Pół roku Nafciarzy w ekstraklasie. Jak wyglądało?

Inauguracja i koniec z przytupem, Panenka za 1,5 punktu i lidera, pierwszy w życiu w Polsce gol Kante, dziewięć kolejnych meczów bez zwycięstwa, remis w Derbach Mazowsza przy Łazienkowskiej, gol z 52 metrów, debiut siedmiu zawodników w Lotto Ekstraklasie – tak w skrócie można opisać pierwsze – od dziewięciu lat – półrocze Wisły Płock w krajowej elicie, które co jakiś czas nasuwało też pytania. Co z Recą? Iliev czy Kriwiec? Stefańczyk czy Sylwestrzak? Wlazło liderem drużyny? Gdzie jest napastnik? To te najważniejsze z nich.

TREMA W DEBIUCIE
20 maja 2016 roku Wisła Płock zakończyła pierwszoligowe rozgrywki. Oficjalnie do rozegrania zostały jeszcze dwa mecze i nawet wystąpili w nich piłkarze pierwszego składu, ale wszyscy w myśleli już o Ekstraklasie. Jako pierwszy do klubu (13 czerwca) dołączył Dominik Furman, potem poszła już lawina. Na pokład wkroczył dyrektor sportowy w osobie Łukasza Masłowskiego, a zaraz po nim ogłoszono transfery między innymi Kamila Sylwestrzaka, Giorgiego Merebaszwili, Tomislava Bozicia czy Jose Kante. Łącznie dołączyło dziesięciu zawodników, ale Jakub Łukowski wobec dużej konkurencji został wypożyczony do pierwszoligowej Olimpii Grudziądz.

15 lipca ruszyła łajba Marcina Kaczmarka. Pierwszy skład? Z przodu Mikołaj Lebebyński, na prawym skrzydle Witalij Hemeha. Przez pierwszy kwadrans grali tylko goście, czego efektem była bramka Marco Paixao. Nafciarze szybko się ocknęli – pierwsza od dawna asysta Furmana, premierowa bramka Szymina w Wiśle i mieliśmy remis. Potem jeszcze król Albanii Wawrzyniak blokował piłkę ręką, a karnego w odważny sposób wykorzystał Furman, a Vanja Milinović-Savić mógł jedynie złapać się za… piłkę.

Sporo zmieniło się przy okazji kolejnego meczu przy Łukasiewicza, w którym Wisła podejmowała mistrzów Polski. W wyjściowej jedenaste na Legię po raz pierwszy znalazł się Jose Kante, a po przerwie na boisku zameldował się także Giorgi Merebaszwili. Od tamtej pory obaj zawodnicy stali się kluczowymi postaciami ofensywy Nafciarzy. Ze składu wypadli za to Hemeha i Lebedyński. Ukrainiec z każdym kolejnym spotkanie gasł (choć w sumie nie wiem czy da się gasnąć, gdy nigdy się nie rozbłysło), a napastnik zdecydował się na wypożyczenie do I ligi, konkretnie do GKS Katowice.

ROZBUDZONE APETYTY
Trzy spotkania, cztery zdobyte punkty. Apetyty kibiców się zaostrzały, a po pechowym remisie w Chorzowie i zwycięstwie z Jagą wręcz eksplodowały. Przy okazji meczu z ekipą Michała Probierza po raz pierwszy od początku obok siebie grali Dominik Furman i Siergiej Kriwiec. Wcześniej takie ustawienie też było stosowane, kiedy to Białorusin zmieniał Maksymiliana Rogalskiego z Legią w 65.minucie. Taki wariant powtórzył się w kolejnych potyczkach ze Śląskiem i Koroną, ale nie do końca się sprawdził.

