Adam Morawski był niekwestionowanym bohaterem meczu Wisły z lubińskim Zagłębiem. Młody bramkarz nafciarzy bronił ze skutecznością przekraczającą 50 procent.
Rodrigo Corrales w meczach Ligi Mistrzów spisuje się bez zarzutu. Nieprzypadkowo znalazł się nawet w siódemce kolejki tych niezwykle prestiżowych rozgrywek. Ale w PGNiG Superlidze nie spisuje się już tak dobrze. Szczególnie w tych meczach, które powinny „wygrać się same”.
Tak było właśnie w konfrontacji z „Miedziowymi”. Zagłębie nie grało wcale rewelacyjnie, ale nie pozwalało miejscowym odskoczyć na więcej niż dwie bramki. Spora w tym zasługa Michała Stankiewicza, który bez większych problemów radził sobie z bramkarzem Wisły.
W końcu jednak trener Manolo Cadenas dał szansę Adamowi Morawskiemu. Ten zaś udowodnił, że drzemie w nim niesamowity potencjał. Już w pierwszej połowie pokazał się z jak najlepszej strony, pozwalając swoim kolegom z zespołu wypracować w końcu czterobramkową przewagę.
Druga odsłona to prawdziwe Adam Morawski Show. „Loczek” bronił rzuty ze skrzydeł, z drugiej linii, z dystansu. A nawet rzuty karne. Kibice docenili to, bijąc brawo na stojąco na długo przed zakończeniem meczu. A mody golkiper aż do końca meczu robił wszystko, aby udowodnić, że owacje na jego cześć wcale nie były na wyrost.
Orlen Wisła Płock – Zagłębie Lubin 43:27 (22:16)
Orlen Wisła: Corrales, Morawski – Racotea 5, Tioumentsev 2, Wiśniewski 4, Ghionea 8, Rocha 4, Jurkiewicz 2, Montoro 5, Syprzak 3, Zelenović 3, Nikcević 1, Kwiatkowski, Daszek 6
Zagłębie: Małecki, Shamrylo – Michałów, Stankiewicz 7, Gumiński 2, Rosiek 5, Przysiek 2, Kuźdeba, Szymyślik 8, Bartczak, Marciniak 2, Kulesza 1