– Ile ludzi tyle charakterów – często słyszymy to zdanie. A czy nie prawdziwsze byłoby stwierdzenie – ile ludzi tyle…masek. Kto jest sobą, i na ile, w otaczającym nas świecie? Jakie oblicze przybrała dana osoba – aby nas zachwycić – a może zniechęcić do siebie? Temat nie jest łatwy.
Wyobraźmy sobie piękną dziewczynę, która na co dzień pracuje – powiedzmy – w dużej korporacji. Grzeczna, „poukładana”, potulna, ubrana w mundurek – czarne spodnie, biała bluzka dopięta na ostatni guzik – włosy upięte w zgrabny kok. Czy taka jest zawsze? Nie koniecznie. Według artysty Jana Drzewieckiego, po zrzuceniu maski – ukazuje nam się zupełnie inna osoba – lekko frywolna, szczęśliwa, z rozrzuconymi blond puklami w krótkiej sukience.
Wystawa „Oblicza – maski” to najnowsza wystawa Jana Drzewieckiego – znanego fotografa i autorytetu w dziedzinie fotografii. Artysta zdecydował, że ekspozycja będzie składała się zaledwie z 13 fotografii. W tym przypadku jednak nie trzeba było więcej. W materii ludzkich masek – poprzez fotografie – autor powiedział prawie wszystko. – Inspiracją do zdjęć była dla mnie dwoistość ludzkiej natury – mówił nam Jan Drzewiecki. W 100 procentach udało się artyście tego dokonać – autor ukazał naturę ludzkiego charakteru z jej jasnymi i ciemnymi stronami. Według założenia przed przystąpieniem do pracy nad wystawą, płocki fotograf wytyczył sobie kierunek – jak zwykle – fotografie miały wywołać emocje. – Starałem się ukazać to, czego nie widać gołym okiem w człowieku – zdradzał szczegóły.
Dodatkowym atutem zdjęć jest spokojne światło, które nie odwraca uwagi od modeli, nie nadaje cieni, zbędnych kolorów i elementów. Na każdej z 13 fotografii Drzewiecki dokonuje analizy problemów społecznych. Wkracza odważnie w świat zakłamania. Obnaża ludzkie oblicza, które są wszechobecne. Udowadnia, że nie dostrzegamy ludzkich masek, a może…nie chcemy.
Nie podejmuję nigdy polemiki z artystą, i nie staram się odpowiedzieć na pytanie – co artysta miał na myśli? Nigdy nie oceniam zdjęć, bo żaden ze mnie znawca fotografii. Każdy artysta ma swój styl, formę przekazu, metaforę i metodę na artyzm – mniejszy lub większy. Na zdjęcia patrzę w dwojaki sposób – czy dane zdjęcie chciałabym mieć u siebie w domu, na mojej ścianie, czy też nie.
Z wystawy „Oblicza – maski” zachowałabym kilka. Na pewno fotografię z wieszakiem, który jest symbolem aborcji. Dodatkowo na zdjęciu widnieją resztki skrzepniętej krwi, spływające do zlewu, no i wymowna maska, która jest głową drucianego wieszaka. Drugie byłoby zdjęcie stojącej pary – ona młoda, piękna, dumna, ubrana na czarno. On, jakby wyjęty z innego świata – duch, zjawa, a może kochanek. Stoją nad garniturem i maską. Nie daje mi spokoju człowiek, którego nie widać – a jego obecność wprost krzyczy z wnętrza mrocznego pokoju.
– To zdjęcie bardzo mnie zaskoczyło. Efekt przerósł moje oczekiwania – mówiła nam Małgorzata Wilczyńska, modelka pozująca do tej fotografii i kilku innych. – Nie znałam siebie takiej, jaką ukazał mnie Janek na zdjęciach. Bardzo się cieszę, że zdecydowałam się wziąć udział w tej sesji. To nie tylko była wspaniała przygoda ale bardzo ważny krok w moim życiu – dodawała. Jak się okazuje Małgorzata Wilczyńska po raz pierwszy była modelką na planie profesjonalnej sesji zdjęciowej. – Na początku byłam przestraszona. Bałam się. Jednak atmosfera jaką stworzył Janek, pozwoliła mi szybko skupić się na tym, co należy pokazać na zdjęciach, a nie w jakiej roli mam wystąpić – opowiadała modelka.
Na kolejnej fotografii, którą chciałabym mieć na swojej ścianie, są dwie kobiety splecione miłosnym uściskiem. Na twarzach mają maski. Zdjęcie ma w sobie tyle emocji, że wystarczyłoby na obdzielenie nimi kilkudziesięciu fotografii. Na usta cisną się słowa -… po co te maski? Czy nie prościej byłoby żyć bez nich? Jednak artysta, jak i na pozostałych fotografiach, nie daje odpowiedzi na to pytanie. Widz musi odpowiedzieć sobie sam…
Fot. Lena Rowicka