Bliscy sprawienia niespodzianki byli w Orlen Arenie piłkarze ręczni Azotów Puławy. Jeszcze kilka minut przed końcem mieli czterobramkową przewagę nad gospodarzami. Ale na sześć goli zdobytych przez nafciarzy w ostatnich minutach nie zdołali odpowiedzieć żadnym trafieniem. I schodzili z boiska jako pokonani.
– Obejrzeliśmy fantastyczny mecz,w którym oba zespoły pokazały piłkę ręczną na najwyższym poziomie. Wisła wygrała, bo w decydującej fazie spotkania fantastycznie zagrał Rodrigo Corrales – mówił na pomeczowej konferencji prasowej trener Azotów Ryszard Skutnik. – Moi bramkarze tymczasem w końcówce meczu zachowywali się jak dzieci wiatru i burzy, zupełnie nie stosując się do założeń taktycznych.
Azoty nie przyjechały do Płocka prosić o jak najniższy wymiar kary. Wręcz przeciwnie. Ekipa prowadzona przez trenera Ryszarda Skutnika miała wielką ochotę na sprawienie niespodzianki i wywiezienie z Orlen Areny przynajmniej jednego punktu. Bardzo szybko okazało się, że nie są to bezpodstawne marzenia.
Wprawdzie wynik meczu otworzył Valentin Ghionea i początkowo to Azoty występowały w roli zespołu goniącego wynik, jednak goście szybko przełamali defensywę nafciarzy i zaczęli przejmować kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Nie pomogła przerwa w grze, o którą poprosił trener Manolo Cadenas, ani roszady w składzie.
Miejscowi mieli ogromne problemy z pokonaniem doskonale spisującego się w puławskiej bramce Wadima Bigdanowa. Tymczasem Rodrigo Corrales nijak nie umiał poradzić sobie z atomowymi rzutami Nikoli Prce, który w pierwszej połowie zdobył aż dziesięć bramek. Goście schodzili na przerwę z pięciobramkową przewagą i coraz mocniejszą wiarą w możliwość sprawienia niespodzianki.
Druga połowa rozpoczęła się pod dyktando nafciarzy, którzy po dziesięciu minutach gry mieli już tylko jedno oczko straty. Niestety, stracili piłkę w akcji, która mogła dać im remis. Azoty złapały wiatr w żagle i ponownie odskoczyły na pięć oczek. Doskonale spisywał się Piotr Masłowski, który mecz zakończył z dziesięciobramkowym dorobkiem. Nieco w jego cieniu pozostawał skutecznie odcinany od podań Nikola Prce, który po przerwie zdobył już tylko cztery gole.
Do końca spotkania pozostawało już niespełna dziesięć minut, gdy zaczął się popis Rodrigo Corralesa. Hiszpański bramkarz Wisły w końcówce spotkania bronił jak natchniony, czego nie da się powiedzieć o golkiperach Azotów. Fantastyczna końcówka dała Orlen Wiśle wygraną, która rodziła się w ogromnych bólach.
Na uznanie w zespole Wisły zasłużył, obok Rodrigo Corralesa, również Dmitrij Zhytnikov, który nie wszedł w mecz zbyt dobrze, marnując kilka niezłych sytuacji. Z czasem jednak opanował nerwy i nie tylko świetnie dogrywał piłki do swoich partnerów z zespołu, ale i sam kończył akcje, sześciokrotnie wpisując się na listę strzelców.
W sobotę, 19 września Orlen Wisła rozpocznie tegoroczny sezon w Lidze Mistrzów, a jej rywalem w Orlen Arenie będzie uważany za jednego z faworytów tych rozgrywek mistrz Węgier MKB Veszprem. Jeżeli płocczanie chcą powalczyć o korzystny rezultat, muszą zaprezentować się zupełnie inaczej niż w konfrontacji z Azotami.
Orlen Wisła Płock – Azoty Puławy 35:33 (14:19)
Orlen Wisła: Corrales, Wichary – Racotea 2, Ghionea 4, Rocha 3, Zelenović 1, Oneto 3, Nikcević 2, Zhytnikov 6, Wiśniewski 1, Tarabochia 1, Konitz 3, Daszek 3, Montoro 6
Azoty: Bogdanow, Krupa, Zapora – Petrowski, Orzechowski, Kubisztal 1, Masłowski 10, Krajewski 5, Prce 14, Sobol 2, Grzelak 1, Kuchczyński, Skrabania, Przybylski