Pod koniec maja w Płocku zjawił się Paweł Kukiz, były muzyk, wokalista zespołu Piersi obecnie polityk, poseł z Klubu Parlamentarnego Koalicja Polska – Polskie Stronnictwo Ludowe – Kukiz’15. – Chcę się od PSL w jakiś sposób odróżnić, podobnie PSL chce się w jakiś sposób odróżnić ode mnie – podkreślał. Wciąż zapowiada, że założy partię.
Dziennik Płocki – Czym pana partia ma się odróżnić od innych, aby nie wpisywać się w ten negatywny obraz partyjniactwa, o którym pan mówi?
Paweł Kukiz – Statutem. Nigdy nie negowałem samego sensu istnienia partii politycznych na świecie, natomiast neguję charakter partii politycznych, polskich partii politycznych, partii, które nie mają roli służebnej względem obywateli, a mają uprzywilejowaną względem obywateli pozycję. To wynika z ustawy o partiach politycznych, ze statutów partii politycznych, siermiężności, z tego, że to wódz wyznacza na przykład kandydatów do Sejmu. On wskazuje “jedynki”.
Ale za chwilę pan również będzie takim wodzem partii politycznej…
– Nie. Pamiętajmy zresztą o odróżnieniu partii demokratycznych od partii postkomunistycznych, z którymi mamy do czynienia w Polsce. Partiami demokratycznymi są np. Partia Konserwatywna czy Partia Pracy w Wielkiej Brytanii, w systemach anglosaskich. Z prostej przyczyny – tam nie szef partii wskazuje, kto będzie w parlamencie, tylko obywatele wystawiają swojego kandydata i ci kandydaci w ramach jednego światopoglądu, lewicowego bądź prawicowego, łączą się w partię. Powstaje to wszystko oddolnie. W pierwszej kolejności poseł musi się liczyć z głosem obywatela, a nie z wolą wodza partii. Taki model chciałbym zastosować w partii, która zamierzam utworzyć. Wcześniej muszę ją zarejestrować, złożyć wniosek.Wkrótce to zrobię
Jakie są według pana największe patologie partyjniactwa, które chciałby pan wyplenić z polskiego systemu?
– A to już temat na długą rozmowę, ale przede wszystkim odgórne sterowanie, bo to podstawowa sprawa. Partia ma powstawać, jeśli już od dołu, i jej zadaniem ma być służba społeczeństwu, a nie zawiadywanie społeczeństwem. To różnica.
Pan próbuje nam wprowadzić jakąś rewolucję w systemie tylnymi drzwiami?
– Nie rewolucję, ja po prostu chciałbym zakończyć ciąg, który trwa od 1945 r. partii autorytarnych sprawujących władzę w Polsce, aby w przyszłości były partie demokratyczne. Jeśli w tej obecnej formule chciałoby się mieć szansę na jakąkolwiek walkę, na walkę z propagandą tego systemu, muszę posiadać pieniądze. a ruch obywatelski nie dostanie subwencji. Ludzie pytają, dlaczego ty sam, jako ruch, nie startowałeś do Sejmu w 2019 r., a ja im odpowiadam “a jak ja mogłem zebrać 130 tys. podpisów bez struktur”.
Niektórzy próbują, Szymon Hołownia, były dziennikarz, publicysta, zebrał podpisy pod swoja kandydaturą na prezydenta Polski… Też nie miał struktur, jedynie zręby.
– Ale ile miał czasu na zebranie podpisów? W 2015 r., kiedy startowałem w wyborach prezydenckich, a później w wyborach parlamentarnych, na zebranie podpisów było 3 miesiące. Łatwo nie było. Jakoś się udało z pomocą Ruchu Narodowego, innych stowarzyszeń. A w tych wyborach w 2019 r. prezydent wspólnie z naczelnikiem, tj. prezesem, wspólnie ustalili, że dadzą 3 tygodnie na zebranie podpisów, aby wykluczyć takie ruchy, jak Kukiz, aby wykluczyć ich z gry. Ludzie mówią “to dlaczego nie miałeś struktur”… Nie miałem struktur z tego powodu, że nie miałem partii politycznej. A co to przeszkadzało? Przeszkadzało o tyle, że ruchy obywatelskie nie dostają subwencji. Konieczne są pieniądze. A drugi powód? Aby media nie pisały, że wstąpiłem do PSL-u, bo ja do żadnego PSL-u nie wstępowałem, tylko stworzyliśmy Koalicję Polską. Jesteśmy obecni jako stowarzyszenie, ale to dość trudne dla niektórych do zrozumienia, że jak to, Kukiz nie ma partii, znaczy że on jest w PSL-u. Podobnie w przyszłości, jeśli odważymy się na start w formule koalicyjnej, próg 8 proc. do przekroczenia, to musi być partia. Nie istnieje coś takiego, jak koalicja partii politycznej z ruchem obywatelskim. A ja chcę się od PSL w jakiś sposób odróżnić, podobnie PSL chce się w jakiś sposób odróżnić ode mnie.
