Puchar Polski 2016/2017 to prawdziwa zmora klubów z ekstraklasy. Jako pierwsza – już w pierwszej rundzie (1/32) – z tych rozgrywek odpadła… Wisła Płock. W kolejnej (1/16) poległo sześciu innych ekstraklasowiczów na czele z mistrzem Polski Legią Warszawa. Następna , czyli ostatnia dotychczasowa „kolejka” (1/8) przyniosła z kolei odpadnięcie Ruchu Chorzów i Jagiellonii Białystok oraz kompromitacje Górnika Łęczna, Lechii Gdańsk i Śląska Wrocław. Pozostaje zadać w takim razie pytanie czy ktoś z najwyższej klasy rozgrywkowej jeszcze został w tych rozgrywkach?
Na szczęście (?) tak. Swojej przygody z PP nie zakończyli jeszcze czterej ekstraklasowicze: Lech Poznań, Arka Gdynia, Pogoń Szczecin i właśnie Wisła Kraków.
Biała Gwiazda awans do 1/8 finału Pucharu Polski wywalczyła w Sosnowcu, gdzie męczyła się z miejscowym Zagłębiem aż przez 120 minut. Wówczas gospodarze dwa razy wychodzili na prowadzenie (1-0 i 2-1), ale w końcówce musieli gonić wynik (2-3) i w 87. minucie im się to udało (3-3). Krakowianie lepsi okazali się więc dopiero w dogrywce, którą wygrali, po bramce z rzutu karnego Denisa Popovica w 110 minucie. Ten sam Popović w ostatnim meczu ligowym z Legią Warszawa zmarnował drugą z wykonywanych przez siebie jedenastek w tym sezonie, czyli jeśli w sobotę zajdzie taka potrzeba to do karnego raczej podejdzie Adam Mójta, który z 11. metrów nie zwykł się mylić. Słoweniec kiedyś jednak strzelił w Płocku bramkę z wapna, dlatego też ostatecznie nie można niczego wykluczyć.
Fot. Łączy nas piłka