Zmarł George Martin – „piąty Beatles”

George Martin, znany też jako „piąty Beatles”, zmarł w wieku 90 lat. Poinformował o tym Ringo Starr – jeden z dwóch żyjących jeszcze Beatlesów.

Sława Martina w muzycznym szołbiznesie ugruntowała się po tym jak zaczął nagrywać The Beatles dla wytwórni płytowej Parlophone. Podczas trwającej 70 lat kariery uznawany był na całym świecie za jednego z najbardziej kreatywnych talentów muzycznych. Ci, którzy go znali podkreślali też jego wyjątkowe maniery. Był dżentelmenem w każdym calu.

Nie podoba mi się twój krawat

Martin zaczął nagrywać Beatlesów w czasie pracy nad ścieżkami dźwiękowymi do brytyjskich komedii, w tym serii „Różowych panter” z Peterem Sellersem w roli głównej. Wcześniej Beatlesi byli wyrzucani z kilku wytwórni. W końcu znaleźli się w Abbey Road. Na początku Martin dość sceptycznie oceniał umiejętności Lennona, McCartneya, Harrisona i Ringo Stara. Ostatecznie o ich współpracy zdecydowało poczucie humoru i osobowość całej czwórki. George Harrison wspominał, że na jedno z pytań Martina podczas pierwszej sesji nagraniowej – „Co sie wam nie podoba?”, odpowiedział mu – „Nie podoba mi sie twój krawat”. I tak lody zostały przełamane. W ten sposób rozpoczęła się jedna z największych muzycznych przyjaźni. Warto dodać, że riposta Harrisona nie wzięła się znikąd. Wówczas, w studiach EMI, w tym w Abbey Road, inżynierowie dźwięku chodzili w białych fartuchach i w krawatach.

Jak dobrze czasem się ponudzić

George Henry Martin urodził się 3 stycznia 1926 roku w Londynie. Od dziecka wykazywał zainteresowania muzyczne. Uczył się gry na fortepianie i słuchał przez radio modnych w tamtych latach orkiestr. Jako siedemnastolatek wstąpił do Royal Navy. Został pilotem. „Na szczęście udało mi się uniknąć Japonii” – powiedział w jednym z wywiadów. Po wyjściu z wojska w 1947 roku, rozpoczął naukę w Guildhall School of Music and Drama. Kontynuował grę na fortepianie i rozpoczął na oboju.

Po krótkim epizodzie w BBC, rozpoczął pracę dla EMI. Parlophone była częścią EMI, jednak przechodziła wtedy poważny kryzys. Oficyna skupiała się na muzyce klasycznej, więc żeby ją utrzymać, George Martin postanowił rozszerzyć działalność. Zaczął nagrywać muzykę i ścieżki dźwiękowe do popularnych brytyjskich komedii. Parlophone otworzyła się również na gwiazdki pop.

George Martin lubił eksperymentować. „Nagrałem mnóstwo pocztówek dźwiękowych z udziałem aktorów i komików, ponieważ było to bardzo zabawne. Jestem człowiekiem, który nudzi się szybko i nie lubi robić w kółko tego samego” – powiedział.

Nauczyć się Beatlesów

Początek lat 60-tych to również początek ery Rock and Rolla. W Wielkiej Brytanii popularni byli Cliff Richard i Billy Furry. Obaj jednak nie byli głosem robotniczego pokolenia. Martin postanowił wykorzystać nową modę. W lutym 1962 otrzymał telefon od wydawcy muzycznego. Ten próbował zainteresować go młodym zespołem, prowadzonym przez swojego znajomego Briana Epsteina. Martin spotkał się z Epsteinem i tak usłyszał o The Beatles. Nie był pod wrażeniem grupy. Piosenki były słabe, a zespół grał nierówno. Nie mniej, dał im szansę. „W zespole było coś ciekawszego niż ich muzyka, chciałem dowiedzieć się co to jest” – podsumowywał. Połączył ich humor. Potem przyszedł czas, w którym Martin musiał nauczyć się Beatlesów.

