Kilka dni temu w Książnicy Płockiej Maria Broniewska-Pijanowska opowiadała o okolicznościach, w jakich powstawała książka o wymownym tytułem „44739 Wspomnienie o Marii Zarębińskiej – aktorce„. Autorka w ciepłych i wzruszających słowach mówiła o tym, co ją skłoniło do napisania wspomnień – wspomnień małej dziewczynki.
Majka czyli Maria Broniewska miała siedem lat kiedy poznała Władysława Broniewskiego, osiem – kiedy wybuchła wojna – a 14 kiedy się skończyła. Wtedy do Polski z Londynu, specjalnie dla jej mamy, wrócił Władysław Broniewski. W depeszy napisał: „Kocham! Wracam!”
Aneta, pomóż mi napisać książkę o mamie
Poznałyśmy się z Anetą w Muzeum Władysława Broniewskiego, na wieczorze autorskim promującym jej tomik wierszy. Aneta pisze piękne wiersze. Bardzo mi się spodobały – i nie mówię tego teraz, bo z Anetą się znamy, bo napisała książkę o mojej mamie, ale dlatego, że tak po prostu uważam. I jak to bywa w żywych, spontanicznych spotkaniach, od słowa do słowa, okazało się, że świetnie nam się ze sobą rozmawia. Potem zostałam zaproszona przez Stowarzyszenie Promocji Sztuki Łyżka Mleka, które raz w oku organizuje w Kaliszu spotkanie, na które przyjeżdżają poeci z całej Polski. Pomysł na książkę dojrzewał wraz z naszą przyjaźnią. Wiedziałam, że Aneta ładnie pisze, potrafi to robić. Kiedy spotkałyśmy się po raz kolejny, powiedziałam do niej: Aneta, pomóż mi napisać książkę o mamie.
Pojechałam do Kalisza. Tam zostały nagrane nasze rozmowy, a potem spisane przez Anetę. Zadawała mi proste pytania, bo zabroniłam zadawać trudne – podkreślała Maria Broniewska, opowiadając historię. Chciałam mówić tylko to, co pamiętam. Chciałam powiedzieć o jej życiu, oczywiście tyle, ile pamiętam, albo tyle, ile ona zdążyła mi o sobie opowiedzieć. – Broniewskiego jest tu mało – zaznaczyła. – Dlatego Aneta wiedziała od początku, jak poprowadzić rozmowę, a potem ustawić całą książkę. Mogła pytać, ale nie rozdrapywać, nie drążyć. Książka podzielona została na trzy części: Moje wspomnienia o mamie oraz jej życie; Fotografie z mojego albumu, który przetrwał Powstanie Warszawskie oraz Opowiadania oświęcimskie.
44739
„Opowiadania Oświęcimskie” są dowodem talentu literackiego mamy. Uważam, że to mój obowiązek, by wydać je po raz trzeci. Pierwszy raz były drukowane w odcinkach, w gazecie „Polska zbrojna” to był rok 1946, a potem w 1964 w tomiku „Ręka umarłej” wraz z wierszami Broniewskiego. W sumie opowiadań jest dziewięć, za mało na pełną książkę. Dlatego i tym razem ukazały się razem z moimi wspomnieniami o mamie. Opisywała swoje przeżycia wojenne, Oświęcim w sposób niezwykle łagodny i szlachetny, co pokazuje, jakim była człowiekiem. Mają w sobie pewną subtelność. Pod względem literackim opowiadania mamy nie ustępują opowiadaniom Tadeusza Borowskiego, chociaż napisane zostały innym głosem. Piękna opowieść o strasznych czasach.
Wspomnienie o Marii Zarębińskiej – aktorce
Moja mama istnieje w poezji Władysława Broniewskiego. Była jego wielką miłością. Czy istniała jako Ona sama, jako osobowość – Maria Zarębińska? To właśnie chciałam uzyskać w książce. Uważam, że powinna zaistnieć, by nie być tylko częścią życiorysu Broniewskiego.
Chciała być aktorką. Tak też się stało. Rodzice nie akceptowali wyboru córki. Dziadek – sędzia grodzki, wraz z babcią prowadzili dom otwarty, bywali u nich sędziowie i wysoko postawieni urzędnicy z Pińska. Mama po maturze pracowała w sądzie jako maszynistka, ale marzyła o aktorstwie. Wyjechała do Warszawy. Tam dostała się do Instytutu Reduty. Dla dziadków był to wielki wstyd, córka – aktorka. Cóż to za zawód? Dużo grała w teatrze objazdowym. Jeździli po Kresach wschodnich, mieszkali w wagonach, występowali w małych miasteczkach. Wszystko zmieniło się, kiedy dojechali do Pińska. Wystawiono wówczas „Sędziów” Stanisława Wyspiańskiego. Dziadkowie nie przyszli na ten spektakl. Następnego dnia prezes sądu osobiście pogratulował mojemu dziadkowi utalentowanej córki. Od tamtej pory dziadek patrzył na mamę bardziej przychylnym okiem. Po skończeniu nauki aktorstwa, grała w teatrze Polskim w Katowicach, w warszawskim Teatrze Ateneum. W czasie wojny razem z Władkiem mieszkali we Lwowie i występowała w miejscowym Teatrze Polskim do 1941, potem wróciła do Warszawy. Po wojnie, ze względu na pogarszający się stan zdrowia występowała coraz mniej. Otrzymywała dużo pochlebnych recenzji. Ostatnią z nich napisał sam Tadeusz Boy – Żeleński.