W Lubinie Nafciarze musieli sobie radzić bez Jose Kante, a trener zdecydował, że na „dziewiątce” zagra Dimitr Iliev, mimo iż zdrowy był Emil Drozdowicz. Trener wolał postawić jednak na Bułgara, który grając na szpicy nie zachwycił, ale też nie było tragedii. Szybko do zdrowia wrócił jednak były piłkarz Górnika Zabrze, który wychodził w podstawie w każdym kolejnym meczu. Na Dolnym Śląsku Wiślacy odnieśli pierwsze wyjazdowe zwycięstwo. Płocczanie przetrzymali napór gospodarzy, by następnie wyprowadzić dwa szybkie ciosy. Najpierw Martin Polacek wypluł przed siebie mityczny dobry strzał z dystansu (!) Rogalskiego, a najszybszego przy piłce Kriwca wyciął Lubomir Guldan. Furman tym razem nie wykorzystał karnego, ale sytuację uratował (choć nieprzepisowo) Merebaszwili. Kilkadziesiąt sekund później Sergiej posłał fantastycznego crossa, a Dominik Kun równie wspaniale wykończył podanie. Do końca udało się dowieźć prowadzenie, pomimo tego, że piłkarze Piotra Stokowca przyciskali coraz bardziej.

Tydzień później do Płocka przyjechała Pogoń Szczecin. W meczu z Portowcami po raz pierwszy Kriwiec zagrał kosztem Ilieva na „10”. Do przerwy 0-0, później naciskali goście, ale na wysokości zadania stanął Kiełpin. Podopieczni Marcina Kaczmarka, podobnie jak w Lubinie, szybko dwukrotnie ukłuli rywali (pierwszy i jak na razie ostatni dublet Kante) i drugie zwycięstwo z rzędu stało się faktem. W połowie września na Wisła była na dobrym, siódmym miejscu.

Liderem tabeli była wówczas Bruk-Bet Termalica Nieciecza, z którą płocczanie mierzyli się w następnej kolejce. Ten mecz kibice powinni odnotować szczególnie. Wielu mogło przecierać oczy ze zdumienia, kiedy na przedmeczowej grafice w miejscu prawoskrzydłowego pojawił się Piotr Wlazło. Belo do tej pory grywał ogony, a na całe spotkania mógł liczyć tylko w czwartoligowych rezerwach. Ambicja, zaangażowanie i wola walki opłaciły się – dzięki niezłemu występowi w Niecieczy na stałe wskoczył do składu. Na prawym skrzydle nie prezentował pełni swojego potencjału, choć z reguły grał przynajmniej poprawnie.

SCHOWANY TALIZMAN
Ze składu wypadł za to Cezary Stefańczyk. Trener potrafił wybaczyć podanie do Łukasza Sekulskiego, ale po podobnym incydencie w Małopolsce postanowił coś zmienić. Na prawy bok obrony przesunął Patryka Stępińskiego, a na lewym zagrał Kamil Sylwestrzak. Małpa najpierw przegrywał z kontuzją, a potem z dobrą dyspozycją Nafciarzy. Doczekał się jednak słabszego momentu Stefana i wskoczył do jedenastki. I później zaczęły się nieszczęścia…

Pierwsza połowa z Wisłą Kraków całkowicie przespana i do przerwy było 2:0 dla Białej Gwiazdy, która była wówczas ostatnia w tabeli. Bilans? 2 wygrane, 7 porażek. W Płocku kroczyli po trzecie zwycięstwo i dopięli swego. Nie pomogła jedna z najlepszych połówek zagrana przez Nafciarzy. Odwrócenie losów meczu było naprawdę blisko… Na sam koniec błysnął jednak Patryk Małecki, a zimnej krwi zabrakło Stępińskiemu.

Mecz z Cracovią przegrany został zasłużenie, choć minimalnie. Była nawet okazja do objęcia prowadzenia, ale Furman nie wykorzystał kolejnego rzutu karnego i tym razem żaden z jego nie kolegów nie uratował sytuacji. Nie pomógł nawet świetnie broniący Kiełpin – obronił strzał Krzysztofa Piątka, ale przy dobitce Jakuba Wójcickiego był bez szans. I takim wynikiem zakończyło się spotkanie na bliźniaczym do naszego stadionie Cracovii.

CZYTAJ DALEJ

Fot. Z perspektywy kominów