Nie chce pan być przystawką…
– Przystawka to taka partia, która akceptuje wszystko to, co mówi partia duża. Gdybyśmy mieli iść w kierunku przystawek, to powiem tak, to nie ja zaakceptowałem program PSL, tylko PSL wpisał mój program do swojego.
Skazano mnie na artystyczną śmierć
W kontekście tej ostatniej sytuacji z radiową Trójką i Listy Przebojów, piosenki Kazika Staszewskiego, zarzutów o cenzurę, czy pan, zanim wszedł do polityki, czuł się w III Rzeczpospolitej artystą cenzurowanym?
– Oczywiście, że byłem artystą cenzurowanym. W czasie pani Jethon (Magdalena Jethon była dyrektorką Trzeciego Programu Polskiego Radia w latach 2009 i 2010-2016 – przyp. red.) moich piosenek nie prezentowano w radiowej Trójce, co pani Jethon argumentowała tym, że startuję na radnego we Wrocławiu i w związku z tym na ogólnopolskiej antenie nie mogą być prezentowane moje piosenki, bo jest to promocja kandydata. Idąc tym tropem można powiedzieć, że gdyby Kukiz był piekarzem, miał fabrykę pieczywa, które sprzedaje w całej Polsce, to powinien na czas kampanii na radnego we Wrocławiu czy nawet w Płocku, zawiesić, zamknąć tę fabrykę i zaprzestać produkcji pieczywa. To absurdalne argumenty. Chodziło o to, że teksty nie były po myśli partii władzy (Magdalena Jethon twierdzi jednak, że zgodnie z przepisami dotyczącymi kampanii wyborczych w mediach publicznych dyrektorzy poszczególnych programów Polskiego Radia byli zobowiązani gwarantować równy dostęp wszystkim kandydatom – przyp. red.)
A te teksty były według pana polityczne?
– Były polityczne. To była “Samokrytyka (dla Michnika)” (Adama Michnika, redaktora naczelnego “Gazety Wyborczej” – przypis red.), jeśli tam były piosenki z solowej płyty “Siła i Honor”, one miały pewien kontekst polityczny, podobnie jak kontekst polityczny ma piosenka Kazika “Twój ból jest lepszy niż mój”, której prezentacji zabroniono w Trójce. Zerwała ze mną kontrakt wytwórnia Sony Music tylko z tego względu, że wystartowałem w wyborach prezydenckich. Zerwali ze mną jednostronnie kontrakt. Moje piosenki przestały być puszczane w rozgłośniach ze względu na to, że startowałem w wyborach prezydenckich, koncerty poodwoływano. Skazano mnie generalnie na artystyczną śmierć w sensie promocji utworów. Gdybym miał porównywać, jakościowo niczym się to nie różni. Ani poprzednie rozdania, ani to rozdanie, bo to wynika z czysto partyjnej, autorytarnej konstrukcji państwa, natomiast z całą pewnością ta obecna opcja już przekroczyła wszelkie granice, jeśli chodzi o siermiężność, bezkompromisowość w zwalczaniu każdego, kto powie o jedno słowo za dużo.
A co pan sądzi o piosence Kazika, która doprowadziła do kryzysu w stacji, następnie do odejść wielu dziennikarzy?
– Piosenka jak piosenka, jedna z wielu Kazika. Wybitnego dzieła tu nie widzę, ale też nie uważam, aby były jakiekolwiek powody, by tę piosenkę blokować. Nie ma słów obraźliwych, nie ma słów wulgarnych, jakiegoś bezpośredniego ad personam ataku. Ale każda władza, która się boi… to jest pierwszy etap przed upadkiem. Najpierw strach i właśnie takie reakcje.
Nie spodziewał się pan, że ta piosenka spowoduje taką lawinę zdarzeń?
– Z całą pewnością nie. Pamiętam taką piosenkę “ZChN zbliża się” (zespołu Piersi, kiedy liderem grupy był Paweł Kukiz, nie był to zresztą pierwszy kontrowersyjny utwór zespołu, wystarczy wspomnieć “Virus_sLD” – przypis red.), która sprzedała się w ogromnych ilościach na nośnikach audio, natomiast w radiu też nie była prezentowana, bo uważano, że uderza w Kościół. Oczywiście, że tak dobrze w tej III RP nie było. Wszystko wynika z tej konstrukcji ustrojowej. Każda partia, która ma władzę, promuje swoich artystów, a tych, którzy idą nie po linii partii, sekuje. Raz robią to jedni, raz robią to drudzy.
Muzyką można obalić system? To jest ten kamień, który potrafi ruszyć lawinę?
– Jest w stanie doprowadzić do tego, że rozmawia pani z człowiekiem, który ma realne szanse na zmianę ustroju, prędzej czy później, a wspólnie, w ramach Koalicji Polskiej, na zmianę tego ustroju na prodemokratyczny. A zaczynał od muzyki. Więc muzyka ma ogromną siłę.