Piątkowy remis 0-0 (0-0) ze Stomilem Olsztyn był dziewiątym wiosennym meczem bez porażki oraz siódmym spotkaniem z rzędu z przynajmniej jednym punktem u siebie. Twierdza Płock pozostaje więc nienaruszona już od końcówki października ubiegłego roku, gdy płocczan jako ostatni ograł Chrobry Głogów.
Od tamtego spotkania, przed własną publicznością, Nafciarze odnieśli pięć zwycięstw oraz zanotowali jeden remis, przy czym także pięć razy zachowali czyste konto i stracili tylko jedną bramkę (22 listopada z Zagłębiem Sosnowiec). Dzisiaj Wiślacy poprawili ten wynik i nie przegrali po raz siódmy.
Początek spotkania był wyjątkowo senny. Należał co prawda do gospodarzy, którzy mieli przewagę, lecz w tej fazie meczu nie potrafili zamienić jej na bramkę. Nafciarze straszyć przyjezdnych zaczęli uderzeniami z dystansu. W 11. minucie z 30 metrów huknął Maksymilian Rogalski, a trzy minuty później z nieco bliższej odległości także Wojciech Łuczak. Bez powodzenia. W kolejnych minutach płocczanie próbowali różnymi sposobami zagrozić Piotrowi Skibie, ale nic konkretnego z tego nie wynikało. Niezłą akcję przeprowadzili dopiero w 21. minucie, ale… nie oddali nawet strzału.
Stomil pierwszy raz starał się zagrozić Wiślakom w 24. minucie, gdy akcję olsztynian faulem na linii pola karnego zatrzymał Damian Byrtek, który… na swoje nieszczęście przy tej interwencji nabawił się kontuzji. Do piłki podeszli Grzegorz Lech i Rafał Kujawa, ale strzał tego drugiego trafił w płocki mur. Po tym uderzeniu goście nabrali jakby większej ochoty do gry, ale do przerwy żaden z ich ataków nie zakończył się nawet celnym uderzeniem. Końcówka pierwszej części gry ponownie należała do podopiecznych Marcina Kaczmarka, którzy dwa razy poprawili statystykę celnych strzałów. W 39. minucie po dośrodkowaniu Cezarego Stefańczyka główkował Mikołaj Lebedyński, a sześć minut później zaskakującą próbę Damiana Piotrowskiego, czujny Skiba wybił piłkę na rzut rożny.
Druga połowa zaczęła się tak jak… zakończyła się pierwsza, a więc złapaniem przez Skibę mocnego uderzenia Piotrowskiego w 53. minucie oraz – tym razem niecelną – główką Lebedyńskiego, pięć minut później. Na następną godną odnotowania sytuację trzeba było czekać do 70. i 72. minuty. Ponownie w roli głównej wystąpili Piotrowski i Lebedyński, którzy jednak w dalszym ciągu nie potrafili znaleźć drogi do siatki rywali. Z kolei olsztynianie wyraźnie skupili się na przeszkadzaniu gospodarzom, czekając na wyprowadzenie skutecznego kontrataku i jeśli nadarzy się okazja wykorzystanie jakiegoś stałego fragmentu gry. Tak długo czekali – choć próbowali – że się nie doczekali. Podobnie jak płoccy kibice, których nadzieje na zwycięstwo odżyły w 90. minucie, po fenomenalnym strzale z dystansu Piotra Wlazło, który z najwyższym trudem sparował Skiba. W doliczonym czasie gry wynik nie uległ już zmianie i mecz zakończył się podziałem punktów.
Wisła Płock – Stomil Olsztyn 0-0 (0-0)
Wisła Płock: 87. Seweryn Kiełpin – 20. Cezary Stefańczyk, 25. Przemysław Szymiński, 91. Damian Byrtek (26, 5. Bartłomiej Sielewski), 95. Patryk Stępiński – 7. Damian Piotrowski (82, 16. Fabian Hiszpański), 21. Maksymilian Rogalski, 18. Piotr Wlazło, 89. Wojciech Łuczak (70, 19. Emil Drozdowicz), 9. Arkadiusz Reca – 11. Mikołaj Lebedyński.
Stomil Olsztyn: 82. Piotr Skiba – 18. Janusz Bucholc, 20. Piotr Klepczarek, 27. Tomasz Wełna, 4. Jarosław Ratajczak – 11. Karol Żwir, 21. Łukasz Jegliński, 12. Michał Trzeciakiewicz (69, 8. Piotr Głowacki), 5. Grzegorz Lech, 22. Tsubasa Nishi (75, 7. Paweł Głowacki) – 88. Rafał Kujawa.
Żółte kartki: Drozdowicz – Jegliński, Kujawa.
Sędzia: Tomasz Radkiewicz (Łódź).
Fot. Mateusz Lenkiewicz