Vive Targi Kielce wygrały pierwszy finałowy pojedynek fazy play-off różnicą aż jedenastu bramek. Nafciarze rozegrali jeden z najgorszych meczów w sezonie 2013/2014.
Początek meczu w Kielcach upłynął pod znakiem gry bramka za bramkę. W pierwszych minutach na świetlnej tablicy Hali Legionów pięciokrotnie pojawiał się wynik remisowy. Zapowiadało się więc, że pełne emocji spotkanie będzie trzymać w napięciu aż do końcowej syreny. Niestety, dobra gra Wisły skończyła się, gdy na ławkę kar powędrował Marcin Lijewski.
Kielczanie zdobyli pięć bramek z rzędu, a nafciarze wyraźnie stracili pomysł na skuteczną grę w ofensywie. Przed wyjazdem do Kielc wydawało się, że kluczem do sukcesu powinna być cierpliwość. Płocczanie mieli jak najdłużej rozgrywać piłkę, szukając sytuacji do rzutów z pewnych pozycji. Niestety, gdy gospodarze zaczęli budować swoją przewagę, wszystkie przedmeczowe założenia rozsypały się jak domek z kart.
Rzuty z nieprzygotowanych pozycji nie były jedynym problemem nafciarzy. Ich największym kłopotem okazał się nadmierny indywidualizm. Petar Nenadić, czy Nikola Eklemović zdawali się chwilami nie dostrzegać, że poza nimi w barwach Wisły występują również inni zawodnicy. Mariusz Jurkiewicz, który doskonale rozpoczął sobotnie spotkanie, mocno spuścił z tonu, gdy przy jednym z rzutów został pchnięty i z impetem poleciał na plecy.
Kielczanie zeszli na przerwę z przewagą pięciu bramek. Niepoprawni optymiści mieli nadzieję, że po zmianie stron Wisła ruszy do odrabiania strat. Tymczasem stało się dokładnie odwrotnie. Przewaga gospodarzy zamiast maleć – systematycznie rosła. Dość szybko stało się jasne, że Wisła nie ma szans na odwrócenie losów tego pojedynku. A jedyną niewiadomą pozostawały rozmiary porażki nafciarzy.
Jeżeli mielibyśmy szukać po sobotnim laniu jakichkolwiek pozytywów, można znaleźć tylko jeden. Gorzej, niż w pierwszym meczu finału play-off zagrać się nie da. Wisła w niedzielę powinna zrobić wszystko, aby udowodnić, że potrafi grać z kielczanami tak, jak niedawno na Torwarze. I nawiązać z nimi równą walkę.
Każdy kibic w Polsce (nie tylko w Płocku) doskonale zdaje wie, że zawodnicy Wisły potrafią grać w piłkę ręczną na najwyższym poziomie. Aby myśleć o walce z Vive Targami, nafciarze muszą jednak być doskonale rozumiejącym się, zgranym kolektywem. A nie zlepkiem indywidualistów, którzy nie potrafią porozumieć się ze sobą na placu gry.
Vive Targi Kielce – Wisła Płock 37:26 (16:11)
Vive Targi: Szmal, Losert – Grabarczyk 1, Jurecki 3, Aginagalde 5, Bielecki 2, Strlek 4, Buntić 6, Rosiński 2, Cupić 2, K. Lijewski 4, Jachlewski, Zorman, Olafsson 3, Chrapkowski 4, Tkaczyk 1
Wisła: Sego, Wichary – Kwiatkowski, Nenadić 7, Ghionea 2, Jurkiewicz 3, Syprzak 3, M. Lijewski 1, Nikcević 2, Toromanović 1, Eklemović 1, Montoro 1, Wiśniewski 3, Kević, Zrnic, Milas 2