Setki, a nawet tysiące zniczy. Niezliczone ilości kwiatów, głównie chryzantem. I nie przebrane tłumy odwiedzający swoich bliskich na cmentarzach. Z tym kojarzy nam się dzień Wszystkich Świętych.
To jednak też dzień zadumy, przemyśleń o przemijaniu czy wspomnień-tych bardzo bliskich nam osób ale i tych dalszych, którzy zapadli nam gdzieś głęboko w pamięć. Wspominamy. Modlimy się. Każdy inaczej, każdy na swój sposób przeżywa ten szczególny dzień. A w oceanie kwiatów i płonących zniczy na grobach, ukryte są ludzie dramaty. Najsmutniejszy to dzień w roku…
– Przyjechałam ze Szczecina na grób rodziców. Nie mamy czasu w ciągu roku przyjeżdżać do Płocka. Obydwoje pracujemy, wciąż jesteśmy zabiegani, na co dzień grobem opiekuje się wynajęta pani, bo nie mamy tu rodziny. Ale nie wyobrażam sobie gdyby nas tu dziś nie było. – tłumaczyła nam pani Alina na Cmentarzu Komunalnym.
– Jestem tu aby odwiedzić mojego brata, zmarł nagle w czerwcu tego roku. Bardzo mi go brakuje. Gdybym wiedziała, że on chociaż raz jeszcze ze mną porozmawia, chyba nie odeszłabym od grobu – zwierzała nam się ze łzami w oczach młoda dziewczyna, która niosła bukiet żółtych róż. – Idę tu do syna, do syna…- mówiła nam z kolei starsza pani.
Święto Zmarłych uderza w czułe struny naszej miłości do bliźnich, uderza mocniej i silniej niż przez 365 dni w roku. Idąc alejkami, pomiędzy grobami dociera do nas, że życie przemija i każda śmierć przychodzi za wcześnie. Na żadną z nich nie jesteśmy „przygotowani”. Mijamy groby, za którymi kryją się wyłącznie ludzkie tragedie. – Mój brat nie wróci. I wie pani, jak to do mnie dotarło zdałam sobie sprawę, że tak mało czasu ze sobą spędziliśmy. Tak bym chciała aby chociaż na moment „przyszedł”, to powiedziałabym mu, jak bardzo go kochałam. I wciąż przerabiam w głowie czas, kiedy się niepotrzebnie kłóciliśmy, o zupełnie nie ważne dziś sprawy – mówiła nam przez łzy młoda kobieta.
I jedna refleksja nasuwa się do głowy pod wpływem wszystkich wypowiedzi, a którą wszyscy dobrze znamy – Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą[…] – jak napisał ksiądz Jan Twardowski, nie żyjący już poeta.
LR.