– Bijcie brawo, bo nam nie zapłacą – apelowali Anita Maszczyk i Michał Musioł. Nie była to jednak próba wymuszenia aplauzu, ale fragment bardzo swobodnego tłumaczenia słynnej włoskiej canzony „Funiculi Funicula”.
Najlepszy sposób na doskonałą zabawę podczas sylwestrowego koncertu jest , wbrew pozorom, niezwykle prosty. Aby publiczność dobrze się bawiła, bawić muszą się również artyści. Nie powinni swojego występu traktować wyłącznie jako pracy (nawet, jeśli słyną jako wysokiej klasy profesjonaliści), ale jako dobrą zabawę.
I tak właśnie było podczas sylwestrowego wieczoru w sali koncertowej Państwowej Szkoły Muzycznej. Płocką Orkiestrę Symfoniczną poprowadził Maciej Niesiołowski, który zyskał popularność dzięki doskonałemu cyklowi telewizyjnemu „Z batutą i humorem”. W sylwestrowy wieczór udowodnił, że wciąż jest prawdziwą kopalnią dykteryjek na tematy związane z muzyką.
Układając program sylwestrowego koncertu, Maciej Niesiołowski zadbał, aby znalazły się w nim nie tylko utwory „ograne” już na tego typu imprezach. Nie było więc kultowego walca „Nad pięknym i modrym Dunajem. Ale za to był walc czeskiego kompozytora muzyki marszowej Juliusa Fucika. I był utwór, który kojarzy się z jedną ze specjalizacji medycznych. – Miałem poprowadzić orkiestrą podczas koncertu dla uczestniczących w jakimś kongresie ginekologów. Jeden z nich poprosił mnie o zagranie utworu kojarzącego się z tą profesją – opowiadał Maciej Niesiołowski. – Długo nic nie przychodziło mi do głowy. Ale w końcu się udało. Zagraliśmy „Walca Cesarskiego”.
Niemal zawsze podczas koncertów sylwestrowych lub karnawałowych usłyszeć można arie lub duety z „My Fair Lady”. Nie inaczej było i tym razem. Ale… Nie była to aria Elizy Doolittle, ani Higgins, ani żaden duet tej pary. Tym razem Michał Musioł brawurowo wykonał arię Alfreda Doolittla (ojca Elizy) „Pan Bozia dał nam ręce jak z żelaza”.
Opisując sylwestrowy koncert płockich symfoników i ich gości, nie sposób wymieniać wszystkich utworów. Nie można jednak nie wspomnieć o imponującej kolekcji strojów Anity Maszczyk. Gliwicka sopranistka przebierała się przed każdym wykonywanym przez siebie utworem. I w każdej kreacji prezentowała się niezwykle efektownie. Chociaż – podobnie jak w przypadku Michała Musioła – uwagę przyciągały nie tyle jej stroje, co doskonały głos i niezwykłe poczucie humoru. Również na własny temat.