Rządowy lans na pomocy, czyli jak rządzący chwalą się cudzymi zasługami…

Niby wiedziałem, że prędzej czy później to nastąpi. Miałem jednak nadzieję, że później. Oto bowiem, po dwóch tygodniach wojny w Ukrainie, nasz rząd już zajął się opiewaniem swoich rzekomych zasług w kwestii pomocy uchodźcom.

Na tym polu wybija się wicepremier i minister rolnictwa Henryk Kowalczyk, który z mównicy sejmowej stwierdził, iż „to, że w Polsce nie obozów dla uchodźców, to właśnie zasługa polskiego rządu”. Tylko jakoś nie podał przy tym informacji, ile ukraińskich rodzin przyjęli pod swój dach przedstawiciele tegoż rządu.

Nie wiemy też, za ile z tych 12 konserw, które szef KPRM minister Michał Dworczyk przeniósł z ciężarówki do pociągu w Przemyślu, zapłacił z własnej kieszeni. Wiemy natomiast, że zrobił sobie przy tym przynajmniej jedno zdjęcie. Czy to jest to słynne „polityczne złoto”, o którym miał pisać w mailu do niego premier Mateusz Morawiecki?

Wiemy też, że wojewoda mazowiecki Konstanty Radziwiłł tydzień temu w blasku fleszy otworzył punkt recepcyjny na warszawskim Torwarze. Ale dopiero, kiedy te zgasły, okazało się, że to na wolontariuszy scedował załatwianie posiłków dla przebywających tam matek z dziećmi, nie dając na to ani grosza z budżetu. Kiedy koordynatorka pomocy zwróciła na to uwagę, Radziwiłł nazwał to „kłopotami ze wzajemną informacją”.

Zaś jego partyjny kolega, Marek Bobel, starosta z Siemiatycz, uznał, że burmistrz tego miasta, Piotr Siniakowicz („akurat” z opozycji), nie ma prawa organizować zbiórek darów i tworzyć miejsc noclegowych dla uchodźców, bo tylko on może to robić. Trochę się jednak zagalopował, bo okazało się, że inny jego partyjny kolega, wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski, już polecił burmistrzowi organizowanie tej pomocy. Starosta tłumaczył, że nikt mu o tym nie powiedział. Nie ma to jak wyskoczyć przed szereg w pogoni za zasługami dla partii.

Na szczęście te polityczne przepychanki mało obchodzą „zwykłych” wolontariuszy, którzy od rana do nocy, kosztem swego wolnego czasu, a często też pracy zawodowej, niosą pomoc Ukraińcom. Mają je też w nosie przedsiębiorcy – restauratorzy przyrządzający uchodźcom darmowe posiłki, sklepikarze dostarczający im przedmioty codziennego użytku czy kierowcy oferujący im bezpłatny transport. Żenującymi politycznymi akcjami nie przejmują się też „zwykli” Polacy, przyjmujący pod swój dach całe ukraińskie rodziny, nie chełpiąc się tym na prawo i lewo i nie biorąc od państwa ani grosza.

Najwyższy czas, żeby rząd przestał chwalić się cudzymi zasługami. Czas zapracować na własne.
Sława Ukrajini

Piotr Halicki – dziennikarz Onetu (komentarz)

Media

Fot. UMP/Pixabay.