Po raz drugi mieszkanki Płocka wyszły na ulicę, aby zaprotestować przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Symbolem protestu polskich kobiet stała się parasolka, jednak dziś płocczankom nie była potrzebna – kobiece marsze 3 października odbyły się w strugach deszczu. Tym razem nie padało.
– W poniedziałkowym marszu wzięło udział około 300 osób – informował nas Krzysztof Piasek, rzecznik płockiej policji. Należy dodać, że było to dużo mniej osób niż podczas pierwszego protestu, który odbył się trzy tygodnie temu. Przypomnijmy, 3 października polskie kobiety – płockie również – zastrajkowały. Ubrały się w czarne stroje i wyszły na ulice ponad 100 miast. Nazwano ten dzień „Czarnym Poniedziałkiem”. Wtedy w Płocku w proteście wzięło udział ponad 1000 osób
Była to reakcja na obywatelski projekt ustawy, który trafił do Sejmu. Zapisano w nim bezwarunkowy zakaz aborcji, a także kary dla kobiet, które poddały się aborcji. Sejm większością głosów skierował projekt do dalszych prac w komisjach sejmowych. Po pierwszych protestach projekt został wycofany z procedowania, jednak partia rządząca i tak chce zaostrzyć ustawę.
Zatem w poniedziałek, 24 października, kobiety po raz drugi wyszły na ulice. Tym razem strajk nazwano „Nie składamy parasolek”. Płocczanki swój protest rozpoczęły na ulicy Jachowicza, następnie przeszły ulicami: Nowy Rynek, Kolegialna, Misjonarska, Kościuszki, Grodzka aby zakończyć na Starym Rynku. Marszowi towarzyszyły hasła -„Martwa mama mnie nie przytuli” czy „Nie bójmy się islamistów, bójmy się własnych sadystów” wykrzykiwane z megafonów, a także dźwięk głośnych gwizdków.
Organizatorkami pierwszego płockiego protestu były trzy młode płocczanki: Klaudia Anna Dulka, Iwona Szkopek oraz Anna Maria Karpińska, do tego grona podczas organizacji protestu dołączyła Litosława Koper, szefowa płockich struktur Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
Fot. RK.