W schronisku borykają się z niebezpiecznym wirusem. Trafiające do nich kocie maluszki mają bardzo niewielkie szanse na przeżycie. – Czy pozwolimy na to, aby kolejne dwa maluchy odeszły? – pyta szefowa płockiego schroniska, trzymając w dłoniach kolejne przywiezione kociaki.
Sobotnie drzwi otwarte w płockim schronisku zostały odwołane. Od kilku dni zmagają się tam z bardzo zaraźliwą chorobą – panleukopenią (nazywaną też zakaźnym zapaleniem jelit kotów bądź tyfusem kocim), na którą narażone są tamtejsze koty, szczególnie te najmłodsze. Człowiek jest na tego wirusa odporny.
Wirus FPV unosi się w powietrzu, w krótkim czasie może doprowadzić do śmierci wielu kotów. Pierwsze objawy od momentu zakażenia pojawiają się po trzech, pięciu dniach.
Tymczasem kociaków w schronisku stale przybywa. Tylko w lipcu trafiło do nich 27 dwu-, trzytygodniowych kotów, maksymalnie do trzech miesięcy. Najwięcej było tych malutkich. – Codziennie dostajemy po kilka telefonów dotyczących kociaków. Codziennie kolejny karton z małymi kociętami – mówi Marta Krasuska, szefowa płockiego schroniska.
Najprawdopodobniej jeden z tych kotków, który został do nich dowieziony, był już zakażony.
Dowożenie do schroniska maluszków odstawionych od matek to narażanie ich na śmierć. Krasuska nie pozostawia złudzeń: – Przywiezienie kolejnego miotu kociąt, nawet jednego kociaka, to jest dla nich wyrok śmierci. To jest tak jakbyśmy malutkie niemowlę przywieźli i położyli na oddziale zakaźnym – tłumaczy podczas jednego z nagrań na profilu płockiego schroniska na Facebooku.
Szanse na przeżycie maluszków są niewielkie. – Odstawienie takich maleństw od matki powoduje, że natychmiast tracą odporność, którą dostają od mamy wraz z jej mlekiem. Oczywiście możemy karmić je mlekiem z butelki, ale to nie zmienia faktu, że ta odporność z każdym dniem drastycznie spada – dodaje Marta Krasuska.
Niestety przy tej chorobie naturalna odporność i przebywanie kociaka przy swojej rodzicielce nie stanowi gwarancji wyzdrowienia. Ta choroba bywa zdradliwa. Dotyka również te kotki mające ponad trzy miesiące, również te będące po pierwszym szczepieniu przeciwko chorobom zakaźnym. – Panleukopenia ma ostry przebieg. Liczymy się z tym, że w kolejnych dniach będą kolejne upadki małych kociaków, będą kolejne śmierci – mówi płocczanka.
Wierzmy w moc internetu. Pomóżcie tym maluszkom
Marta Krasuska: – Po wybuchu panleukopenii, mimo wdrożenia leczenia i opieki, straciliśmy już dziesięć kociąt. W czwartek przyjechały trzy. I musimy zrobić wszystko, aby one nie zostały w schronisku, dać im szansę na przeżycie. Muszą natychmiast trafić do domu tymczasowego.
Dlatego spróbują stworzyć listę osób, które będą w pogotowiu, w razie potrzeby przejmą od nich kociaki dowiezione do schroniska.
Ważne! Nie kierujmy się wyłącznie emocjami i chęcią pomocy. Przeanalizujmy sprawę pod kątem czasu i możliwości, doświadczenia w opiece nad takimi maluchami. Trzeba być czujnym i uważnym, czy stan stan zdrowia kociaka aby nie zaczyna się pogarszać. – Zgłaszajcie się na domy tymczasowe. Bardzo was o to proszę w imieniu swoim i zwierząt. Wierzymy w moc internetu. W to, że zechcecie nas wesprzeć. Zechcecie wesprzeć te małe kociaki. Czekamy na kontakt. I bądźcie z nami. Trzymajcie za nas mocno kciuki i za te maluchy! – prosi szefowa schroniska.
W sprawie domów tymczasowych dla zdrowych kociaków można kontaktować się ze schroniskiem czy to telefonicznie, czy poprzez Messengera.