W szóstej kolejce Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych, szczypiorniści Orlen Wisły Płock podejmowali na własnym parkiecie rumuńskie Dinamo Bukareszt. Był to niezwykle istotny mecz dla układu tabeli, ponieważ w Rumunii Wisła przegrała 24:21. Dodatkowo tuż przed rozpoczęciem meczu do Płocka dotarła informacja, że Elverum wygrało w Finlandii z Riihimaen Cocks 28:25 i ten wynik powodował, że dwa punkty koniecznie musiały zostać w Płocku.
Mecz od prowadzenia po bramce Michała Daszka rozpoczęła Wisła, ale szybko wyrównał ten, na którego trzeba było uważać od samego początku meczu. Amine Bannour w pięciu dotychczasowych meczach Ligi Mistrzów rzucił bowiem 30 bramek. W siódmej minucie wynik brzmiał 2:2, ale już wtedy Wiślacy grali z przewagą dwóch zawodników, ponieważ na przestrzeni trzydziestu sekund dwie kary otrzymali goście. Zresztą grali bardzo agresywnie od samego początku meczu i w tylko w pierwszej połowie otrzymali aż siedem dwuminutowych kar! Do dziesiątej minuty mecz był wyrównany – 4:4.
W ciągu następnych trzech minut Wisła 'odjechała’ na trzy bramki – 7:4. Dwukrotnie trafił Lovro Mihić i raz Igor Źabić. I taka przewaga utrzymywała się dość długo, a w 22 minucie było nawet 10:6 po drugiej bramce z rzędu Renato Sulica. 180 sekund wcześniej doszło do sytuacji, która nie powinna mieć miejsca. Beznadziejnie w obronie zachował się Jose de Toledo, który brutalnie sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Kamela Alouiniego. Sędziowie najpierw pokazali Brazylijczykowi czerwoną kartkę, a po chwili zmienili kwalifikację kary na kartkę niebieską.
W 23 minucie było jeszcze 11:7 po bramce Zigi Mlakara, ale wtedy coś się w grze gospodarzy zacięło. Rumuni błyskawicznie doskoczyli na dwie bramki, po golach Ante Kuduza – 11:9, a po dwuminutowej karze dla Sulica, Andreas Szasz rzucił dla swojego zespołu dziesiątą bramkę. Niemoc Nafciarzy przełamał Dan-Emil Racotea, ale odpowiedział szybko Bannour. Na szczęście Daszek dwukrotnie trafił z rzutów karnych i ostatecznie Wisła schodziła na przerwę z dwubramkową przewagą.
Druga połowa rozpoczęła się od straty Dinama i bramki z kontry Michała Daszka. Do gry włączył się wreszcie Adam Borbely, który jeszcze w pierwszej połowie zastąpił w bramce Marcina Wicharego. Dobrej sytuacji nie wykorzystał Lovro Mihić – świetnie jego rzut ze skrzydła obronił Makrem Missaoui. Tunezyjski bramkarz Dinama rozgrywał naprawdę dobre zawody, bo już w pierwszej połowie dał się we znaki gospodarzom, a i pierwsze dziesięć minut drugiej połowy również miał kapitalne. To m.in dzięki niemu w 35 minucie było tylko 16:15 po golu Muhemeda Zulfica.
Na drugą część meczu w składzie gospodarzy wyszedł m.in Ignacio Moya i dość szybko rzucił dwie bramki. Na boisku pojawił się także Przemysław Krajewski i dość długo Wisła grała z trzema skrzydłowymi na boisku. Te ustawienie było podyktowane chęcią gry z kontry i faktycznie, parę ich w drugiej połowie było.
Dwie kolejne skuteczne interwencje w bramce, trzy skuteczne akcje w ataku oraz trzecia dwuminutowa kara dla Seyeda Mousaviego sprawiły, że Wisła w 40 minucie odskoczyła na 21:16 po bramce z kontry Mihica. Niemoc gości przełamał Bannour, ale szybko ze skrzydła odpowiedział Krajewski – 22:17 w 42 minucie. Z karnego pomylił się skuteczny w drugiej połowie Zulfić – Borbely obronił, a na pięciobramkowe prowadzenie, gospodarzy wyprowadził Sulić – 23:18 w 45 minucie. Potem było jeszcze lepiej, bo dwie minuty później, przewaga wzrosła do sześciu bramek po pięknym trafieniu w okienko Mlakara.
Mogło wydawać się, że Wisła ma ten mecz pod kontrolą i wygra minimum pięcioma bramkami. Tak się jednak nie stało. W 52 minucie było jeszcze 26:21, ale potem trzy kolejne trafienia dołożyli goście i w 55 minucie było „tylko” 26:24 dla gospodarzy tego meczu. Niemoc strzelecką przełamał Mlakar, a po kolejnej jego bramce w 58 minucie było 29:26. Końcówka należała jednak do drużyny przyjezdnej i końcowy wynik meczu ustalił Zulfić. Ostatecznie Wisła wygrała 29:28 z Dinamem Bukareszt i zdobyła niezmiernie ważne dwa punkty.
Momentami gra mogła się podobać, ale za dużo było też przestojów w grze. Znacznie lepiej prezentowała się gra Wisły, gdy na boisku pojawił się Ignacio Moya. Marko Tarabochia owszem starał się, ale udanych zagrań miał niewiele. Takie zagrania jak w 10 minucie, gdy wyprowadzał szybki atak i podał wprost w nogi Nemanji Obradovica w Lidze Mistrzów zdarzać się nie mogą. Zastanawiająca jest słaba dyspozycja Racotei. Od początku sezonu nie pamiętam jakiegoś dobrego meczu w jego wykonaniu. A Ondrej Zdrahala siedzi 55 minut na ławce rezerwowych… Są jednak dwa, bardzo ważne punkty i z tego należy się cieszyć.
Orlen Wisła Płock – Dinamo Bukareszt 29:28 (14:12)
Orlen Wisła: Borbely, Wichary, Daszek 7 (4 z karnych), Krajewski 1, Racotea 1, Moya 3, Zdrahala, Obradović 1, Góralski, Tarabochia 1, Źabić 1, Mihić 3, De Toledo 1, Sulić 6, Mlakar 4
Dinamo Bukareszt: Missaoui, Grigoras – Descat 1, Bannour 5, Alouini 1, Savenco, Szasz 2, Negru 1, Sandru 3, Gavriloaia 1, Komogorov 3, Zulfić 6, Mousavi, Acatrinei 1
Kary: Orlen Wisła – 6 minut (Daszek, de Toledo, Sulić – po 2 minuty); Dinamo – 18 minut (Mousavi – 6 minut, Alouini – 4 minuty, Gavriloaia, Sandru, Savenco, Szasz – po 2 minuty)
Sędziowie: Karim Gasmi i Raouf Gasmi (Francja)
Łukasz Zieliński.