Zdradzili nam, które potrawy królują podczas rodzinnych wigilii. Co lubią najbardziej? Jest też o… prezentach

Święta Bożego Narodzenia to czas niezwykły i magiczny. Pięknie ubrane choinki, efektowne stroiki, dźwięk kolęd, setki słów życzeń… – to wszystko sprawia, że cały rok czekamy na te wyjątkowe dni. Święta w polskiej tradycji rozpoczyna wigilijna kolacja. Ale święta to również prezenty… 

Zapytaliśmy kilka bardzo znanych w naszym mieście osób o potrawy, które królują na stołach w ich domach podczas wigilii, co smakuje naszym rozmówcom najbardziej, a także kiedy rozpakowywane są prezenty – przed wigilią, po, a może w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia? Odpowiedziami możecie być zaskoczeni… 

Iwona Sierocka – Wicestarosta Powiatu Płockiego

Święta Bożego Narodzenia to czas, na który wielu z nas czeka z utęsknieniem. Ja również. Zwłaszcza Wigilia jest tym dniem, który porusza do głębi. Dniem ciepłym, rodzinnym, dającym siłę na nadchodzące miesiące. Niestety, od prawie trzech lat nie ma z nami mojego śp. Taty. Puste miejsce, które zostawił, smutek, który pozostanie w sercu do końca życia, są najbardziej dojmujące właśnie w Wigilię. Nadziei dodaje myśl, że cały czas jest z nami we wspomnieniach, a może i patrzy na nas gdzieś z góry.

Na naszym rodzinnym wigilijnym stole królują potrawy tradycyjne. Jest oczywiście karp, jest zupa z suszu, kutia, są pierogi, śledzie, a na deser makowiec i sernik. Wszystko smakuje wybornie, bo przygotowując potrawy, wkładamy w to całe serce i dużo miłości.

Staram się zawsze wszystkiego popróbować, tak każe nasza tradycja i dobry obyczaj. Wszystko jest zawsze bardzo smaczne, choć muszę przyznać, że zdecydowanie moim faworytem w Wigilię są pierogi z grzybami i z kapustą. Moja mama robi doskonałe pierogi i to jest ta potrawa, na którą czekam całym rokiem. Nie lubię natomiast śledzi, choć wiem, że na wielu stołach wigilijnych to podstawa.

Największym prezentem jest dla mnie obecność. Po śmierci mojego Taty – w obliczu kruchości życia – bycie razem nabrało jeszcze głębszego znaczenia. Cieszymy się więc sobą wzajemnie i jesteśmy wdzięczni, że ponownie mogliśmy się spotkać przy świątecznym stole. Oczywiście są też prezenty, bo to bardzo przyjemny zwyczaj. Dużo wcześniej myślę o tym, jaki podarunek ucieszyłby moich bliskich i nie szukam prezentów na ostatnią chwilę. To pozwala zaoszczędzić i czas, i nerwy. Obdarowujemy się po kolacji wigilijnej, w atmosferze błogości i wspólnoty. Śpiewamy kolędy, rozmawiamy, cieszymy się sobą. I to jest ta magia świąt.

Korzystając z okazji, chciałabym Państwu złożyć najlepsze życzenia świąteczne. Oby każdy znalazł pod choinką to, na co czeka – miłość, życzliwość, zdrowie, a przede wszystkim nadzieję.

Andrzej Nowakowski – Prezydent Miasta Płocka

Wigilia jest w naszym domu bardzo wyczekiwanym dniem w roku. Spędzamy ją rodzinnie, w licznym gronie. Pod obrusem oczywiście wkładamy sianko, zostawiamy też dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa. Potraw tradycyjnie będzie dwanaście, wśród nich barszczyk czerwony z pasztecikami, śledzie w śmietanie z jabłkiem, ryba po grecku, zupa grzybowa, pierogi, kompot z suszonych owoców czy kapusta z grochem.

Moim ulubionym daniem jest barszczyk czerwony z pasztecikami. Uwielbiam też pierogi z kapustą i grzybami oraz z zieloną soczewicą. Może nie powinienem, ale zawsze też ze smakiem zajadam się ciastami – makowcem i sernikiem.

W wigilię. Kiedy podzielimy się opłatkiem, złożymy sobie życzenia i spróbujemy większości potraw, przychodzi święty Mikołaj. To najbardziej wyczekiwany moment przez dzieci. Jest przy tym dużo śmiechu i zabawy. Miło jest patrzeć na radosne twarze bliskich cieszących się ze wspólnie spędzanego, świątecznego czasu i spełnionych drobnych marzeń.

Sylwester Ziemkiewicz – Starosta Powiatu Płockiego

Wigilia to bardzo wyjątkowy czas, jeden z najważniejszych dni w roku. Czas, który spędzamy w gronie osób najbliższych. W naszej rodzinie zawsze organizowane są dwie wigilie. U moich rodziców i brata oraz z rodzicami żony i jej rodzeństwem. Wymaga to oczywiście oszczędnego podejścia do możliwości posmakowania wszystkich potraw, tak aby wykorzystać to optymalnie. Zawsze wieczerzę wigilijną rozpoczynamy czytaniem Pisma Świętego, a potem jest czas na wspólny posiłek. Potrawy, które obowiązkowo goszczą na naszych stołach, to oczywiście: czerwony barszczyk, zupa grzybowa, kompot z suszonych śliwek (specjalność mojej mamy), smażona ryba, śledzie, pierogi z kapustą i grzybami, no i oczywiście wigilijna kapustka i wyśmienite krokiety przygotowywane przez moją żonę Olę.

