Protestów na taką skalę w Polsce jeszcze nie było. W ponad 110 polskich miastach kobiety i mężczyźni w poniedziałek, 3 października, wyszli na ulice aby zaprotestować przeciwko możliwemu zaostrzeniu przepisów dotyczących aborcji.
W płockim marszu wzięło udział ponad tysiąc osób, co potwierdził nam rzecznik płockiej policji, Krzysztof Piasek. Czarny marsz rozpoczął się około godziny 16 przy ulicy Jachowicza 2, aby przejść ulicami miasta i zakończyć na Starym Rynku. Pomimo ulewnego deszczu wśród protestujących były całe rodziny łącznie z małymi dziećmi. Nie zabrakło także mężczyzn i osób starszych. – Idę w marszu ponieważ mam córkę i dwie wnuczki. Co będzie jeśli któraś z nich zajdzie w ciążę i poroni? Ma być za to ukarana więzieniem? To jakieś chore. My się na to nie godzimy, jestem na marszu z mężem – tłumaczyła nam pani w średnim wieku.
Skandowano hasła – ” Nasze prawa, wspólna sprawa”, „Chcę mieć wybór”, „Rząd nie ciąża, da się usunąć” czy „Chodźcie z nami kobietami”. Płocczanki w ten sposób protestowały przeciwko projektowi obywatelskiemu „Stop aborcji”, który pod koniec września trafił do Sejmu. A następnie większością głosów został skierowany do dalszych prac w komisji. Projekt oburzył społeczeństwo. Jest to projekt, który całkowicie miałby zakazać aborcji w naszym kraju. Przypomnijmy, w tej chwili kobieta może dokonać aborcji w trzech przypadkach: gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa, ciąża zagraża życiu kobiety oraz wtedy gdy płód jest uszkodzony. Natomiast projekt „Stop aborcji” zupełnie wyklucza aborcję pod groźbą kary więzienia, tak dla kobiety jak i lekarza.
Na ulicach Płocka czarny protest został przyjęty ze zrozumieniem. Kierowcy, którzy stali w gigantycznych korkach na znak poparcia dla protestu kobiet, trąbili klaksonami. – Każdy jest zdenerwowany i rozumiem kobiety. Nie mogę iść w marszu ponieważ jadę do pracy ale chętnie sam bym szedł z nimi ramię w ramię. Jeśli ta ustawa z tymi zaostrzeniami by przeszła, to w jakim kraju będziemy żyć za chwilę? – pytał nas płocczanin, który stał w korku na ulicy Jachowicza. Na ulicy Tumskiej spotkaliśmy się z podobnym podejściem. – Chcą potraktować kobiety jak inkubatory – mówiła oburzona młoda kobieta.
Dodamy jedynie, że polskie kobiety były wspierane w swoim proteście w kilku europejskich krajach między innymi w Anglii, Niemczech, Francji czy Ukrainy.
Fot. Lena Rowicka