Wiolonczelistka Karolina Jaroszewska i dyrygentka Anna Mróz urzekły płocką publiczność swoją niezwykłą muzyczną wrażliwością podczas koncertu zamykającego tegoroczny Letni Festiwal Muzyczny.
Obie panie znają się doskonale. I to od urodzenia. Są bowiem córkami genialnej kompozytorki Agnieszki Duczmal i Józefa Jaroszewskiego, kontrabasisty w Orkiestrze Kameralnej Polskiego Radia „Amadeusz”, prowadzonej przez Agnieszkę Duczmal, pierwszą kobietę, która stanęła za pulpitem dyrygenckim kultowej mediolańskiej La Scali.
W Płocku pulpit dyrygencki dla jej córki – Anny Mróz przygotowany został w katedrze. Tam właśnie kończyła się tegoroczna edycja Letniego Festiwalu Muzycznego. Po „Koncercie trzech tenorów”, „Echach baroku i nie tylko…” oraz „Cinema meets jazz” przyszedł czas na symfoniczny wielki finał z Antoninem Dvorakiem i dwoma niezwykłymi kobietami w rolach głównych.
O niektórych dyrygentach mówi się, że prowadzą orkiestrę każdym włóknem nerwowym. Dokładnie tak samo wyglądało to w przypadku Anny Mróz. Jej kontakt z Płocką Orkiestrą Symfoniczną był wręcz idealny, muzycy doskonale wyłapywali każdy, nawet najdrobniejszy, jej gest.
W koncercie h-moll na wiolonczelę i orkiestrę mogliśmy podziwiać genialną wiolonczelistkę Karolinę Jaroszewską. Warto było nie tylko słuchać, jak cudowne dźwięki wydobywa ze swego instrumentu, ale i patrzeć, z jaką gracją, ale jednocześnie z jak wielkim zaangażowaniem, to robi.
Drugą część wypełniła IX Symfonia e-moll „Z Nowego Świata”. Utwór ten jest swego rodzaju podsumowaniem wieloletniego pobytu genialnego czeskiego kompozytora w Stanach Zjednoczonych. Po ostatniej części, przez którą przewijał się najbardziej znany motyw tej symfonii, rozległa się burza braw.
Owacje na stojąco były doskonałym podsumowaniem Letniego Festiwalu Muzycznego, który trwał wprawdzie zaledwie osiem dni, ale dostarczył miłośnikom muzyki niezapomnianych przeżyć. I dał możliwość przekonania się, że muzyka może rozbrzmiewać w różnych wnętrzach. I w każdym brzmi wspaniale. O ile jest to dobra muzyka, dobrze zagrana.