Przegrał najważniejszy mecz

Na piłkarskim boisku zawsze walczył do upadłego. Jako trener przekazywał swoim podopiecznym maksymę Świętego Augustyna „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą”. Niestety, przegrał pojedynek z rakiem. Marek Jakóbczak zmarł w piątek, 27 czerwca 2014 o 12.30.


Taki mrożący w żyłach krew wpis pojawił się na facebookowym profilu „Marek Jakóbczak – mecz o życie”. Prowadziła go żona Marka Jakóbczaka – Beata. To właśnie ona była z nim na dobre i na złe od pierwszych dni walki z nowotworem (brzmiąca niemal jak wyrok diagnoza została postawiona na początku 2014 roku).
Beata Jakóbczakk wspierała męża swoją obecnością przy nim w najtrudniejszych chwilach, modlitwą i dobrym słowem. Ale także prowadzeniem na FB profilu „Marek Jakóbczak – mecz o życie”, który polubiło prawie sześć tysięcy osób. Wiele z nich nie znało Marka osobiście, ale z wielkim przejęciem czytało wpisy Beaty. Najczęściej dotyczyły one stanu zdrowia Marka. Chociaż nie tylko. Właśnie dzięki temu profilowi udało się zorganizować kilka meczów charytatywnych, a nawet mini-turniej piłkarski. Były aukcje organizowane między innymi w Płocku i Bełchatowie. Oczywiście, cały dochód przeznaczany był na leczenie chorego piłkarza.
Ludzie śledzący profil na FB, dodawali otuchy Beacie i Markowi. Nawet ci, którzy nigdy wcześniej nie mieli okazji ich poznać, z przejęciem czekali na każdy kolejny wpis. Aż do tego, który pojawił się we wczesne piątkowe popołudnie. „Pan Bóg montuje w niebie drużynę piłki nożnej. I powołał do niej Marka na kapitana” – to jeden z kilkuset komentarzy, które pojawiły się pod informacją o śmierci Marka.
Marek Jakóbczak jako piłkarz był nominalnym napastnikiem. Nie można go było jednak nazwać klasycznym „łowcą bramek”. Dużo bardziej, niż indywidualne osiągnięcia cenił dobro drużyny. Gdy tylko była ku temu okazja, wolał odgrywać piłkę lepiej ustawionym partnerom z zespołu, niż samemu decydować się na strzał. Wiele na ten temat mógłby powiedzieć jego boiskowy partner Wojciech Małocha, który w dużej mierze właśnie dzięki „Jakóbowi” sięgnął w Płocku po koronę króla strzelców ówczesnej drugiej ligi. W Petrochemii występował od wiosny 1996 roku do jesieni 1997 roku. Wcześniej grał między innymi w Polonii Warszawa, Radomiaku i Staki Stalowa Wola. Po odejściu z Płocka występował m.in. w GKS Bełchatów, Śląsku Wrocław, Radomsku i Victorii Sulejówek. W tym ostatnim klubie pracował również jako trener grup młodzieżowych.