. TK pod przewodnictwem magister Julii Przyłębskiej, stwierdził, że aborcja ze względu na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, jest niezgodna z Konstytucją. Trybunał powołał się na wartości konstytucyjne, a w uzasadnieniu orzeczenia odniósł się do praw płodu – uznając go za człowieka – pomijając zupełnie prawa kobiety.
W tym momencie należy przypomnieć, że kiedy projekt „Stop aborcji” trafił do „zamrażarki”, przyjęto w Sejmie ustawę „Za Życiem”, która miała zachęcić kobiety do rodzenia dzieci w sytuacji, kiedy płód jest uszkodzony, czyli wówczas, gdy zgodnie z prawem miały prawo do aborcji. Jeżeli kobieta (rodzice) zdecydowali, że dziecko przyjdzie na świat pomimo zdiagnozowanego ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia albo nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu, przysługuje im prawo do świadczenia pieniężnego, wypłacanego jednorazowo w kwocie 4 tys. zł. Warto w tym miejscu podkreślić, że kobiety (rodzice) podejmują taką decyzję świadomie. Nikt do aborcji uszkodzonego płodu nie zmusza. Decyzja kobiety czy rodziców jest dobrowolna. Kobieta może skorzystać z prawa jej przysługującego, czyli usunąć ciążę legalnie. Krótko mówiąc: kobieta ma wybór i sama może decydować.
Po orzeczeniu TK radykalnie się to zmienia. Jak wielu to określa: jest to orzeczenie barbarzyńskie i skazuje kobiety oraz dzieci na potworne cierpienia. Wielokrotnie wady płodu są tak daleko posunięte, że dziecko umiera tuż po urodzeniu lub po kilku dniach od porodu – towarzyszy temu ogromny ból. W tej chwili w Polsce na podstawie obowiązującego prawa kobieta może dokonać aborcji w trzech przypadkach: gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa, ciąża zagraża życiu kobiety oraz wtedy gdy płód jest uszkodzony. Kiedy nowe prawo zacznie obowiązywać, czyli po opublikowaniu orzeczenia TK w Dzienniku Ustaw, aborcja w Polsce zostanie praktycznie zupełnie zakazana.
Protestów na taką skalę nie było!
Praktyczna likwidacja legalnej aborcji wywołała w Polsce ogromne protesty, a zaniedbania rządu w sprawie zwalczania pandemii zeszły na plan dalszy, czyli… cel został osiągnięty. Na dodatek politycy PiS twierdzą coś w stylu – „to nie my, to Trybunał”.
Sytuacja w kraju ze względu na manifestacje zaostrza się. Dochodzi do starć z policją. Kobiety w niedzielę weszły do kościołów, rozrzucały ulotki i rozwieszały plakaty. Demonstrujący na ulicach mają ze sobą tabliczki z hasłami: „Rewolucja jest kobietą”, „Piekło Kobiet”, „***** ***”, „Nie składamy parasolek”, „J…ć PiS”, „Precz z Kaczorem”, „w…ć”, „Mamy dość”, „Solidarność naszą bronią”, „Nie jestem inkubatorem”, „Moje ciało, moja decyzja”.
– W poniedziałek blokujemy wszystko, co się da – ulice, ronda. Od środy – nie idziemy do roboty! – apeluje Marta Lempart, polska działaczka społeczna i polityczna, inicjatorka i jedna z liderek Ogólnopolskiego Strajku Kobiet oraz Międzynarodowego Strajku Kobiet, publicystka.
Płock, jak ponad 100 innych polskich miast, włącza się czynnie w obronę praw kobiet. W miniony piątek około 150 osób wyrażało swój manifest na ulicach miasta. Przy siedzibie PiS zapłonęły znicze. To był dopiero początek. Na Facebooku ogłoszono „Akcję Dzwon”, która odbędzie się w poniedziałek, 26 października. – Było miło ale się skończyło, lecimy na całego – czytamy w zaproszeniu.
I dalej: „Spotykamy się o godzinie 17:00 na parkingu przy Leroy Merlin (tam też będzie zakończenie). Około godz. 17:30 ruszamy blokować ulice, żeby było nas jak najwięcej. Mile widziane plakaty. Będziemy mieli hasła, nie będzie grzecznie. Mimo wszystko zabieramy maseczki i zachowujemy dystans. Zabierz ze sobą znajomych i razem z nami zrób hałas, niech usłyszy nas całe miasto! Nas o zdanie nikt nie pytał, my też nie będziemy. Hasło główne „wypierdalać”.”
Fot. KB.