Stary niedźwiedź mocno śpi
Po tym jak, skutecznie odstraszyłam jednego wielbiciela mamy – pewnego pana starostę – sugerując mu, że jest podobny do szympansa i powinien przejrzeć się w lustrze, mamie zależało chyba na mojej opinii. Zabrała mnie na spacer do Łazienek, uprzedzając, że poznam kogoś, kto nie jest jej obojętny. Przywitał mnie uśmiechnięty, pogodny, bardzo uprzejmy pan. Przedstawił się, ja zrobiłam to samo, podskakując na jednej nodze. Władek nazwał mnie wróblem na nitce, a ja jego starym niedźwiedziem. Od razu nawiązaliśmy kontakt. W domu narysowałam obrazek z podpisem „Stary niedźwiedź mocno śpi”: na łóżku leżał stary niedźwiedź, a nad nim stała dziewczynka z trzepaczką. Podarowałam ten rysunek Władkowi, a on powiesił go właśnie nad łóżkiem.
Rozchodnik i macierzanka
Zaczęło się wspólne życie z Władkiem. Pamiętam ich bardzo szczęśliwych. Jest takie jedno wspomnienie, które ma związek z Płockiem. Miło wspominam ten czas. Mama grała gościnnie w teatrze płockim. Broniewski był tu na miejscu, a ja z dziadkiem przypłynęłam statkiem z Warszawy. Po spektaklu wracałam już z mamą i Władkiem pociągiem do domu. Z tej podróży zachowałam w pamięci obraz ich obojga, zakochanych. Siedziałam w kącie wagonu a oni stali w oknie, wpatrzeni w siebie, radośni. W słońcu mieniły się kasztanowe włosy mamy. Po latach, przeczytałam wiersz „Rozchodnik i macierzanka”. Władek w słowach uchwycił tamtą chwilę. To był dla nich dobry czas, czas małej stabilizacji … a potem przyszła wojna … Każde z nich oddzielnie – próbując, przetrwać to okrucieństwo.
Życie Broniewskiego na 35 mm
Czy będzie film o Władysławie Broniewskim? – Jego życie to gotowy scenariusz na film albo serial – przyznała Maria Broniewska. – Chciałabym, by dotyczył całego życia, nie wybranych momentów – dodawała.
– Może niebawem uda się taki zrealizować – stwierdziła, obecna na spotkaniu Eliza Czapska – szefowa Muzeum Władysława Broniewskiego w Warszawie. – Powstał scenariusz. Jego autorem jest Piotr Trzaskalski – mówiła uczestnikom spotkania. Warto dodać, że Trzaskalski nakręcił takie filmy jak: „Edi” czy „Mój rower”. – O scenariuszu, który został złożony do Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, wspominał mi jeszcze Andrzej Wajda. Miejmy nadzieję, że dojdzie do realizacji filmu – mówiła Czapska.
Pytania, które nie wybrzmiały
– Nie znam wielu historii. Byłam dzieckiem, nie przyszło mi do głowy, by zadawać proste, najzwyklejsze pytania – mówiła dalej Maria Broniewska. – Takie niewyszukane, ale ukazujące istotę rzeczy, pozwalające poznać drugiego człowieka. Jakie? Nigdy nie zapytałam mojej mamy, dlaczego chciała zostać aktorką, skąd ten pomysł? Nie zadałam pytań, które dotyczą oczywistych wydarzeń. Gdzie moi rodzice brali ślub? Pytania dotyczące mojego ojca – niewiele o nim wiem. Był oficerem. Kiedyś trafił do mnie notesik, z którego wynikało, że był nauczycielem w szkole męskiej. To jednak wciąż za mało. Nie są to pytania skomplikowane, ale takie, których odpowiedzi pozwoliłyby mi bardziej poznać moich rodziców. Żałuję, że nie pytałam o więcej – podsumowała córka Marii Zarębińskiej.
Maria Broniewska – Pijanowska, znana również jako Maja Broniewska, aktorka teatralna i filmowa, absolwentka warszawskiej PWST. Grała m.in. u Aleksandra Forda i Macieja Ślesickiego. Przybrana córka Władysława Broniewskiego. Do Płocka przyjechała przy okazji promocji książki „44739 Wspomnienie o Marii Zarębińskiej – aktorce”, w której wspomina swoją mamę. Pierwsza część książki to rozmowa Marii Broniewskiej – Pijanowskiej z Anetą Kolańczyk – polonistką, nauczycielką, poetką, autorką kilku książek i kilkudziesięciu artykułów oraz audycji radiowych poświęconych pisarzom związanym z Kaliszem i Wielkopolską.
Renata Jaskulska
Fot. Książnica Płocka im. Władysława Broniewskiego