„(…) Takie wydarzenia, o których gdy się dowiesz, pamiętasz do końca życia, co wtedy robiłeś. Każdy z nas pamięta co robił 9 lat temu w sobotę rano. Głęboko wierzę, że z czasem pamięć o ofiarach katastrofy rządowego samolotu coraz rzadziej będzie nas różniła, bo przecież czas najlepiej leczy rany” – brzmi jeden z komentarzy pod postem na Facebooku Wojciecha Hetkowskiego, który wspomina tragiczne wydarzenia sprzed 9 lat.
W smoleńskiej mgle przy podchodzeniu do lądowania, rozbija się polski samolot. Na pokładzie dziewięćdziesiąt sześć osób – najważniejsi w Polsce i Ci, którzy z obowiązku służbowego Im towarzyszyli. Ginie Prezydent RP prof. Lech Kaczyński, Pierwsza Dama, ostatni Prezydent Polski na uchodźstwie, kwiat parlamentarzystów, ministrowie, generałowie, przedstawiciele rodziny pomordowanych w Katyniu, hierarchowie Kościołów… Giną piloci, stewardesy, funkcjonariusze BOR…Lista długa i bolesna. Wszyscy weszli na pokład połączeni ideą oddania hołdu tym, których w okrutny i podły sposób zamordowano zdradziecko w Katyniu tylko dlatego, że służyli Polsce.
Znaleźli się tam razem, bez wypominania sobie przeszłości, współczesnych barw i poglądów. Ponad podziałami wybrani przez Prezydenta RP i przez Niego zaproszeni. Dali wyraz swojej odpowiedzialności w chęci wspólnego pochylenia się nad mogiłami zamordowanych. Chcieli razem przypomnieć światu o tym do czego jest zdolny totalitarny system podporządkowany tępej ideologii i jak tragiczna jest historia Polaków. Znaleźli się w jednym czasie i jednym miejscu. W katyńskim lesie chcieli stanąć razem, ramię przy ramieniu tak jak Ci, którzy wtedy w żołnierskim szeregu szli tam na miejsce kaźni. Byli razem i razem tragicznie zginęli…
Jakże inną politykę niż ta dzisiejsza Oni uprawiali. Chociaż przecież scena polityczna nie zmieniła się. Zmienili się wyłącznie ludzie na tej scenie, grający główne role. Ci, którzy zginęli na smoleńskim lotnisku swoim życiem starali się łączyć. Dlaczego zatem Ich śmierć zamiast jeszcze bardziej Polaków połączyć, stała się impulsem do wybuchu mowy nienawiści, gniewu, nieufności, wzajemnych oskarżeń i doktrynalnych uprzedzeń?
Dziś wydaje się niemożliwym, aby kiedykolwiek powtórzył się tak różnorodny skład oficjalnej delegacji. Dziś nie ma chwili, aby nie zabierano komuś, gdzie się tylko da, prawa do reprezentowania Polski tylko ze względu na jego usytuowanie polityczne. Dlaczego dzieleni jesteśmy na kategorie, sortowani? W imię czego?
Tym większa strata i żal. Tym większy obowiązek, aby o Nich wszystkich pamiętać.
Wojciech Hetkowski.
Fot. Zrzut ekranu z twitter.com