Autor „Imienia róży” zmarł w piątek 19 lutego w swoim domu w Mediolanie. Przeżył 84 lata.
Zachwyt nad przeciętnością
Wszyscy wiemy, że w kręgu najważniejszych zainteresowań Umberto Eco znajduje się średniowiecze, estetyka, historia religii, filozofia. Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że niemal wszystkie zainteresowania Eco zogniskowane były wokół przeciętności. Zachwytowi nad przeciętnością, być może nie wprost, dawał wyraz niemal w każdej swojej aktywności naukowej i literackiej.
W „Historii piękna”, a później w „Historii brzydoty”, pisał jak odczuwa piękno zwykły, przeciętny człowiek. W „Temacie na pierwszą stronę” ustami głównego bohatera, nieudacznika, wypowiadał błyskotliwe przemyślenia. – Przegrani, podobnie jak samoucy, wiedzą zawsze więcej od ludzi sukcesu. Bo żeby odnieść sukces, musisz wiedzieć jedno, nie tracić czasu na poznawanie wszystkiego. Satysfakcja płynąca z erudycji zastrzeżona jest dla przegranych. Im więcej ktoś wie, tym bardziej nie powiodło mu się w życiu – zwykł mawiać.
Warte uwagi jest też zainteresowanie Eco pewnym człowiekiem, który zapuścił w swoje jelita kamerę wideo, tylko po to, aby obserwować ich pracę. – To nadzwyczajna emanacja przeciętności – zachwycał się Eco. – Przecież wszyscy wewnątrz naszych organizmów jesteśmy tacy sami.
Naukowiec
Umberto Eco urodził się 5 stycznia 1932 roku w Alessandrii w Piemoncie, na północy Włoch. Karierę naukową rozpoczął od napisania pracy magisterskiej, poświęconej świętemu Tomaszowi z Akwinu. To efekt jego wcześniejszych związków z Kościołem Katolickim i działalności w Akcji Katolickiej. Studia rozwinęły w nim zainteresowanie średniowieczem, które towarzyszyło mu przez całe życie. Pierwszą swoją książkę, „Problem estetyki u świętego Tomasza”, wydał w 1956 r. Rozwinął w niej myśli zawarte uprzednio w pracy magisterskiej.
Począwszy od lat 60. wykładał w Turynie, Mediolanie, Florencji i w Bolonii, gdzie w 1975 roku otrzymał katedrę semiotyki i został profesorem zwyczajnym. Napisał wiele rozpraw, wśród nich: „W poszukiwaniu języka uniwersalnego”, „Między kłamstwem a ironią”, „Filozofia frywolna”, „Historia piękna”, „Rakiem. Gorąca wojna i populizm mediów”, „Jak napisać pracę dyplomową. Poradnik dla humanistów”, „”Historia brzydoty”.
W marcu 2014 r. otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego. – Intelektualista multimedialny, wykształcony przez kulturę rękopisu i druku, przez uniwersytet i telewizję, amator starych ksiąg, ale zanurzony jednocześnie w nowych mediach i zdający sobie sprawę z nowoczesnych uwarunkowań życia intelektualnego – mówił w laudacji na część profesora, prorektor łódzkiej uczelni.
Działalność naukowa nie była jednak jedyną formą jego aktywności. Jego wybitny intelekt potrzebował innych form ekspresji. Pod koniec lat 50. wygrał konkurs w telewizji RAI, na reportera mającego „odmłodzić” stację, poprzez krzewienie kultury współczesnej. Fascynacja mediami pochłonęła go bez reszty. Pracował w redakcji katolickiej, prowadził programy dla dzieci z udziałem słynnej włoskiej postaci-maskotki, myszki Gigio, a jego ostatnia książka, „Temat na pierwszą stronę”, to zjadliwy pamflet na temat współczesnych mediów i teorii spiskowych.
Powieściopisarz
Umberto Eco znany jest przede wszystkim jako znakomity powieściopisarz. Pierwsza swoją powieść wydał dość późno, bo w wieku 48 lat. Ale był to debiut o jakim marzy każdy pisarz. Jego „Imię róży” miała się sprzedać w najwyżej 3 tys. egzemplarzy, tymczasem stała się ona światowym bestsellerem. Została przetłumaczona na 44 języki i ukazała się w nakładzie ponad 30 mln egzemplarzy. „Imię róży” doczekała się słynnej ekranizacji Jean-Jacques’a Annauda z Seanem Connerym w roli głównej.
„Imię róży” pokazało jak analityczny umysł naukowca łączy się się talentem pisarskim. Książka słynie z dialogów starego mnicha Wilhelma z Baskerville z młodym Adsem z Melku. Eco znał dobrze klasztor, w którym osadził akcję powieści. Długość tych rozmów trwa dokładnie tyle, ile czasu zabiera pokonanie długości klasztornego korytarza. Eco wymierzył je własnymi krokami.
Potem przyszły kolejne wspaniałe powieści: „Wahadło Foucaulta”, „Wyspa dnia poprzedniego”, moje ulubione „Baudolino” i „Tajemniczy płomień królowej Loany”.
Temat na pierwszą stronę
Ostatnia, „Temat na pierwszą stronę”, ukazała się kilka miesięcy temu. Na naszych oczach następuję systematyczna tabloidyzacja mediów, szczególnie tych papierowych i ich wersji elektronicznych. Wina leży po obu stronach – gazet i czytelników. Bo przecież to czytelnicy zarżnęli prasę, pragnąc czytać o wypadkach drogowych, zabójstwach i majtkach Dody. Same gazety też nie są bez winy. W swojej książce Umberto Eco doskonale opisał jak dzisiaj „robi się” prasę. Diagnoza Eco jest tyleż oczywista, co druzgocąca.
Główny bohater i narrator powieści, Colonna, życiowy nieudacznik, ale jednocześnie erudyta, otrzymuje niespodziewaną propozycję stworzenia nowego dziennika „Jutro” – gazety, która ma się nigdy nie ukazać. Tytuł czasopisma jest znamienny. Wczorajsze wiadomości dziś już nikogo nie interesują, za to te jutrzejsze – owszem. Nowy dziennik będzie zamieszczał wyłącznie artykuły oparte na domniemaniach i hipotezach, sprzedawanych naturalnie jako czysta prawda. Istotą przedsięwzięcia jest jednak to, że mają powstać jedynie zerowe wydania „Jutra”. Po ich ukazaniu się politycy, biznesmeni i mafiosi zapłacą wydawcy ogromne pieniądze, aby tytuł zamknąć.
„Temat na pierwszą stronę” skłania do przemyśleń, w którym momencie stajemy się obiektem manipulacji. A może już się staliśmy!? Eco wyrokuje – jedno jest pewne, nasi potomkowie nie będą już wiedzieli czym są wolne media.
Robert Majewski
Fot. vivimilano.corriere.it