Sala, w której odbywała się debata była wypełniona po brzegi. Widać po tym, że płocczanie nie pozostają obojętni na stan płockiego powietrza, a co za tym idzie – zdrowia. Płocka Partia Zielonych zaczęła swoje działanie z wysokiego „C”. Rozpoczęli od debaty, której temat był w formie pytania – „Co truje Płock?”.
– Jesteśmy niezależni i w naszej partii panuje pełna demokracja – mówiła Marta Gajewska, jedna z założycielek, a także współprzewodnicząca Partii Zielonych w Płocku. Pierwszym punktem debaty było bowiem przedstawienie się założycieli bardzo młodego, nowego, płockiego ugrupowania. Partia ogłosiła swoje narodziny dokładnie tydzień temu. Wśród założycieli jest też Patryk Mieszkowicz, któremu szczególnie bliskie są tereny zielone w naszym mieście. Wszyscy pamiętamy Patryka i jego determinację sprzed kilku miesięcy, kiedy walczył o ustanowienie pomnikami przyrody starych kasztanowców. Płocczanin przedstawił uczestnikom debaty pomysł, wprowadzenia zielonego budżetu obywatelskiego. – Chcielibyśmy także przedstawić miastu pomysł, wprowadzenia przyszkolnych ogródków, pomysł za który odpowiedzialna byłaby młodzież. Jest to świetna sprawa, ponieważ przy okazji jest to edukacja ekologiczna – mówił Patryk Mieszkowicz. Kolejnym pomysłem partii jest to, aby mieszkańcy sami zgłaszali pomniki przyrody.
– Od polityki uciekałem bardzo długo – przestawiał się z kolei Arkadiusz Gmurczyk, znany płocki fotograf i płocczanin, który bierze udział w wielu akcjach społecznych w naszym mieście. – To mieszkańcy powinni działać na rzecz swojego miasta. A decydując się na działania w grupie, mamy jeszcze większe możliwości – podkreślał. Gmurczyk zgromadzonym w sali przeczytał także pytania, które partia chce skierować do PKN Orlen.
Pierwszym prelegentem w niedzielne południe w kawiarni Charlie w Płocku był doktor Waldemar Kujawa. Podczas debaty mówił o wpływie rafinerii na nasze środowisko. Dodamy, że Waldemar Kujawa brał udział w pracach, które w naszym mieście prowadzili konsultanci krajowi w tej sprawie. – Statystyki medyczne są bezwzględne – podkreślił Kujawa, wprowadzając w temat, który był przedmiotem jego wykładu, czyli zdrowie.
– Taką ogólną przyczyną zachorowań jest uszkodzenie naszego DNA. To DNA uszkadzają nam substancje, które są emitowane między innymi przez naszą, płocką rafinerię. Są to substancje, których wcale nie jest mało w naszym płockim środowisku, a nie ma ustawowego obowiązku oznaczania ich tak jak benzenu. Wiele z nich ma bardziej silne działanie onkologiczne niż ten benzen, którym się tak ekscytujemy, i który faktycznie jest bardzo ważnym parametrem jeśli chodzi o smog – tłumaczył.
– Trzeba powiedzieć – nie demonizując tematu – rafineria nie jest naszym wrogiem. Ewentualny wpływ, o którym jestem święcie przekonany, że osoba, która wypala 4-5 papierosów dziennie ryzykuje bardziej, niż mieszkaniec Płocka – uważa Waldemar Kujawa. Według doktora za zachorowalność odpowiadają nasze geny, tryb życia jaki prowadzimy czy to co jemy. – Jednak Płocka atmosfera jest jednym z wielu czynników – stwierdził Kujawa. – Ten wpływ jest niewątpliwy, chociaż z pewnością mniejszy niż wpływ palenia papierosów, czy picia alkoholu i naszych genów – podkreślił po raz kolejny.
W swoim wykładzie nawiązał do statystyk zachorowalności na raka. Kujawa przedstawił przykłady w latach sprzed powstania w Płocku petrochemii i jak to się zmieniło po 15 latach funkcjonowania zakładu. – Dane są dość dramatyczne – zauważył.
