Wygrał walkę z wiatrem

11147126_436328043210049_7422937778105513174_n

Nie śnieg, wiatr czy niska temperatura były największymi wrogami Janusza Radgowskiego na szóstym etapie jego niezwykłej wyprawy z Watykanu do Wadowic. Tym razem jadący na wózku maratończyk zmagał się głównie z silnymi podmuchami wiatru.

Janusz wystartował do szóstego etapu w Pescarze. Tym razem do pokonania miał 45-kilometrową trasę, której meta przewidziana była w Tortoreto. Pescara pożegnała Janusza i jego ekipę delikatnym opadem śniegu. A później zaczęła się walka z wiatrem, który w porywach był trudny do zniesienia. – To jedyna uciążliwość tego etapu, ale stawiłem temu wyzwaniu czoło jak lew – mówił Janusz Radgowski po dotarciu do mety. – Kilometr po kilometrze zbliżałem się do celu. Wiatr dał mi popalić, ale czuję się dobrze.

Na zasłużony odpoczynek poszła pierwsza para rękawic, której Janusz używał od Watykanu przez całe Apeniny. Na szczęście dzięki Jurkowi Owsikowi i Fundacji WOŚP ma do dyspozycji jeszcze kilka kolejnych.

Janusz zdecydował się na chwilę odpoczynku w Roseto. Gdy przejeżdżał przez położone nad Adriatykiem miasta, zdecydował skorzystać z podpowiedzi kierowcy auta mercedes vaneo, który zaproponował, aby przemierzać je po promenadach, aby uniknąć zatorów na drogach. – To był dobry pomysł. Miałem fajne przejazdy – przyznał maratończyk.