Ogólnie jestem fanem takiego wigilijnego jedzenia. Pewno dlatego, że na co dzień nie jadamy takich specjałów. Przede wszystkim uwielbiam smażoną rybę oraz śledzie przyrządzane na różne sposoby. Jestem też wielkim fanem grzybów, tak że zupa grzybowa to mój faworyt. Pamiętam również z dzieciństwa takie specjalne kotlety z fasoli, które robiła moja babcia. Często był to hit całego okresu świątecznego.

Z tymi prezentami to jest ciekawa historia. W rodzinnym domu mojej żony wręcza się je zawsze po wspólnej wigilii. Natomiast (i tak robimy też obecnie) w domu moich rodziców prezenty zawsze pojawiały się w dzień wigilii pod choinką. I jak wstawaliśmy z bratem, to pierwsze, co robiliśmy, to biegliśmy pod choinkę sprawdzić, co Mikołaj nam przyniósł. Na pewno wielką frajdę sprawia rozpakowywanie tych prezentów i wspólne pokazywanie, co kto dostał.

Natomiast kilka dni temu niesamowicie zaskoczyła mnie moja jedenastoletnia córka Zuzia, która na pytanie, co chciałaby dostać pod choinkę, odpowiedziała (po takim poważnym namyśle), że podczas Bożego Narodzenia prezenty nie są najważniejsze, ważna jest miłość, która nas otacza. Zrobiła tym ogromne wrażenie na moje żonie Oli i na mnie. Myślę, że właśnie tym stwierdzeniem warto podsumować ten niesamowity klimat wspólnych rodzinnych spotkań podczas Świąt Bożego Narodzenia, czego i Państwu z całego serca życzę.

Roman Siemiątkowski – Wiceprezydent Płocka

Zaczynamy oczywiście od podzielenia się opłatkiem i złożenia sobie życzeń. Później zasiadamy do stołu, na którym są pierogi z kapustą i grzybami, kapusta kiszona z fasolą i grzybami, smażony dorsz, śledzie w oleju, karp w galarecie i sałatka z łososiem. Jest też barszcz czerwony z pasztecikami. No i ciasta – piernik, makowiec i sernik. Wszystko oczywiście przygotowywane i pieczone w domu, zarówno przez moją żonę, jak i innych członków rodziny, którzy umawiają się, kto jakie dania przygotowuje.

Zgodnie z tradycją próbuję każdego dania, ale najwięcej uwagi, jeśli mogę tak to określić, poświęcam rybom.

Prezenty rozpakowujemy pod koniec wieczerzy wigilijnej. Odbywa się to w ten sposób, że gromadzimy się bliżej choinki, a mój wnuk sięga po kolei po prezenty i podaje je osobie, dla której jest przeznaczony. Każdy musi odpakować swój podarek i pokazać wszystkim, co dostał. Jest przy tym dużo radości i śmiechu.

Tomasz Kominek – Dyrektor Delegatury UMWM w Płocku 

Akurat kolację wigilijną zwykle rozpoczynam w domu moich rodziców. Tam, od kiedy pamiętam, niewiele się zmienia, bo na stole goszczą od lat te same potrawy. Jak przystało na rodzinę, której tradycja jest bliska, zaczynamy od opłatka i życzeń. Po nich przychodzi czas na jedzenie, gdzie oczywiście startujemy barszczem z uszkami. Dalej jest karp, kapusta z grochem i to, z czego polskie gospodynie są znane, czyli pierogi z kapustą i grzybami. Te mojej mamy zasługują na gwiazdkę Michelin. Nie moglibyśmy oczywiście nazywać się polskim domem, gdyby zabrakło śledzia. Jego różne wariacje są zawsze obecne na naszym stole. No i oczywiście to, co jest spoiwem naszego narodu – tu bez wyjątku Polacy mówią jednym głosem – czyli sałatka jarzynowa i sernik. Myślę, że tak właśnie będzie wyglądać kolacja wigilijna u moich rodziców i podobnie będzie u teściów, bo ich także co roku odwiedzamy.

Co mi smakuje najbardziej. Trudne pytanie. Myślę, że… sałatka jarzynowa. Tak, zdecydowanie. Można mi odebrać w życiu wiele, ale za prawo moje i mojej rodziny do sałatki jarzynowej, będę walczył do ostatniej kropli krwi. Podobnie, jeżeli chodzi o pierogi. Parafrazując niechlubną postać z historii, kto na te dwa elementy tradycji podniesie kiedykolwiek rękę, niech wie, że ta ręka będzie mu ucięta.

A co z prezentami? To pytanie najlepiej skierować nie do mnie, a do moich dzieci. Ja już pewien poziom cierpliwości mam, natomiast Patrycja i Gabryś… tu bywa gorzej. Oczywiście próbujemy z żoną moment obdarowywania się odwlec jak najbardziej, ale gdyby Pani redaktor wiedziała, do czego jest zdolny mój syn żeby sięgnąć po długo wyczekiwany prezent, zrozumiałaby, że to walka z wiatrakami. Początek kolacji po opłatku i życzeniach, to już duży sukces. Pierwszego dnia świąt w tym pytaniu, udam, że nie słyszałem.