Robić swoje i… celniej strzelać

Jeśli nie można meczu wygrać, trzeba go zremisować – to fraza, jaką w tym sezonie tak na oko czytałem i słyszałem już jakieś 1947 razy. Oczywiście jest to prawda – zawsze lepiej mieć ten jeden punkt (czy 0,5) niż go nie mieć, ale jestem zdania, że z takiego meczu jak ten z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza – Nafciarze mogli wycisnąć więcej.

To akurat o ich grze w tym spotkaniu świadczy… i dobrze i źle. Z jednej strony przyjeżdżają do jednej z trzech najlepszych drużyn ligi po dziewięciu kolejkach i starają się grać w piłkę na połowie przeciwnika. Nie ma stania i czekania na to co zrobią rywale, są za to próby gry skrzydłami z podłączeniem bocznych obrońców. Przyznam, że to akurat mi się podobało, szczególnie w pierwszej połowie, bo w drugiej było już kiepsko. Takie małe rzeczy, a cieszą. Przejęcia – na długie minuty – inicjatywy przez płocczan raczej można było się spodziewać, ponieważ Termalika ostatnio daje innym grać, ale mimo wszystko powinno dawać to powody do optymizmu. Wiedziałem też, że obie drużyny lepiej grają z kontry niż w ataku pozycyjnym i jeśli uda im się strzelić bramkę to potrafią – z powodzeniem – wcielić w życie plan „1-0”. Obstawiałem więc, że wygra drużyna, która pierwsza trafi do siatki, ale że żadnej się nie udało, no to musiał być remis. Wiadomo.

Druga strona medalu to oczywiście pozostawiająca wiele do życzenia skuteczność. Po wcześniejszym bezbramkowym remisie ze Śląskiem Wrocław (moim zdaniem stylowo dużo gorszym) napisałem „Królestwo za napastnika” i nadal jestem zdania, że Wiśle brakuje napastnika z prawdziwego zdarzenia, którego do zimy prawdopodobnie nie będzie.

CZYTAJ DALEJ