Rozbrykane lemury już urządzają „pogawędki” w płockim zoo. „Nie unikniemy skojarzeń z Królem Julianem” [ZDJĘCIA]

Pamiętacie słynnego Króla Juliana, który „wyginał śmiało ciało”, z bajek „Madagaskar” i „Pingwiny z Madagaskaru”? Poczynania trzech rozbrykanych lemurów po raz pierwszy obejrzymy w płockim zoo. 

Można powiedzieć, że do Płocka zjechało się europejskie towarzystwo z Węgier, Francji i z Niemiec. Stało się tak celowo, aby lemury nie były ze sobą spokrewnione. Wszystkie samce są w innym wieku i mają już nadane imiona: Szamoca, Adoany i Igo. 

– Opiekunki zwracają się do nich po imieniu. I lemury zaczynają na te swoje imiona reagować – słyszymy do Krzysztofa Kelmana, prezesa płockiego ogrodu zoologicznego.

Trzech samców już rozgościło się w dwóch wolierach połączonych długim tunelem nad głowami przechodniów kierujących się w stronę Herpetarium – pawilonu z wężami, żółwiami czy jaszczurkami.

– Rozpoczynamy naszą przygodę ze zwierzętami, które są bardzo popularne, lubiane, zwłaszcza przez dzieci. Będziemy o nie dbać, troszczyć się – zapewniał w piątek prezydent Płocka na chwilę przed wyjściem lemurów.

Dla nowych podopiecznych wcześniej przygotowano liczne zabawki, poczęstunki w postaci owoców dyndających na sznurkach. 

Skąd pomysł na prezentację lemurów? – Chcemy przede wszystkim hodować zwierzęta zagrożone wyginięciem w naturze. Albo krytycznie zagrożone, aby zachować je dla przyszłych pokoleń. Mamy już ponad 50 takich gatunków. A to jeden z  najrzadszych gatunków lemurów – tłumaczył Krzysztof Kelman, prezes płockiego ogrodu zoologicznego

Do samców dołączą samice?

Przez najbliższych kilka miesięcy pracownicy zoo będą obserwować zachowanie lemurów, aby zobaczyć w jaki sposób reagują na siebie. A kiedy już nabiorą pewności, że jest im tu dobrze… – Mam nadzieję, że otrzymamy również samice z  różnych, niespokrewnionych grup, aby móc je rozmnażać – dodał dyrektor.

Jednak na to, czy zwierzęta będą miały się ku sobie, nie mają wpływu. Jeśli się uda, wówczas sam okres ciąży trwa ponad sto dni. – Nie wiemy w jakim wieku dostaniemy samice. Mamy taki przykład z tapirem, dorosłym samcem, do którego przyjechała młoda, chociaż już duża samica. Na razie pary nie możemy połączyć, ponieważ samiec już by czegoś chciał od samicy, a samica jeszcze nie wie, co samiec od niej chce – opowiadał Krzysztof Kelman. 

Nie unikniemy skojarzeń z Królem Julianem

Można wyróżnić 108 gatunków lemurów występujących na Madagaskarze. Akurat nasze lemury nie należą do tego samego gatunku, co słynny Julian (lemur katta był pierwowzorem do stworzenia samozwańczego króla lemurów)  – reprezentują zagrożony wyginięciem gatunek wari rudy charakteryzujący się puszystym futrem o czerwono-pomarańczowej lub czerwonej barwie,  czarnymi i białymi elementami. – Ale skojarzeń z Królem Julianem z pewnością nie unikniemy. Dzieci pewnie będą mówiły do nich Julian. Myślę, że lemury jakoś to przeżyją – śmiał się prezes. 

W naturze w zasadzie występuje tylko w jednym miejscu na Madagaskarze, w części północno-wschodniej, korzystając z tamtejszych lasów tropikalnych. 

Krzysztof Kelman: – W zasadzie są to zwierzęta roślinożerne, głównie owocożerne. Dodatkowo u nas będą dostawały przekąski w postaci białka zwierzęcego. Głównie chodzi o bezkręgowce, w naszym przypadku to np. świerszcze czy karaczany.

Lemurowe „rozmowy”

W trakcie zabawy w wolierze można było usłyszeć głośny, typowy dla nich dźwięk wzajemnego nawoływania. – One żyją w takich grupach nawet po 30 osobników. Często rozejdą się w lecie, więc muszą w jakiś sposób zebrać się, zwołać. Rozpoznają osobniki ze swojej grupy. Ale to nie jest tak, że one krzyczą w ten sam sposób – zaznaczył prezes. 

A przecież muszą się jakoś ze sobą dogadać. Kelman daje przykład słoni, kiedy te trafiają z różnych ogrodów na ten sam wybieg. – Słonie żyjące w naturze, w różnych miejscach geograficznych na świecie, posługują się różnymi językami. Bywa, że na początku, nawet jeśli są z tego samego gatunku, nie potrafią się ze sobą porozumieć. Są z różnych narzeczy, muszą się najpierw ich nauczyć. Sądzę też, że nasze lemury już się tego nauczyły. Przebywają u nas od kilku tygodni. Wypuszczaliśmy je rano miedzy godz. 7 a 9, kiedy nam tak pięknie śpiewały, aby te trzy obce dla siebie samce stowarzyszyły ze sobą, nie było między nimi bitew. Później chowały się, a my zbudowaliśmy dla nich drugą klatkę wraz z przejściem.

 

Lemurowe „rozmowy” zwykle inicjuje najstarszy Szamoca, który jest rodowitym Wegrem z Veszprem, chociaż przyjechał do nas z francuskiego ZOO Alphen. Jest też najgłośniejszy. Pracownicy zoo żartują, że te lemurowe „pogawędki” mają wydźwięk trzech wyjących strażackich syren, które słyszą tuż po przyjściu do pracy.

Duża część nowej ekspozycji powstała dzięki sponsorowi, który chciał pozostać anonimowy. – Włożył nie cegłę, tylko dużą cegłę – dopowiadał prezes. 

Fot. Karolina Burzyńska