Nie Rafała Majkę, ale Przemysława Kasperkiewicza i Bartłomieja Matysiaka oraz uciekającego wraz z nimi Czecha Petra Vakoca dopingowali miłośnicy kolarstwa z Płocka i okolic.
Wyjątkowo dużo było analogii między pierwszym i drugim etapem naszego narodowego touru. Trasa była płaska, liczyła 220 kilometrów, a tuż po starcie grupa śmiałków zdecydowała się na ucieczkę. Tym razem jednak przed peletonem znalazło się nie pięciu, ale trzech kolarzy: reprezentant Polski Przemysław Kasperkiewicz, Bartłomiej Matysiak z CCC Polkowice (to kolejna analogia między niedzielą i poniedziałkiem. Trzecim z uciekinierów był ścigający się w barwach grupy Omega Pharma Quick Step Czech Petr Vakoc.
Trójka uciekinierów zameldowała się na płockim Radziwiu 4,10 minuty nad peletonem. Wydawało się, że na płaskim etapie tak nieznaczna przewaga nie gwarantuje sukcesu. Kilkanaście kilometrów przed Warszawą różnica między uciekającą trójką i peletonem wzrosła do siedmiu minut. Wciąż jednak można było wątpić, czy śmiała akcja ma szansę na powodzenie.
Wątpliwości mieli chyba obaj kolarze z Polski, którzy w pewnym momencie „puścili koło” i skończyli etap daleko za główną grupą. Tymczasem Petr Vakoc nie poddawał się i niespodziewanie, chociaż w pełni zasłużenie wygrał etap. Dzięki temu na trasę z Kielc do Rzeszowa ruszy w koszulce lidera.