Nie było to łatwe. Zespół nie miał lidera. To nietypowe, jak na rockowe standardy. Wszyscy, poza bębniarzem, śpiewali. Lennon i McCartney chcieli komponować, co na początku nie przypadło do gustu Martinowi. Pierwszą piosenką miała być „How Do You Do It” Mitcha Murray’a. Beatlesi odrzucili ten pomysł. Po takim zachowaniu, w tamtych czasach, inny producent wykopałby zespół ze studia. Martin postanowił zaufać Beatlesom. I tak nagrano pierwsze piosenki, z przebojowym „Please Please Me”, który dotarł do pierwszych miejsc list przebojów w Wielkiej Brytanii.

https://www.youtube.com/watch?v=he0B0VMxCsw

Co do „How Do You Do It”, to George Martin miał nosa. Ostatecznie nagrał ją z Gerry and the Pacemakers. Piosenka też weszła na pierwsze miejsce.

George Martin zawsze był cennym partnerem dla Beatlesów, ale nigdy tak bardzo jak w pierwszych latach współpracy. To on uparł się, aby „Please Please Me” grać w szybkim tempie (nawet Roy Orbison sugerował wolniejsze); to on wymyślił użycie sitar w „Norwegian Wood”, a brzmienia klawesynu w „In My Life”.

Na swoim

W roku 1965 Martin stanął na czele swojej firmy Associated Independent Recording. Ściągnął do niej Beatlesów. W ich współpracy rozpoczął się „złoty okres”. Słynne „Strawberry Fields” nagrali w dwóch wersjach – pierwsza z tradycyjnym rock-bandem, druga z orkiestrą.

Album „Sgt. Pepper” był jeszcze większym wyzwaniem producenckim. Złożone, wielowarstwowe harmonie Martin nagrywał na zaledwie czterościeżkowej konsoli. Aby dograć kolejne, miksował te juz nagrane, nie tracąc przy tym czytelności i jakości. Do historii inżynierii dźwięku przeszła piosenka „A Day in the Life” z pięknym efektem na wokalu Lennona, nowatorsko brzmiącą orkiestrą i świetną partią fortepianu.

Dalsza kariera

Po rozpadzie The Beatles, Martin współpracował z szeroką gamą artystów. Nagrywał Jeffa Becka, Cheap Trick, UFO, Ultravox. Zarejestrował też rock-operę The Who „Tommy”. 1997 roku zarejestrował z Eltonem Johnem nową wersję „Candle in the Wind”, zadedykowaną księżnej Dianie, która chwilę wcześniej zginęła w wypadku samochodowym. Wcześniej odpowiedzialny był za wspaniała produkcję „Live and Let Die” McCartneya. Nominowana do Oscara piosenka otwierała kolejny film o przygodach Jamesa Bonda.

Teraz zrobiłbym to lepiej

Na początku lat dwutysięcznych George Martin zaczął niedosłyszeć. Wycofał się z produkcji muzycznych i został wiceprezesem Deafness Research UK – organizacji charytatywnej, zajmującej się pomocą ludziom niesłyszącym i niedosłyszącym.

W ciągu długich lat kariery Martin osiągnął wszystko, co było możliwe: za album Beatlesów „Sgt. Pepper” zdobył Grammy, w roku 1999 wszedł do Rock and Roll Hall of Fame, 23 single w USA i 30 w Wielkiej Brytanii znalazły się na pierwszych miejscach list przebojów, w 1996 dostał od królowej Elżbiety tytuł szlachecki.

Było mu jednak mało. ” Znowu chciałbym coś zrobić. Nie umiem nic nie robić. Nie jestem osobą, która ogląda się wstecz” – powiedział trzy lata temu, a potem dodał: „Nie mówiąc o tym, że wszystko co zrobiłem dotychczas, teraz zrobiłbym lepiej „.