Rak krtani – na pierwszym miejscu jest Płock, dalej były Radom, Ciechanów. – Wszędzie rośnie zachorowalność na nowotwory, to jest zła cecha współczesnej Europy. Ale w Płocku rośnie ona dramatycznie szybko – zaznaczył. Nowotwory okrężnicy. – I znowu ten procent wzrostu zachorowań jest dużo wyższy niż w innych regionach – mówił lekarz.
Podał też przykłady nowotworów pęcherza, sutka, nerek i trzonu macicy. – Startowaliśmy z niższego poziomu niż cały region, a po 15 latach już biliśmy rekordy zachorowań – mówił Kujawa. Zaznaczył też, że te dane są dość stare, ale przytoczył też te najnowsze, które uzyskał Artur Jaroszewski, przewodniczący rady miasta Płocka, z Instytutu Onkologii w Warszawie. Waldemar Kujawa przekazał współczynniki zachorowania na nowotwory ogółem w regionie. – No bijemy wszystkich! – zaznaczył, pokazując statystyki na wykresach.
Z tablic pokazywanych podczas prezentacji wynikało, że najczęściej mieszkańcy Płocka i okolic zapadają na raka płuc i oskrzeli. Z badań wynika, że papierosów płocczanie wypalają znacznie mniej niż w innych regionach. – Płocczanie nie prowadzą innego trybu życia jak reszta Polski, nie palą więcej papierosów, mamy korzystny układ komunikacyjny tzw. linijny, na wysokiej skarpie wiatr to wszystko zwiewa i nie możemy zwalać na smog i złej jakości opału, którym palimy w piecach – na to też nie możemy zwalać winy za zachorowalność. A ta nadumieralność jest faktem – dodawał.
Kujawa opowiedział także, że wielokrotnie zetknął się w swojej karierze z opinią, że nie należy ludzi straszyć. – Zupełnie się z tym nie zgadzam, obywatele mają prawo wiedzieć – podkreślał. Waldemar Kujawa nie ukrywał zdenerwowania zachowaniem Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, do którego zgłosił się kiedyś jako obywatel, aby udostępniono mu dane dotyczące zawartości substancji różnego rodzaju w płockim powietrzu. – WIOŚ ma dane o emisji szkodliwych węglowodorów, których oznaczanie nie jest wymagane przepisami. Złożyłem zapytanie obywatelskie do WIOŚ i mnie po prostu zignorowano. Dostałem odpowiedź taką jak do kretyna – nie ukrywał oburzenia.
Debata zorganizowana przez Partię Zielonych trwała prawie trzy godziny. Zabrali w niej bardzo ważny głos goście z Mielca. Mikołaj Skrzypiec, współzałożyciel Stowarzyszenia Specjalna Strefa Ekologiczna, działacz “Obywatelskiego Mielca”, który opowiedział o akcji mieszkańców Mielca, którzy też czuli się zatruwani. Podczas demonstracji, którą zorganizowano w marcu tego roku, na ulicę wyszło – uwaga! – 15 tysięcy mielczan. Jest to miasto o połowę mniejsze od Płocka – ma 60 tys. mieszkańców. Mielczanie oprotestowali działanie firmy Kronospan, która produkuje płyty meblowe i panele podłogowe. – U nas tych emisji było trochę mniej niż u państwa [ czyli w Płocku – przyp. red] ale również było to pozbawione kontroli – mówił przedstawiciel „Obywatelskiego Mielca”. – Ludzi na ulicę wyszło tyle, że płocczan musiałoby wyjść około 30 tysięcy – mówił Szymon Kuś, aktywista z Mielca.
– Siedząc na widowni sprawdziłem z czystej ciekawości, jak wygląda sytuacja w Płocku. Tylko jedna z firm na terenie kombinatu, a z tego co wiem jest ich zarejestrowanych kilka, ma możliwość wyemitowania dziennie i zupełnie legalnie – policzyłem to i uśredniłem – ponad 40 ton zanieczyszczeń. Ton! – podkreślił Skrzypiec. Goście opowiedzieli też, jak mielczanie zorganizowali swój protest, o którym usłyszała cała Polska.
Krótko mówiąc, goście z Mielca zawstydzili płocczan. Autentycznie – zawstydzili! Wykazali się ogromną wiedzą, o której nie bali się mówić głośno. Tak jak nie bali się wyjść na ulice, aby w końcu zakład, który zatrudnia mielczan, przestał ich „legalnie” truć.